Rozdział 49

34 1 2
                                    

- Myślę, że możemy wrócić do domu. Mamy chyba wszystko. - odezwał się chłopak o brązowych włosach. Starszy i wyższy od niego blondyn przytaknął, następnie spojrzał na listę zakupów.

- Mamy wszystko. Mogę przygotować nam tradycyjny Hiszpański obiad. Oczywiście nie zabraknie churros, bo byś mnie zabił, gdybym ich nie zrobił.- zaśmiał się Sol, następnie zgniótł listę i wyrzucił do kosza na śmieci. Skoro mieli już wszystko, nie było potrzeby, aby trzymać ten skrawek papieru.

- Mmmm~ jestem głodny. Chce do domu. Ja chcę już obiad, kolację i deser. - powiedział Liam, wyraźnie pokazując swój głód. Blondyn się zaśmiał, następnie poprawił swój szalik.

- Liam, ty zawsze jesteś głodny. - stwierdził blondyn, uśmiechając się delikatnie do brata.

- Nie moja wina. Lubię kiedy ty i Luna gotujecie. Macie tak dobre wyczucie smaku. Ja zawsze coś spalę. - stwierdził brunet, wzdychając ciężko na samo wspomnienie swoich kulinarnych przygód.

- Nie każdy potrafi gotować tak jak ja i Luna. Pamiętaj tylko, że jeśli kiedyś zacznie się palić, gaśnica jest obok lodówki, a numer na - Sol nie zdążył dokończyć, ponieważ Liam od razu mu przerwał.

- Mam więcej niż 8 lat. Nie musisz mi takich rzeczy tłumaczyć. - powiedział zielonooki. Widział, że nie jest najmądrzejszy, ale bez przesady. Umiał nie spalić domu. Tyle lat już żył na tym świecie i nigdy nie zdażyło mu się, spalić czegoś innego niż garnek.

- Spoko. Tylko się upewniałem. - stwierdził niebieskooki, idąc dalej przed siebie. Liam parsknął, następnie rozejrzał się po okolicy. O dziwo był duży ruch, jak na godziny, w których każdy jest w pracy, lub szkole.

- jest coraz zimniej. Nos mi zamarza.- stwierdził nagle Liam. Sol zaśmiał się, następnie poprawił dumnie swój szalik.

- Mówiłem ci, powtarzam co roku, szalik to podstawa. Gdybys nosił szalik, to byś tak nie zamarzał. - stwierdził blondyn. On zawsze był odpowiedzialny. Sol od dziecka zajmował się swoim rodzeństwem, musiał dbać o ich dobre samopoczucie i o to, by nie chorowali. Sam też musiał dbać o siebie, dlatego właśnie do teraz dba o najmniejszy szczegół. Miał wszystko. Czapkę, rękawiczki, kurtkę, szalik, ciepłe buty. Liam niestety bym mniej odpowiedzialny i nałożył na siebie tylko buty i kurtkę.

- Następnym razem powiedz tak, bym cię posłuchał. - stwierdził zielonooki idąc dalej przed siebie. Sol zaśmiał się cicho, następnie poprawił swoją czapkę. W pewnym sensie był zadowolony, iż ma ciepłe ubranie. Oboje szli przed siebie z zadowoleniem, aż w końcu usłyszeli nieznajomy głos.

- Hej. Ty, niski. Jesteś bratem tej dziewczyny co się kręci wokół Mikeya, co? - spytał obcy głos. Liam i Sol spojrzeli na kilku mężczyzn ubranych na czerwono. Wydawali się być groźni. Liam chwilę patrzył na mężczyzn, zanim ogarnął o co tak właściwie zapytali. Mówili o Lunie. Czyżby chcieli czegoś od niej? O nie. Nie ma mowy, by im pozwolił się nawet zbliżyć do siostry. Choć w sumie, gdyby spróbowali ,pewnie by pożałowali. Luna potrafiła czasem dopiec.

- Czego chcecie? - spytał ostro brunet. Sol zaś jedynie patrzył na mężczyzn, zastanawiając się o co może chodzić. Dobre wychowanie nakazywało mu grzecznie wyjaśnić sytuację, choć z drugiej strony, nie wyglądali za miło.

- Tylko porozmawiać. Mamy pewien interes. - stwierdził jeden z mężczyzn. Liam odłożył plecak na bok, razem z zakupami, następnie spojrzał na swojego starszego brata.

Tokyo Revengers: Past, Present and Future. ( Mikey x oc , Chifuyu x oc ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz