34

333 18 7
                                    

                                       WILLIAM

Była taka drobna i lekka, że uniesienie jej nie sprawiało mi żadnego problemu. Byłem w stanie ją podrzucać aż po sam sufit. Jej piękno oślepiało mnie nawet, gdy była smolista noc.
  Wniosłem ją do sypialni sadzając na brzegu łóżka.

- Wrócisz, prawda? - w jej głosie wyczułem tyle wątpliwości i strachu, że jakieś dziwne uczucie oplotło moją klatkę piersiową.

- Oczywiście, że wrócę. Adrien za bardzo histeryzuje i nie potrzebnie sieje postrach.

  Nie miałem tendencji do okłamywania ludzi. Zawsze mówiłem prawdę nawet jeśli miało by to kogoś zranić, ale w tym przypadku - jeśli chodzi o Rosalie - nie byłem w stanie powiedzieć jej, że mój powrót graniczy z cudem. Wiedziałem jakie ma uzbrojenia Ares i czym mi one grożą. Nie sądziłem jednak, że będę miał dla kogo wrócić do domu, że ktoś w nim na mnie będzie czekać.

Czułem, że w końcu się na mnie otwierała, przekonywała i bardzo z tego powodu byłem szczęśliwy, lecz wiedziałem również, że odtrąci mnie, gdy tylko dowie się kim tak na prawdę jestem, czym się zajmuję i jaki potrafię być.

- Nie wygląda na człowieka rzucającego słowa na wiatr.

Słuszna uwaga, aniołku.
- Bo nie rzuca. Najzwyczajniej w świecie martwi się o swojego młodszego brata, nic więcej. Nie szukaj drugiego dna i nie zamartwiaj się nie potrzebnie.

Uspokajanie jej i w między czasie okłamywanie przyprawiało mnie o mdłości i wściekłość, którą ledwo byłem w stanie pohamować. Nie chciałem nigdzie wyjeżdżać, chciałem zostać z nią i pokazać, że nie jestem taki zły, mieć dla niej czas i poświęcać swoją uwagę, a przez ostatnie tygodnie zaniedbałem ją i nie poświęcałem się na tyle ile tego potrzebowała, co z reszta była w stanie mi wytykać. Gdy tylko wrócę z tej pojebanej podróży, od razu porozmawiam z nią i wszystko wytłumaczę. Nie jestem w stanie się więcej ukrywać, tym bardziej przed nią.

- Wiesz, co masz robić, gdy będzie się coś działo? - zapytałem podnosząc na nią wzrok.

Jej piękne lśniące niebieskie oczy lustrowały moją twarz.
Te niebieskie tęczówki przyprawiały mnie o zawroty głowy.

- Mam do ciebie dzwonić.

- Nie brzmisz zbyt przekonująco.

- Jak mam brzmieć przekonująco skoro nikt nic mi nie mówi, porwałeś mnie, przetrzymujesz w jakiejś willi i wiecznie wszystko zatajasz. Jak ja mam się czuć tu bezpieczna? Tym bardziej, że ciebie nie będzie, zostawiasz mnie z obcymi ludźmi i każesz się z nimi zaprzyjaźnić. To jest chore! - złapała się za włosy ściskając je w pięściach.

Było mi jej szkoda i rozumiałem ją, rozumiałem dlaczego tak się czuje i chciałem z całych sił jej wszystko wyjaśnić, ale nie mogłem. Jeszcze nie teraz.

- Zostaw te biedne włosy.

Ukucnąłem między jej nogami i chwyciłem za jej dłonie. Na jej twarzy rysowało się przerażenie, a w oczach zbierała się tafla łez.

- Musisz jechać?

Chciało mi się śmiać, gdy usłyszałem to pytanie. Ale nie dlatego, aby je wyśmiać tylko dlatego, że było takie... urocze.

- Znaczy, nie, że będę tęsknić czy coś, ale wiesz... Z tobą jednak dłużej przebywam i trochę pewniej się czuję. - speszyła się.

Mała, biedna, Rosalie się zawstydziła.

- Muszę, ale zapewniam, że wrócę tak szybko, jak będzie to możliwe. - pogłaskałem jej dłonie swoimi kciukami i spojrzałem głęboko w oczy.

Były takie śliczne, lśniące i przepełnione strachem. Normalnie ten strach by mi odpowiadał. Syciłem się nim lecz nie jej, nie złym samopoczuciem akurat tej kobiety.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz