Ostatnie dni spędziłam na rozmyślaniu oraz wyczerpującym trenowaniu, aby nie zatracić się w otchłani własnego umysłu. Wiele rzeczy było nie na swoim miejscu, a ja nie wiedziałam jak to naprawić. Przez całe swoje życie uważałam, że dołączenie do organizacji będzie moim wybawieniem. Sprawi, że wszystkie problemy, z jakimi się zmagałam, magicznie znikną, a mój los będzie należał jedynie do mnie. To nierealne wyobrażenie pozwoliło wytworzyć mi złudną nadzieję na lepsze jutro.
Mimo że bycie członkinią Pax Latores, a także noszenie wpływowego nazwiska zrzuciło na mnie bombę w postaci pokręconej rodzinki, pragnącej mojej śmierci to nie to znajdowało się na szczycie mojej listy rzeczy, których chciałabym pozbyć się ze swojego życia. Na samej górze znajdowało się coś gorszego, mroczniejszego i... nieuchwytnego.
On.
Byłam pewna, że zwiał z zakładu, jednak jak dotąd nie podjęłam żadnych działań, aby go znaleźć, dlatego że nie wydawał się być tak niebezpieczny jak wcześniej. Miałam świadomość, że musiałam prędzej czy później zająć się tą sprawą, ponieważ nie mógł bezkarnie chodzić po ulicach miasta i zastraszać mnie swoimi głupimi wyczynami. Od dłuższego czasu nie zaszczycił mnie swoją obecnością, chociaż mogło zwiastować to jedynie ciszę przed burzą. Myśląc o tym doszłam do wniosku, że nie chciałam go szukać z jednego bardzo ważnego powodu - wtedy wszystko, by wróciło. Wróciłyby wspomnienia z nastoletniego okresu, emocje jakie wtedy odczuwałam i różne plany, których nigdy nie wypowiedziałabym na głos.
Choć wiedziałam, że byłam silniejsza niż parę lat temu to miewałam chwilę zwątpienia. A teraz dotarłam do momentu, gdy zachód słońca sprawiał, że zimny pot lał się po moich plecach...
– Co pijesz? – Niski, przyjemny głos wyrwał mnie z letargu. Zerknęłam na czekoladowe oczy chłopaka, a następnie, siedząc na obrotowym krześle, odwróciłam się przodem do niego. Posłał mi zawadiacki uśmiech, który odwzajemniłam.
– Niestety nic – westchnęłam. – Prowadzę.
Denver kiwnął głową, po czym złożył zamówienie. Oczywiście siedzieliśmy w Absolution, więc widok znajomego blondyna za ladą absolutnie mnie nie zdziwił. Zayn popatrzył na mnie kątem oka, podsuwając mi pod nos szklankę wody, chociaż o nią nie prosiłam. Z uśmiechem na ustach, podziękowałam mu. Myślałam, że od nas odejdzie, jednak chłopak miał inny plan. Kiedy Delgado nie patrzył w naszą stronę rozszerzył oczy, a także uniósł brwi, dyskretnie wskazując na bruneta, jednocześnie w dziwny sposób rozciągając wargi. Nie miałam pojęcia o co mu chodziło, więc jedynie przewróciłam oczami i wróciłam wzrokiem do Denvera. Po dosłownie paru sekundach poczułam wibracje telefonu, znajdującego się w mojej dłoni. Próbowałam stłumić śmiech, który chciał wyrwać się z mojego gardła na skutek treści wiadomości.
Zayn: Gdzie ty go znalazłaś?
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Mallory: Chodzimy razem na treningi, nic wielkiego.
Zayn: Lepiej, żeby Az go nie zobaczył.
Prychnęłam pod nosem, blokując urządzenie. Już nas razem widział i po wiadomości jaką od niego dostałam mogłam się domyślać jaki stosunek miał do tego wszystkiego. Był o to, cholernie zazdrosny, a mnie to w żaden sposób nie ruszało. Nie byłam jego własnością i mogłam robić co tylko chciałam.
Nie planowałam stworzyć głębszej relacji z Denverem. Jak na razie był dla mnie jedynie dobrym kolegą, a także świetnym partnerem do sparingów. Spotkaliśmy się parę razy i mogłam śmiało powiedzieć, że go polubiłam.
Brunet popijał drinka, a ja wodę, którą podał mi Zayn. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż Denver podjął temat.
– Chciałem przeprosić za to jak ostatnio zachowałem się na treningu. Za to jak dopytywałem się o tamtego chłopaka, nie powinienem był tak na ciebie naciskać.

CZYTASZ
Kill me First [18+]
Teen FictionMallory Morrigan zaczyna nowe życie wraz z dniem osiemnastych urodzin, zakończenia szkoły i wyprowadzki do nowego kraju. Mieszka sama z ojcem, który należy do organizacji płatnych zabójców. Oddzielili się od rodziny, ponieważ wyznawali inne wartości...