17

626 22 4
                                    

Siedziałam na tarasie i popijając kawę wpatrywałam się w Aidena, który kąpał się w basenie. Pokazywał mi swoje popisowe triki jakich się nauczył przez ostatni czas. Zaliczały się do nich salta, skoki na bombe i nurkowanie. Przyglądałam się mu i kibicowałam, jak mamuśka, która nagrywa wszystko to, co robi jej oczko w głowie.

- Patrz teraz! - krzyknął i wskoczył do basenu okręcając się kilka razy w powietrzu, nazywając to śrubą.

- Wow! To było dobre! - krzyczałam z wyciągniętymi kciukami ku górze.

Na moje wsparcie uśmiechnął się i wyszedł ze zbiornika, aby chwilę później wytrzepać swój łeb centralnie na mnie. Zaczęłam się śmiać i zasłaniać rękoma, co i tak dużo mi nie dało.

- Jakie masz plany na dzisiejszy dzień? - dopytywał zabierając mi ciastko, które chciałam właśnie ugryźć.

- Nic specjalnego, zostanę w domu i się poopalam, a ty jakie masz?

- Również zostanę w domu i posiedzę z tobą dotrzymując ci towarzystwa. - zmierzwił moje włosy i usiadł obok na leżaku.

Gdy tak spokojnie siedzieliśmy nagle ktoś otworzył z hukiem drzwi wejściowe i wykrzykiwał moje imię. Nie zdążyłam nic zrobić, a mężczyzna szarpnął mnie za rękę w kierunku wyjścia. Aiden zerwał się z miejsca i usiłując mnie uwolnić z objęć tego bydlaka, został postrzelony w sam środek głowy.

Upadł bezwładnie na ziemię robiąc przy tym pusty dzięk. Łzy leciały mi strumieniami, ale twarz
pozostawała w szoku. Po chwili dopiero zerwałam się i zaczekałam krzyczeć, lecz mężczyzna nie odpuszczał i zaciągnął mnie do samochodu. Moje serce łupało o żebra, a oddech był tak szybki, jakbym conajmniej przed chwilą wróciła z maratonu. Wrzeszczałam, krzyczałam i płakałam dalej widząc mojego najlepszego przyjaciela - całe moje życie -  całego we krwi, z otwartymi oczami przepełnionymi strachem i bladym bezradnym ciałem.

Nagle poczułam szarpanie za ramię. Odgłosy zbliżały się do mnie z wielu stron, nie mogłam skupić się na tym, z której dokładnie one dochodziły.

- Rosalie. - słyszałam coraz to głośniej i wyraźniej, aż w końcu otworzyłam oczy i ujrzałam rozmazaną postać.

Po przetarciu oczu i zobaczeniu wyostrzonej sylwetki mężczyzny, podskoczyłam ze strachu odsuwając się od niego, jak najdalej tylko potrafiłam, do momentu dotknięcia plecami zagłówka łóżka.

- Co zrobiłeś z Aidenem?! Gdzie on jest? - podniosłam na niego głos.

Oczy mi się zaszkliły, a emocje buzowały razem z biciem mojego serca, które myślałam, że zaraz wyląduje na mojej dłoni. Rozglądałam się gwałtownie dookoła.

- O czym ty mówisz? - dopytywał zbity z tropu moim zachowaniem.

- Zabiłeś go! - przerażenie, które odczuwałam w tej chwili było tak silne, że nie mogłam złapać oddechu. Czułam jakby ktoś mnie dusił.

- Żadnego Aidena nie zabiłem. Musiało ci się coś przyśnić, uspokój się. - Zaczął się do mnie zbliżać, a ja usiłowałam dalej odsunąć, lecz zderzyłam się tylko ze ścianą.

- Nie uspokajaj mnie i nie zbliżaj się!

Czułam w nim tylko i wyłącznie zagrożenie.
Zło, które zaraz miało pozbawić mnie życia.

- Nie wiem, co ty brałaś, ale jeśli zaraz się nie uspokoisz to będziemy rozmawiać inaczej. - Zarys jego twarzy diametralnie się zaostrzył.

- Co? - zapytałam kpiąco - Mnie też zabijesz?

- Nie mam zamiaru brnąć w tą twoją gierkę. Wstań, musimy iść. - odsunął się na bezpieczną odległość chcąc zapewnić mi większy komfort, którego za nic nie odczuwałam.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1 ( W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz