21

339 18 8
                                    

Obudziłam się rano czując czyjąś obecność obok siebie. Nie zdążyłam nic zrobić, ponieważ wielka męska dłoń powędrowała przez moje ciało, obejmując mocno w talii.

- Dzień dobry, aniołku. - jego głos był zaspany i ochrypnięty, normalnie miód na uszy.

Przez chwilę leżałam z zamkniętymi oczami i chłonęłam te słowa całą sobą.
Jezu, kobieto, co ty odwalasz?!

Mężczyzna podsunął się do góry i zamierzał mnie pocałować w szyję. Nie mogłam na to pozwolić, więc zerwałam się z łóżka na równe nogi czego po chwili pożałowałam. Zrobiłam zbyt szybkie ruchy i doznałam mroczków przed oczami tak wielkich, że nic nie widziałam i prawie upadłam. Gdyby nie szybka reakcja Williama pewnie leżałabym już na ziemi pełna upokorzenia.

- Dobrze się czujesz? - usłyszałam po chwili pytania mężczyzny.

Brzmiał na przejętego, co wzbudzało we mnie wielkie podejrzenia. Jak ktoś taki, jak on mógł się martwić o mnie? Po tym, co mi zrobił i jak potraktował mnie i moich bliskich? Wolne żarty, napewno musiał być jakiś haczyk.

- Tak, za szybko wstałam to nic takiego. - poprawiłam rozczochrane włosy i chciałam wejść do łazienki lecz zatrzymał mnie głos Williama.

- Dzisiaj mam spotkanie. Prosiłbym żebyś nie wchodziła do mojego gabinetu. - podszedł do szafy i wyciągnął z niej trzyczęściowy czarny garnitur z białą koszulą.

- Nawet nie wiem, gdzie masz ten swój kantorek, więc nie martw się o to.

- Po spotkaniu mam dla ciebie małą niespodziankę. Myślę, że ci się spodoba. - podszedł do mnie i otworzył drzwi od łazienki pokazując mi gestem ręki abym weszła.

- Myć to ja się wolę w samotności. Nie potrzebuję kompana do tego. - przewróciłam oczami i weszłam do pomieszczenia nie zwracając na niego większej uwagi.

- Prędzej czy później sama tego będziesz chciała. - wymruczał pod nosem, a gdy się zapytałam co powiedział, udawał, że o niczym nie wie.

Ten człowiek był zagadką, którą pomimo wszystko rozwiążę.

Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam w lustro. Miałam szopę na głowie, worki pod oczami i bladą cerę, w dalszym ciągu czułam się osłabiona i pozbawiona energii. Umyłam twarz i nałożyłam krem nawilżający z SPF, wyszorowałam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Po całym swoim odprawionym rytuale przed lustrem wyszłam z łazienki i zajrzałam do szafy w celu znalezienia czegoś ładnego i zwiewnego. Postawiłam na sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, w pasie miała gorset a dół rozkloszowany sięgający lekko przed uda. Włosy spięłam w niechlujnego koka i wyciągnęłam pojedyncze kosmyki, aby mogły opadać na twarz.

Byłam lekko głodna, ale w dalszym ciągu, jak pomyślałam o jedzeniu, chciało mi się wymiotować.

Nie byłam osobą, która mało jadła, ponieważ gdy miałam okazję to wcinałam ile się dało, ale teraz to nie chcę totalnie nic. Nie miałam nic do picia, a zaczęło mnie suszyć w gardle, więc zeszłam na dół do kuchni, w której widok jaki zastałam mnie zszokował na dobre.

Na wyspie kuchennej stała miseczka z jedzeniem, szklanka soku pomarańczowego i postawiona karteczka. Podeszłam bliżej i najpierw chwyciłam za kawałek papieru znajdującego się na wyspie. Otworzyłam go usiłując przeczytać.

Przygotowałem ci warzywa na parze z ryżem. Zjedz wszystko, ponieważ dzisiaj trochę siły będziesz potrzebowała. Mam nadzieję, że ci posmakuje.
Smacznego, aniołku"

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz