20

365 17 5
                                    

ROSALIE

Stałam jeszcze chwilę i rozmyślałam nad tym, co się odwala w moim życiu. To jest cyrk na kółkach i nic więcej. Zaczynało się robić chłodno, więc weszłam do pokoju i podeszłam do ładującego się telefonu. Po włączeniu go wybrałam numer do Aidena. Moja skrzynka i wiadomości pękały w szwach od nadmiaru powiadomień.

- Halo? Rosie? - usłyszałam zmartwiony głos mojego przyjaciela. Serce mi pękało, gdy był taki smutny.

- Cześć starcze, jak się czujesz? - powstrzymywałam łzy, które tak bardzo cisnęły mi się do powiek.

- Ty się mnie o to pytasz?! O matko! Powiedz mi, jak ty się czujesz?! Wszystko w porządku?! Nic ci nie jest?! - gadał jak w amoku.

Słyszałam, że był bardzo zestresowany i przejęty całą sytuacją.

- Jest w porządku. Miałam problemy ze zdrowiem, ale William mi pomaga, co mnie bardzo zdziwiło. Myślałam, że jestem tu, aby umrzeć, ale chyba na to się nie zapowiada.

- Jaki William?! Gdzie ty jesteś?! Zaraz wsiadam w samochód i jadę po ciebie!- słyszałam, jak wstał i zaszeleścił kluczykami.

Wiedziałam, że był gotowy przemierzyć cały świat, aby mnie odnaleźć i zabrać do domu.

- Jestem w Mediolanie. Z dobrymi wiatrami byłbyś tu za tydzień samochodem. William to mężczyzna, który mnie porwał. Czuję się dobrze, nie masz powodów do większych zmartwień. Będę pisać i dzwonić codziennie, obiecuję. - po drugiej stronie nastała cisza.

- Jak czują się rodzice? Bardziej martwię się o mamę, mógłbyś jej przekazać, że z tobą rozmawiałam? Nie mam siły do niej dzwonić i tłumaczyć wszystkiego.

- Jasne, przekażę. Twój ojciec zamknął się w domu, nie wychodzi z niego. Ciężko mu, ma wyrzuty sumienia i wygląda, jak wrak człowieka. Za to twoja mama  j e s t  wrakiem człowieka; nie je, nie śpi, przegląda albumy z tobą. Nie ma cię niby tylko dwa dni, a ona oszalała. - te zdanie relacji z domu wywołało łzy spływające po moich policzkach.

Byłam w cholerę rozsypana od środka. Tak bardzo chciałam być teraz przy moich bliskich, a nie mogłam. Słysząc to, jak przeżywają moją nieobecność nie potrafiłam pohamować łez.

- Rosie, wiedz że cię bardzo kocham. Tęsknię za tobą młoda, w domu jest tak okropnie pusto bez ciebie, że aż się nie chce tu być.

Drzwi od łazienki się otworzyły i wyszedł przez nie William w tylko czarnych bokserkach, a po jego włosach jeszcze spływały kropelki wody.

- Ja ciebie też bardzo kocham i tęsknię okropnie. Zadzwonię jutro, muszę kończyć, papa. -zakończyłam rozmowę.

Gdy już nie byłam w stanie usłyszeć mojego przyjaciela załamałam się.

- Nie musiałaś kończyć, poczekałbym. - szybkim ruchem dłoni starłam mokre policzki, aby nie zobaczył, że płakałam.

On za to rozłożył się na łóżku tak jakby czekał aż wskoczę obok niego i zasnę w jego ramionach.
Po moim trupie.

- Nie lubię, gdy ktoś podsłuchuje moje rozmowy.

- To już inna kwestia.

Podeszłam do szafy, aby znaleźć swoją piżamę. Nie byłam w stanie sama tego zrobić, więc musiałam poprosić Williama o pomoc.

- Gdzie dałeś moją piżamę? - spojrzałam się na niego.

Przekręcił się na bok podpierając jedną ręką głowę.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz