Cały tydzień zleciał mi dość ciężko. Nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Wszędzie było mi albo nie wygodnie albo zbyt smutno, aby wysiedzieć na dupie.
Większość czasu spędzałam z Chase'm i Jasmine. Adrien mało, co wystawiał nos zza drzwi gabinetu i z kimś często zacięcie rozmawiał; prawdopodobnie z Williamem.
W domu było jakoś nudno, pusto. Raz przyszły dwie sprzątaczki i wysprzątały cały dom. Podziwiałam je, bo sama chyba nie dałabym rady połowy parteru ogarnąć, a co dopiero cały dom. Były we dwie, ale obowiązków miały za conajmniej czterech. Starałam się z nimi pogadać, trochę wyciągnąć z nich informacji, ale gdy tylko zaczynałam o coś pytać, odrazu się płoszyły i zmieniały temat.Przez te parę dni codziennie rozmawiałam z mamą i nie mniej niż dwa razy dziennie z Aidenem. Trochę plotkowaliśmy, śmialiśmy się, wymienialiśmy doznaniami w danym dniu i czasem płakaliśmy, gdy dopadała nas depresja.
Moje myśli krążyły wokół tego głupiego mężczyzny, który perfidnie wtargnął w moje życie. Mój mózg naprawdę starał się wyprzeć go z pamięci lecz serce wołało, aby już wrócił i wziął mnie w objęcia tak samo czułe, jak podczas naszego pożegnania.
Zastanawiałam się nad tym, jak on się czuje. Czy wszystko jest u niego w porządku i czy nie ucierpiał podczas misji, na którą pojechał. Nienawidziłam, gdy ktoś z moich bliskich świadomie lub nie świadomie sprawiał sobie ból, a William poszedł na pewną śmierć i jeśli wróci to cudem ujdzie z życiem. Tak bynajmniej zrozumiałam z jednej rozmowy dwóch braci, którą jakimś trafem udało mi się podsłuchać.
Adrien krzyczał do telefonu coś typu; Masz się mnie słuchać i nie robić nic na własną rękę! Rozumiesz?!
Ale William chyba nie zrozumiał, bo po sypanej kilka sekund później łacinie mogłam wywnioskować, że się rozłączył.Najstarszy od dwóch dni chodzi jak na szpilkach. Co chwilę wypytuje się mnie i resztę rodzeństwa czy William się do nas odzywał. Oczywiście odpowiedź brzmiała - nie.
Zaciekawiona i jednocześnie zmartwiona tym, rzecz jasna pisałam do niego i nawet dzwoniłam, ale nie odbierał. Ciągle włączała się poczta głosowa.
I na chuj mnie zapewniał, że nie ważne co by się działo i kiedy, mam dzwonić; „zawsze odbiorę" - mhm, jasne.- Hej, co zamierzasz dzisiaj robić? - zaskoczył mnie Chase.
- Hej. - odpowiedziałam promiennie.
A bardziej usiłowałam.- Nie wiem jeszcze. Pewnie będę siedzieć i oglądać coś na Netfliksie.
Bardzo zżyłam się z tym chłopakiem. Dowiedziałam się, że ich mama umarła, gdy Chase miał niespełna roczek i dalszą opiekę nad nim przejął Adrien. Nie powiedział w jakich okolicznościach odeszła, więc nie nalegałam, bo było widać, że chłopak bardzo przeżywał stratę najbliższej mu osoby.
Tak samo jak Aiden. - teraz został bez nikogo, sam w środku Los Angeles. Jedyną osobą, która mu pomaga jest moja mama.- O! A mogę z tobą? Też nie mam nic do roboty. - rzucił plecak pod ścianę i wskoczył na miejsce obok mnie.
Właśnie wrócił ze szkoły. Był piątek, więc mógł się cieszyć rozpoczynającym się weekendem.
- Pewnie. Co będziemy oglądać. - dopytałam zerkając na szatyna.
- Może jakiś horror? - zaproponował.
- Wyjąłeś mi to z ust! Podaj pilota i szukamy czegoś nocnego.
Z uśmiechem na twarzach przeglądaliśmy stronę główną w poszukiwaniach czegoś dobrego. Większość horrorów zdążyłam obejrzeć z Aidenem, więc ciężko było coś znaleźć takiego czego ja nie oglądałam.
Ale po czasie nam się udało;
Las samobójców.
Wyglądał na dość straszny patrząc na sama okładkę i opis poniżej.
CZYTASZ
FIRE ON FIRE|| DEVIL#1
عاطفيةTrylogia DEVIL Rosalie jest córką jednych z bogatszych ludzi w stanie Kalifornii. Pomieszkuje wraz z swoim najlepszym przyjacielem w Los Angeles, pracując w firmie marketingowej. Jej życie nigdy nie było spokojne. Doświadczyła wielu krzywd i traum...