Blondyn o czarnych oczach zaparkował swój motor, następnie zszedł z niego i westchnął ciężko. Chłopak spojrzał w stronę cmentarza i kilkunastu grobów znajdujących się na nim. Czarnooki przez chwilę po prostu spoglądał na groby, myśląc o dawnych czasach. Pamiętał czas spędzony z bratem, jakby to było wczoraj. Shinichiro był najlepszym starszym bratem jakiego można było sobie wymarzyć. Mikey wziął wdech, po czym ruszył w stronę grobu swojej rodziny. Często tu bywał. Może to głupie ,ale chłopak lubił przesiadywać na grobie brata i czasem nawet opowiedzieć o tym ,co ciąży mu na sercu. Czarnooki szedł przed siebie ,aż w końcu stanął przed jednym z grobów. Blondyn niemal natychmiast zadrżał i złożył ręce by się pomodlić za brata. Czuł jak wspomnienia do niego wracają. Te czasy, kiedy siedział z Shinichiro w garażu, patrząc, jak ten majstruje przy motorach. Zapach smaru i dźwięk silnika był niczym melodia dla uszu blondyna.
- Shinichiro... tęsknie za tobą.- powiedział cicho czarnooki ,a następnie przykucnął przy grobie. Patrzył chwilę w przestrzeń, a jego oczy zdradzały jedynie chłód. Chłopak chwilę, po prostu trwał w tej pozycji, zanim się odezwał.
- Toman za niedługo znowu będzie walczył. Pomożesz mi podczas walki, prawda? Myśl ,że jesteś obok, zawsze podnosi mnie na duchu - powiedział blondyn, spoglądając na grób. Może i wydawało się to głupie ,ale takie rozmowy na grobie brata, dawały Mikeyowi ulgę i pozwalały na zrzucenie tego, co leży mu na sercu.
- czy ty byś podjął walkę, gdybyś był na moim miejscu? To niby tylko resztki Vallhali, niegroźne wyrzutki, ,jednak wybijają naszych. Chcą się pozbyć nas, kiedy jesteśmy sami. Co, jeśli ktoś ucierpi? - spytał czarnooki, wzdychając ciężko. Kolejne sekundy przynosiły jedynie ciszę. Wiatr szumiał, liście spadały z drzew ,a w oddali słychać było odgłosy ulicy. Czarnooki patrzył w przestrzeń, myśląc poważnie nad tym co powiedział. Zastanawiał się czy w ogóle powinien mieć wątpliwości. W końcu jego gang jest po to, by chronić ,a to pozostałości po vallhali zaczęły walkę.
- chyba za bardzo się tym przejmuję.- powiedział po chwili blondyn. Znowu nastała cisza. Głuche dźwięki z ulicy były jedynym, co teraz można było usłyszeć. Czarnooki przymknął oczy ,na chwilę wracając wspomnieniami do dnia, w którym razem z bratem byli na mieście. Cóż to był pierwszy raz, kiedy Shinichiro zabrał Mikeya na przejażdżkę motocyklem. Cały ten czas ,który spędził z bratem, był dla niego cenny. Wspomnienia o nim napawały Mikeya szczęściem, jak i delikatnym smutkiem. Tęsknił za nim.
- ostatnio Emma w końcu postanowiła zaprosić Ken-china na randkę. Dasz wiarę Shinichiro? W końcu się odważyłaby to zrobić. Mam nadzieje ,że teraz będzie tylko z górki. Może nawet w przyszłości będą mieli dziecko ,a Emma będzie mnie wyrzucać za drzwi, za wydzieranie się, kiedy jej syn ,albo córeczka będzie spać. - zaśmiał się chłopak, uśmiechając się i spoglądając w niebo. Cieszył się z tej kolorowej wizji przyszłości. Zasmucał go jedynie fakt ,że Shinichiro nie mogło w niej być. Blondyn już widział jak Emma bije go brudną ścierą za obudzenie jej dziecka ,a Draken i Mitsuya śmieją się wniebogłosy. Nie brakowało też Takemichiego i Hinaty. Ta dwójka obowiązkowo musiała być. Oczywiście gdzie Takemichi tam i Chifuyu. W idealnej wizji Mikeya było miejsce dla niego i jego kota.
- to cudowna wizja - powiedział sam do siebie chłopak. Rozmarzył się ,wyobrażając sobie jak Hinata i Takemichi przychodzą ze swoimi dziećmi ,by te mogły bawić się z dziećmi Drakena i Emmy.
- wiesz co Shinichiro? Nie wiem jak Emma będzie chciała nazwać swoje dzieci ,ale ja wiem jedno. Jak kiedykolwiek będę mieć syna to nazwę go twoim imieniem. Choć w sumie ,na razie przydałoby się mieć osobę, z którą można mieć dzieci. Hehe- powiedział blondyn ,po czym spojrzał po raz kolejny na grób. Trwała znowu głucha ciąża ,a Mikey jedynie patrzył przed siebie.
CZYTASZ
Tokyo Revengers: Past, Present and Future. ( Mikey x oc , Chifuyu x oc )
FanfictionTokyo to wielkie, jak i niebezpieczne miasto pełne groźnych przestępców. Mimo to, Tokyo ma też swoją jasną stronę. Gang Manji na czele ze swoim liderem, wcale nie jest taki zły jakby się wydawało i w brew pozorom walczą o swoją przyszłość. A może o...