9

456 23 7
                                    

Gdy oboje byliśmy gotowi, chwyciliśmy za klucze upewniając się, czy aby na pewno zamknęliśmy dom i ruszyliśmy do garażu.

- Młoda, pojedziemy moim. - wyciągnął kluczyki z kieszeni i otworzył samochód siadając za kierownicą.

- Dlaczego twoim? Zawsze jeździliśmy moim. Skąd ta nagła zmiana? - Zapytałam wsiadając do pięknego Range Rovera.

- Ja nie będę dzisiaj pił, więc mogę prowadzić. Ty jeśli byś chciała możesz sobie wypić lampkę wina lub dwie. Na pewno ci będzie to potrzebne podczas rozmowy o sama wiesz kim. Tylko obiecaj, że się nie upijesz. Jutro masz pracę i nie zapominaj, że mamy środę, środek tygodnia. - gadał niczym nadopiekuńczy tatuś.

- Dobrze, skoro tak mówisz. I obiecuję, nie upiję się.

Ruszyliśmy prosto do moich rodziców. Droga zajęła nam nie całe pół godziny, o dziwo nie było dużych korków, więc podróż minęła nam pomyślnie.

Po podjechaniu na podjazd, wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę budynku.
Po zapukaniu, odrazu drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stanął mój tata.

- Dobry wieczór, kochani! Chodźcie do środka, kolacja już prawie gotowa! - przywitał nas zapraszając gestem ręki

Był niesamowicie szczęśliwy i wręcz pałał entuzjazmem. Cieszył mnie ten widok, bo już dawno nie widziałam go w takiej euforii.

- Mama jest w łazience, za chwilkę się tu zjawi. Opowiadajcie, jak wam dzień minął? - Gadał jak poparzony, ale w dobrym znaczeniu.

Nie widziałam go jeszcze takiego uśmiechniętego. Nie wyglądał na człowieka, któremu zostały dwa tygodnie na Bóg wie co. Nie chciałam teraz mu o tym mówić. Wolałam najpierw wybadać teren i przy okazji zjeść w przytulnej atmosferze kolację, nie obawiając się, że w trakcie stanie mi coś w gardle.

- Powiem Panu, że dzionek minął świetnie! Jedliśmy z Rosie taką pyszną kanapkę ze smoothie na lunch, że niebo w gębie. Musi Pan się kiedyś tam wybrać. Polecam całym swym żołądkiem i kubkami smakowymi. - Aiden chwalił się jedzeniem, a w między czasie mama zeszła do nas i nas ciepło przywitała.

- Cześć kochanie. - ucałowała mnie w policzek po czym podeszła do Aidena i go mocno przytuliła.

- Cześć mamo, dobrze się czujesz? - zapytałam lekko zmartwiona jej widokiem.

Była dość blada jak na jej już i tak jasną karnację. Ale muszę przyznać, że nawet choroba nie odbiera jej ani trochę piękna.

- Tak, wszystko w porządku tylko w nocy ciężko spałam i jestem padnięta. Pełnia chyba była.

Miała rację, w nocy też się często budziłam, ale nie było po mnie tego widać aż tak, jak po niej.   Zbagatelizowałam to i skierowałam się w kierunku kuchni za pięknym zapachem.

- Co tu pichcisz? Ślicznie pachnie. Aż ślinka sama cieknie. - zaśmiałam się zerkając na mężczyznę podążającego za mną.

- Dzisiaj będzie zapiekany kurczak z puree i do tego surówka z świeżej sałaty lodowej.

- Palce lizać! Kiedy będzie? - Wyrwał się nagle Aiden z oczyma jak pięć złotych i skrętem żołądka na wieści o tym co będzie podane.

- Jeszcze chwilę niech się podpiecze kurczak, a w tym czasie mogłabyś mi skarbie pomóc z surówką? - Odniósł sie do mnie prosząc o pomoc. Nigdy nie pomagałam tacie w kuchni. Było to coś nowego dla mnie.

- Jasne że tak. Tylko umyję ręce i zabieramy się do roboty.

Posiekałam sałatę, a tata dodał śmietany wraz z odpowiednimi przyprawami, po czym wszystko razem wymieszał.
Uwielbiałam tą surówkę, mogłabym ją jeść do każdego dania. No prawie każdego.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz