Rozdział XXIV. Mea culpa

1.9K 79 7
                                    

Pierwszym co zarejestrowałam był okropny ból całego ciała. Czułam się jak po intensywnym dniu treningów. Czułam także, że coś nie było na swoim miejscu. Materac, na którym leżałam był zbyt miękki, a unoszący się zapach był inny. Był ciepły i w pewnym sensie uzależniający.

Piżmo i mięta.

I wtedy wszystko do mnie dotarło. W mgnieniu oka podniosłam się do siadu, otwierając oczy. Na chwilę oślepił mnie blask słonecznych promieni, jednak nie przeszkodziło mi to w zrozumieniu, że nie znajdowałam się w swoim pokoju. Usłyszałam pomruk z prawej strony i z niechętnie odwróciłam wzrok. Ujrzałam Azraela, leżącego na plecach. Jedna jego ręka była wyciągnięta w moją stronę, co oznaczało, że musiałam na niej spać.

Ja pierdole...

Powoli wygrzebałam się spod kołdry, tak aby nie obudzić chłopaka. W pośpiechu chodziłam po pomieszczeniu w poszukiwaniu swoich ubrań, aż w końcu znalazłam wszystkie i je na siebie założyłam. Ciągle wracały do mnie obrazy poprzedniej nocy. Nie żałowałam, ale nie mogłam tutaj dłużej zostać. Zgarnęłam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania.

Stojąc w windzie i przestępując z nogi na nogę poczułam wibrację telefonu. Wyciągnęłam go i odczytałam wiadomość.

Nieznajomy: To było twoim błędem, skarbie.

Przewróciłam oczami i prychnęłam pod nosem. Jeśli wciąż myśli, że te jego wiadomości jakoś mnie ruszają, to jest w wielkim błędzie.

~*~

Zaczęło mnie mdlić od zapachu tego miejsca. Czekałam już od dobrych piętnastu minut na Azraela, jednak nawet nie dał mi znaku życia. Chciałam już sięgnąć po telefon, aby do niego napisać, lecz znajomy głos mnie zatrzymał.

– Przyszła już? – zapytał, siadając obok mnie na skórzanej kanapie.

Rozejrzał się po całym pomieszczeniu, aż w końcu jego wzrok padł na mnie. Zmarszczył brwi, wyczekując odpowiedzi, jednak ja nie byłam w stanie się odezwać. Po naszym zbliżeniu widzieliśmy się raz, gdy omawialiśmy cały plan wraz z resztą. Zachowywaliśmy się normalnie w stosunku do siebie, zupełnie tak jakby nic się nie zdarzyło, jednak teraz... teraz było inaczej.

– Nie – odpowiedziałam, potrząsając lekko głową. – Ale powinna zaraz być.

Odwróciłam głowę, skanując lokal. Nie chciałam na niego patrzeć, bo gdy tylko to robiłam przypominała mi się nasza wspólna noc. Przypominało mi się wszystko, to jak się na to zgodziłam bez chwili wahania i wszystkie słowa jakie wtedy padły. Jak już mówiłam – nie żałowałam. Tylko właśnie to chyba było najgorsze, ponieważ nie czułam już wobec niego złości, gdy tylko pojawiał się przed moimi oczami.

– Jones już siedzi przy barze – mruknął niechętnie.

Siedział tam odkąd przekroczyłam próg lokalu. Musiałam przemknąć obok niego niezauważona i przez wielu natarczywych facetów, którzy zaczepiali mnie na każdym kroku było to bardzo ciężkie. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że mnie nie rozpoznał. Wiedziałam, że gdyby okazało się inaczej to nawet, by się ze mną nie skonfrontował. A przynajmniej nie teraz.

– Przyszła. – Kiwnął głową w punkt przed sobą.

Zerknęłam w stronę wejścia i rzeczywiście ujrzałam Nicole. Wyglądała olśniewająco. Złote loki spływały jej na pierś, a chabrowa sukienka połyskiwała w światłach reflektorów i odsłaniała dekolt. Nad wyraz mocny makijaż lekko kontrastował z jej urodą, jednak i tak nie odebrało jej to wdzięku.

Razem z chłopakiem kryliśmy się w jednej z lóż na uboczu. Nie mogliśmy pozwolić, aby ktokolwiek zauważył jak przypatrujemy się tej dwójce. Nie pałałam zbyt dużym entuzjazmem w przeciwieństwie do bruneta, który przyglądał się im z widocznym zaciekawieniem. Do tej pory nie byłam przekonana do tego planu i jednocześnie bałam się o Ryder. Edwin nie był pierwszym lepszym gościem, którego można było omamić słodką gadką i seksownym wyglądem.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz