3

695 27 17
                                    

Wyjeżdżając do pracy byłam bardzo podekscytowana faktem, że po dwóch tygodniach zobaczę się z rodzicami. Byliśmy dość zgraną rodziną, z mamą miałam najlepszy kontakt, a z ojcem ciężko stwierdzić, nie pamiętam kiedy ostatni raz jakoś dłużej pogadaliśmy, czy gdzieś wyszliśmy na obiad. Myślę, że w większości rodzin tak właśnie jest, że to matka spędza z dziećmi czas, a ojciec stroni bo nie potrafi nawiązać kontaktu.
Jednak pomimo słabego kontaktu wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć i przyjść z każdym problemem.

Gdy już zbliżałam się do pracy zobaczyłam puste miejsce parkingowe tuż przed wejściem do firmy. Było to moje miejsce w prezencie od szefa, gdy awansowałam na kierownika. Dostałam specjalną kartę, którą musiałam mieć za szybą, aby ochrona wiedziała, że to ja i żebym nie straciła wozu, jak niektórzy już śmiałkowie nie wiedzący co ich czeka. Bawili mnie tacy ludzie, którzy nic nie wiedzą, ale pchają się, bo tak im wygodnie.
Po szybkim i bezproblemowym zaparkowaniu ruszyłam w kierunku wejścia, w którym przywitali mnie ochroniarze wraz z recepcjonistkami. Za jedną z lad stała Anna, była średniego wzrostu blondynką, z włosami ściętymi na boba, miała troszkę ciałka, ale akceptowała je w stu procentach. Podziwiałam takie osoby, bo ja bym była już zakompleksiona. Jej twarz zdobiły delikatnie wykonane okulary, a makijaż podkreślał charakter jaki posiadała - czarna kreska, doklejone rzęsy, a w kącikach oczu i na kościach policzkowych rozświetlacz, wszystko podkreśliła czerwoną pomadką na ustach. Gdy tak się jej przyglądałam, postanowiła się odezwać.

- Cześć Rosalie! Jak ci mija poranek? - powiedziała z uśmiechem na twarzy.

- Hej Anno. Jak zawsze w pośpiechu, ponieważ nie umiem się nigdy wyrobić w czasie. - zaśmiałam się lekko sama z siebie. - a tobie jak mija poranek?

- Znakomicie, dzisiaj dzień wypłaty! Będę mogła iść na zakupki! - piszczała podekscytowana i nadawała jak katarynka o tym co, by kupiła, gdyby była w tym i tamtym sklepie. Ja za to wypłatę dostawałam tydzień później ze względów na to, że mój sektor miał inny program pracy i wynagrodzeń. Z jej potoku słów wyrwał nas męski głos bardzo dobrze nam znany. Spięta odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z naszym szefem.

- Panno Klein, miło panią widzieć. Zapraszam do mojego gabinetu. - gestem dłoni kazał mi iść razem z nim do windy.
Odchodząc od koleżanki popatrzyłam się na nią z przerażeniem, a zarazem podekscytowaniem. Drzwi windy zamknęły się i ruszyliśmy na samą górę, prosto do biura pana Scota. Z pierwszego aż na osiemnaste piętro przejechaliśmy w milczeniu. Mężczyzna był bardzo zamyślony, jakby nie był obecny w naszym świecie, może mi się tylko wydawało, ale postanowiłam przyjrzeć się mu dokładniej z bliska. Pracowałam dla niego już dwa lata, ale nigdy nie miałam okazji na rozmowę trwającą więcej niż 5 minut, co skutkowało tym, że nie miałam również okazji, aby uważnie przyjrzeć się jego wyglądowi.
Był wysoki, na oko metr osiemdziesiąt wzrostu, mogłam go podziwiać z dołu, jak w sumie większość osób. W blond włosach przebłyskiwały pojedyncze siwe włoski, twarz pokryta lekkimi zmarszczkami i jednodniowym zarostem. Miał ciemnoniebieskie oczy, czarne rzęsy oraz brwi. Jego szczękę podkreślały ostre rysy, a nos był lekko zgarbiony. Codziennie w garniturze, jak na taki wiek był dość postawnym mężczyzną, lecz największą uwagę przykuwał zapach jaki niósł za sobą. Woda kolońska unosiła się we wszystkich stronach, a gdy docierała do nozdrzy, rozpływałaś się w marzeniach.
Z moich myśli i obserwacji wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi. Kierując się do wyznaczonego miejsca, mój szef zaczął rozmowę.

- Czy miałem coś na twarzy lub we włosach, że tak mi się przyglądałaś ? -powiedział z lekkim uśmiechem, a ja czułam jak zaczynam palić buraka.

- Ja.. Nie, znaczy.., przepraszam. - spuściłam wzrok z jego twarzy kierując całą czerwoną twarz w stronę podłogi.

- Nie masz za co przepraszać. Sporo osób mi się przygląda, jestem przyzwyczajony, lecz ostatnio była taka nietypowa i lekko zawstydzająca sytuacja, gdy przez całą konferencję i pół dnia chodziłem z ketchupem na twarzy i krawacie, zachciało mi się hot doga- dodał zrezygnowany - dopiero jeden z pracowników odważył się mi o tym powiedzieć. Może i teraz mam coś na twarzy? - zapytał się z zadziornym uśmiechem, który wprowadził mnie w lekkie osłupienie. Chyba to zauważył i postanowił przejść do rzeczy.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz