Rozdział 30

75 5 11
                                    

Zielonooka dziewczyna weszła do knajpki rozglądając się po pomieszczeniu. Było przyjemne i było tu ciepło. Mikey wszedł tuż za dziewczyną i nie czekając długo pociągnął ją w stronę jednej z ławek.

- uwierz mi. Mają tu bardzo dobre jedzenie. - powiedział blondyn. Dziewczyna posłusznie szła za nim i myślała nad tym wszystkim. Co ,jeśli rzeczywiście Mikey był zwykłym przestępcą i niczym więcej.

- siadaj. - powiedział czarnooki odsuwając brunetce krzesło. Zielonooka usiadła grzecznie po czym spojrzała na przestrzeń przed sobą.

- dobrze. Polecam ci hamburgera i frytki, filet z kurczaka zapiekany w serowej panierce albo - chłopak na chwilę urwał i uśmiechnął się.- bardzo, bardzo pysznego łososia z sałatką.- po tych słowach blondyn spojrzał na dziewczynę. Brunetka nie zdawała się być przekonana. Zielonooka wzięła kartę dań i zaczęła ją przeglądać ze znudzeniem.

- mogłabyś udawać ,że jest to dla ciebie przyjemne. - powiedział Mikey czując lekką irytację. Luna mówiła ,że nie jest głodna ,ale skoro już ktoś jej stawia jedzenie to mogłaby udawać ,że się cieszy. Brunetka jedynie westchnęła po czym odłożyła kartę.

- mówiłam ,że nie mam apetytu. Przykro mi ,że nie potrafię cieszyć się z tego ,że ktoś zmusza mnie do jedzenia. - powiedziała zielonooka po czym spojrzała na Mikeya. - może ... nie wiem... ty coś wybierz. Tylko niech nie ma laktozy i nie jest zbyt tłuste. No i ,jeśli zdecydujesz się na lody na ,które tak się gapisz ciągle to dla mnie bez wiśni. - powiedziała zielonooka lekko się uśmiechając. Chwilę trwała cisza po czym Mikey odwrócił wzrok.

- nie patrzyłem na lody. Po prostu lubię patrzeć na karty dań i rysunki w nich - powiedział chłopak patrząc się w okno. Luna przytaknęła po czym oparła głowę o dłoń.

-czy tak będzie już zawsze? Będziesz mnie zabierać ba obiady ?- spytała brunetka z zaciekawieniem. Mikey milczał chwilę ,zanim postanowił odpowiedzieć.

- nie. Czasami po prostu cię zbiorę na jedzenie. To źle?- spytał Mikey uśmiechając się lekko do Luny. Dziewczyna milczała chwilę zastanawiając się nad jego słowami. W sumie był miły ,ale czy to nie przesada? Pewnie gdyby nie usłyszała tej rozmowy na korytarzu nie podważała ,by wszystkiego co robi Mikey i tego co chłopak mówi. Teraz ,jednak każde jego słowo, czyn czy najmniejszy uśmiech zastanawiał ją. Co jeśli jest miły tylko po to ,by ją do siebie przekonać? Co jeśli ma jakiś plan wobec niej? Co jeśli planuje ją skrzywdzić? Co jeśli te jego miłe gesty i uśmiechy to tylko gra ,a Luna jest małą częścią jego planu ,który nie do końca jest dobry? Wszystko co chłopak robił ją zastanawiało. Do tego bała się. Co jeśli powie coś nie tak i za karę zostanie skrzywdzona? Nie wiedziała. Nie chciała wierzyć w złe plotki ,ale nie chciała też być naiwna. Nie umiała zdecydować co powinna czuć, zrobić ,jak się zachować.

- czyli zielony?- spytał nagle Mikey. Luna potrząsnęła głowa i spojrzała na chłopaka. Wyglądał na rozbawionego. Dziewczyna nie rozumiała o co chodzi. Siedziała cicho czekając na to aż chłopak wyjaśni jej o co chodziło mu z kolorem zielonym. Blondyn zaśmiał się i wstał.

- pójdę zamówić nam jedzenie ,a ty możesz dalej lecieć na księżyc- zaśmiał się chłopak. Zielonooka poczuła lekkie poklepanie po głowie po czym pozostała sama. Myślała chwilę nas tym co się wydarzyło.

Na księżyc?
Czy ja znowu odpłynęłam?
Nie spałam ,ale... moje odpływanie to zamyślenie się, zamknięcie oczy i wsłuchanie się w symfonię dźwięków jaką daje jej świat oraz częstym przysypianiu.

Tokyo Revengers: Past, Present and Future. ( Mikey x oc , Chifuyu x oc ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz