35

315 19 5
                                    

                                        ROSALIE

Usłyszałam jak conajmniej dwa samochody odjeżdżają spod posesji. Siedziałam na brzegu łóżka i niekontrolowanie wypuszczałam na wolność spływające łzy jedna za drugą po moich policzkach. Widok walizek podstawionych pod drzwiami łamała mi serce przyprawiając mój mózg o flach backi. Mały, niewinny płacz przerodził się w szloch, który ciężko było mi opanować. Poczułam się znowu pozostawiona, czułam jakby osoba, która zaczynała być mi bliska znowu mnie zostawia i porzuca bez słowa, bez wyjaśnienia, bez krzty zapewnienia.

Schowałam twarz w trzęsących się dłoniach i nie dowierzałam w to, co właśnie się ze mną działo, co dzieje się wokół mnie i w moim życiu. Nigdy bym nie pomyślała, że teraz będę płakać, wręcz szlochać za mężczyzną, który mnie porwał, wyprał mózg przyprawiając o obłęd i rozkochiwał w sobie, a następnie zostawił. Wyjechał. Nawet nie zapewnił mnie odpowiednio dobrze, że wróci. Czułam w jego głosie dylemat mówiący o tym, że nie był pewien swojego przeżycia tej podróży. Wiedziałam, że nie był dobrym człowiekiem i im bliżej będzie dnia powrotu Williama, tym bardziej będę obawiać się rozmowy, w której w końcu wyjawi mi prawdę.
O ile w ogóle do niej dojdzie.

Starałam się oddychać, unormować nabieranie powietrza i je wypuszczanie, ale tętno wraz z sercem galopowało mi niemiłosiernie szybko.
Ręce miałam mokre od ociekających nimi łez, gluty z nosa prawie wypływały, a oczy były podkrążone ciemnymi sińcami i sporą opuchlizną. Zegar wskazywał parę minut po trzeciej. Byłam załamana tym, że teraz siedzie i ryczę w ogromnej willi znajdującej się w Mediolanie zamiast spokojnie spać w swoim ojczystym miasteczku, z przyjacielem za ścianą i świadomością, że nic mi nie grozi, gdy jest obok mnie. Tak bardzo za nim tęskniłam; za Aidenem i mamą. Mój ojciec wyrządził mi okropną krzywdę i nie jestem w stanie mu tego wybaczyć. Pomimo, że teraz cierpi, zasłużył sobie na to.

Siedziałam tak jeszcze chwilę i starałam się dojść do siebie. Miałam nadzieję, że moje szlochy nie doszły do Adriena, bo bym się chyba spaliła ze wstydu.
Przeanalizowałam, która teraz jest godzina w Los Angeles. Z moich obliczeń było około kilka minut po jedenastej. Aiden nie powinien już spać. Chwyciłam z szafki nocnej telefon i wystukałam numer do przyjaciela.

- Rosie? Wszystko dobrze?

Po usłyszeniu jego głosu, takiego zatroskanego i zranionego, rozpłakałam się z powrotem powracając do stanu sprzed paru minut.

- Cześć, Aiden. Obudziłam cię? - z drżącym głosem zadałam pytanie, które kosztowało mnie dużo wysiłku, aby opanować tłumiące w sobie emocje.

Stwierdziłam, że zamknięcie się w łazience zapewni mi większy komfort przed usłyszeniem mojej rozmowy przez niechcianych świadków.
Podskokami znalazłam się w łazience i usiadłam na zamkniętej desce od ubikacji. Zimne kafelki studziły moje rozgrzane stopy przyprawiając mnie tym samym o przeszywające dreszcze.

- Nie, szykuję się na sesję. Za godzinę jadę. Co się dzieje? Płaczesz? - mówił na jednym tchu.

Wyobraziłam sobie jego minę. Była taka smutna i bezsilna.

- Tak bardzo za tobą tęsknię! Dzieje się tyle rzeczy, że nie wytrzymuje psychicznie! Muszę milczeć, bo nie mam z kim porozmawiać. Każdy ma przede mną tajemnice, wiecznie się coś dzieje, nie koniecznie dobrego, a na dodatek skręciłam kostkę! William wyjechał, chuj wie czy wróci żywy! Jest tu jego brat, a później ma przyjechać siostra wraz z drugim, młodszym bratem. Czuję się tak źle z tym wszystkim, że zaczynam wariować! Aiden! Ja płaczę! Ja nie mogę pozwolić sobie na takie rzeczy, tyle lat nad tym pracowałam, zbierałam się do kupy, aby przezwyciężyć swoje słabości, a teraz co?! To wszystko poszło się jebać! Zostałam sama z obcym typem, cała zapłakana i złamana ze skręconą kostką!
- prawie darłam się do słuchawki przez buzujące we mnie hormony.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz