Zielonooka dziewczyna zamrugała kilka razy, kiedy jej przyjaciółka zniknęła. Nie wiedziała ,czemu tak nagle i szybko ją opuściła. Nawet nie pożegnała się tak, jak zazwyczaj się żegnały. Luna westchnęła ,jedynie idąc przed siebie. Poczuła falę zimna ,kiedy wiatr zawiał ,przypominając ,że już zima.
Huh. Bardzo zimno.
Nie wzięłam nic ciepłego.
Cholera.Pomyślała zielonooka. Dziewczyna powolnym krokiem poszła w stronę bramy wyjściowej szkoły. Brunetka zastanawiała się chwilę ,nad tym, czy powinna czekać. Niby Mikey mówił ,że po nią przyjedzie ,jednak nie było go nigdzie. Nie chciała też dzwonić, bo jeśli chłopak jedzie na motorze ,to lepiej ,by nie odbierał telefonu. Zielonooka zrobiła kilka kroków ,schodząc powoli po schodkach ,a kiedy już była na ostatnim schodku, noga jej objechała i tradycyjnie ,jak to każdej zimy, wylądowała na ziemi.
- DO CHUJA WAFLA!- krzyknęła niezadowolona brunetka ,kiedy poczuła ból po wylądowaniu na ziemi. Do tego śnieg dostał jej się do butów ,jak i przemoczył całe jej spodnie. Zielonooka westchnęła ciężko ,po czym powoli wstała ,jednocześnie czując ból w udzie.
- super. - powiedziała niezadowolona ,sama do siebie. Dziewczyna otrzepała się ze śniegu, jednak nie za wiele jej to dało. Była cała mokra ,a śnieg w butach sprawił ,że przestawała czuć stopy. Dziewczyna westchnęła smutno ,wiedząc ,że jeśli ktoś to widział ,to zapewne już się z niej śmieje. Nie myliła się. Cichy, znajomy śmiech rozniósł się po przestrzeni ,a Luna ,słysząc go ,po prostu zamarła, zaciskając dłonie na swoim cieniutkim sweterku.
- oj Lulu. Kiedy ty się w końcu nauczysz chodzić? Przecież masz już prawie osiemnaście lat. Myślałam ,że w tym wieku normalne osoby są już rozwinięte na tyle ,by umieć chodzić. - odezwał się głos. Luna westchnęła ciężko ,po czym spojrzała za siebie. Długie, ciemno-rude włosy rzuciły jej się od razu do oczu. Jasno-zielone oczy spoglądały na nią z pogardą ,a szyderczy uśmiech na twarzy dziewczyny sprawiał ,że Luna traciła całą chęć do życia.
- mówiłam ci już. Nie mów do mnie Lulu. - powiedziała Luna bez żadnego wyrazu. Jej głos był pusty. Zupełnie tak, jak by nie miała żadnych uczuć, jedynie nutka rozpaczy była słyszalna w jej głosie.
- ależ Lulu ,ja tak mówię ,by pokazać ci ,jak bardzo cię kocham. - powiedziała rudowłosa dziewczyna, podchodząc powoli w stronę Luny. Miała jasną cerę, jej twarz pokryta była piegami, do tego miała ostry, wyzywający makijaż. Była ubrana w dość drogie, modne ciuchy. Nic dziwnego. Jej ojciec miał własną markę.
- Ruby ,błagam cię. - poprosiła Luna z nadzieją. Ruby, bo tak miała na imię rudowłosa dziewczyna, od dawna już znała się z Luną. Brunetka nie raz wspominała czasy ,w których były przyjaciółkami. Z czasem ,jednak Ruby, odwróciła się od Luny i zaczęła jej dokuczać. Brunetka nie przejmowała się tym za często ,ale fakt, iż Ruby wiedziała o Lunie bardzo wiele rzeczy ,sprawiał ,że brunetka bała jej się sprzeciwiać. Bała się walczyć. W końcu Ruby ma pieniądze, mogłaby z łatwością kupić sobie alibi, niewinność czy inne rzeczy tego typu. W dodatku to ,co wiedziała o Lunie ,mogłaby powiedzieć całej szkole.
- oj Lulu. Skarbie moje złote. Wiesz doskonale ,że miesiąc wymiany uczniowskiej to zbyt długi okres czasu. Stęskniłam się za tobą.- powiedziała zielonooka dziewczyna o rudych włosach. Ruby zupełnie nagle ,objęła brunetkę od tyłu i przytuliła ,dając głowę na jej ramię.
- co teraz chcesz zrobić?- spytała Luna ,czując dreszcze przebiegające całe jej ciało. Brunetka wolałaby być już gdzieś daleko. Co więcej, Mikeya dalej nie było. Czyżby zapomniał? Może to Luna coś pomyliła i chłopak wcale po nią nie przyjedzie?
CZYTASZ
Tokyo Revengers: Past, Present and Future. ( Mikey x oc , Chifuyu x oc )
FanficTokyo to wielkie, jak i niebezpieczne miasto pełne groźnych przestępców. Mimo to, Tokyo ma też swoją jasną stronę. Gang Manji na czele ze swoim liderem, wcale nie jest taki zły jakby się wydawało i w brew pozorom walczą o swoją przyszłość. A może o...