Rozdział II. Stultum est timere.

3K 85 17
                                    

Od przeprowadzki minęło już parę dni. Nowy pokój zupełnie różnił się od poprzedniego. Tutaj dominowała czerń, mrok. Czyli to, co uwielbiałam najbardziej, a nierozpakowane pudła i zaklejone kartony dodawały pomieszczeniu surowości. Rozpakowałam jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, jednak nie miałam ochoty na wyciąganie innych przedmiotów, ani na żadne dekorowanie.

Przez prawie tydzień nie opuściłam mojego pokoju. Nie sądziłam, że gdy ojciec mówił o mojej pierwszej akcji miał na myśli studiowanie papierkowej roboty. Miałam dowiedzieć się wszystkiego o osobie, którą miałam zabić i sama stwierdzić czy taki los jest jej pisany. Oczywiście Marcus znał odpowiedź na to pytanie, ale ja musiałam wybrać poprawną.

Jak na razie wiedziałam tylko tyle, że należał do grupy przestępczej, która zajmowała się handlem ludźmi. Był jedynie pionkiem, zajmującym się namierzaniem ofiar, co oznaczało, że tak naprawdę nie miał krwi na rękach. Osoby, którym podawał współrzędne wykonywały brudną robotę. Zostało mi jeszcze dowiedzenie się czy robił to z własnej woli czy może był zastraszany.

Takie wykonywanie zleceń nie było popularne w naszym fachu. Wraz z tatą oddzieliliśmy się od rodziny właśnie z tego powodu. Wyznaliśmy inne wartości. Morriganowie byli zabójcami bez sumienia. Likwidowali wszystkich, na których dostali zlecenie nie patrząc czy na to zasługują. Mój ojciec próbował zejść na inną ścieżkę, przez wiele lat próbował zmienić naszą rodzinę, jednak oni pozostawali nieugięci.

Dopiero gdy się urodziłam postanowił ze mną uciec. Odciął mnie od matki, abym nigdy nie zeszła na drogę mroku. To, co robiliśmy nazywał "lepszym złem", o ile coś takiego w ogóle istniało. Dołączyliśmy do organizacji, która zabijała na zlecenie. Jedyną różnicą było to, że musieliśmy mieć do tego powód. Właśnie dlatego teraz czytałam życiorys Blake'a Madisona, by dowiedzieć się czy ma coś za uszami.

Głęboko odetchnęłam, czując wielkie zmęczenie. Siedziałam nad tym parę godzin, a była dopiero czternasta. Postanowiłam odpocząć zanim ponownie do tego wrócę.

W pierwszej kolejności skierowałam się do łazienki. Weszłam pod strumień zimnej wody, próbując pozbyć się znużenia. Dokładnie umyłam włosy, a następnie całe ciało. Wychodząc spod prysznica otuliłam się białym ręcznikiem i usiadłam przy toaletce. Na co dzień się nie malowałam, ale do głowy wpadł mi pewien pomysł. Od przeprowadzki nie miałam okazji zwiedzić miasta, więc musiałam to szybko zmienić.

Podkręciłam rzęsy, nakładając na nie subtelną ilość tuszu. Rzadko to robiłam, bo były czarne jak smoła, zupełnie jak moje brwi i włosy. Dzięki mojej urodzie nie musiałam przykładać wiele wysiłku podczas szykowania się. Bladą cerę ociepliłam różem w pudrowym odcieniu i lekkim konturowaniem.

Podeszłam do szafy z zamiarem wybrania części garderoby, ale otwierając ją przypomniałam sobie, że reszta rzeczy dalej jest zapakowana w kartonach. Nie miałam innego wyjścia niż rozpakować się.

Po dobrej godzinie połowa pudeł zniknęła z mojego pokoju. Zaprzestałam układanie ubrań na półkach, gdy znalazłam to czego szukałam. Ustawiłam się przed lustrem, które znajdowało się tuż obok drzwi. Wsunęłam na siebie czarne, proste spodnie, a do tego koronkowy top z głębokim dekoltem. Przednie pasma włosów założyłam za uszy i resztę zarzuciłam na plecy. Całość dopełniła srebrna biżuteria z zielonymi kamieniami, które idealnie komponowały się z kolorem moich oczu.

Schodząc na dół zauważyłam Marcusa, siedział na kanapie, czytając książkę. Znajdował się tyłem do mnie, więc starałam się bezszelestnie przejść za nim. Poruszanie się jak cień miałam we krwi, w poprzednim domu zrobiłabym to bez problemu, ale nie tutaj. Nadepnęłam na deskę, która wydała przeraźliwy dźwięk skrzypienia. Mężczyzna w mgnieniu oka odwrócił się w moją stronę.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz