Rozdział XXVI. Mortui vivos docent

1.5K 78 4
                                    

– Możecie wejść! – zawołał.

Do pokoju weszło trzech ochroniarzy. Każdy był uzbrojony i wyglądali jakby naprawdę znali się na rzeczy. Zaczęli wyciągać pistolety. Nawet nie zdążyłam mrugnąć, gdy usłyszałam trzy wystrzały. Trzej mężczyźni, którzy przed chwilą weszli do pomieszczenia leżeli martwi. Z kulą w głowie.

Odwróciłam się w stronę Kenjiego. Szybko przemieścił broń z miejsca, w którym znajdowali się ochroniarze na Edwina, z którego twarzy odpłynęły wszystkie kolory. Nie spodziewał się tego, zupełnie tak jak wszyscy obecni. Chłopak postąpił nierozważnie. Jones w każdej chwili mógł skrzywdzić dziewczynę, ale on o tym nie myślał.

– Nic jej nie zrobisz – warknął Kenji, mocniej zaciskając spluwę w dłoni.

Był naładowany emocjami. Nie myślał trzeźwo. Nie, gdy ważna dla niego osoba była w niebezpieczeństwie.

– A to niby dlaczego? – zapytał rozbawiony mężczyzna i docisnął nóż do krtani dziewczyny.

Atmosfera była napięta. Wszyscy bali się odezwać, dlatego, że jeden niewłaściwy ruch mógł spowodować tragedię. Jako jedyna postanowiłam coś zaradzić. Może i w tym momencie nie byłam lepsza od Sheltona, bo moim sposobem było igranie z ogniem.

– Bo wolałbyś ją sprzedać – odpowiedziałam pewnie, unosząc wzrok na Jonesa. Spojrzenia wszystkich osób padły na mnie, a w pomieszczeniu zapanowała idealna cisza. Każdy z nich czekał na mój ruch. – Jesteś na tyle pazerny, że nie przepuściłbyś takiej okazji – syknęłam.

Zmrużyłam oczy i z nikłym uśmiechem przybliżyłam się o krok. Zauważyłam jak kropelka krwi spłynęła po szyi Ryder. Dyszała przez otwarte usta i wciąż trzymała jego dłoń, próbując ją od siebie odsunąć. Uderzyła we mnie zadziwiająca pewność siebie, jednak nie byłam przekonana co do swoich słów, więc musiałam udawać, aby jakkolwiek wpłynąć na Edwina. Z mocą odrzuciłam ostrze i podeszłam bliżej, tak że dzielił mnie od niego niecały metr. Byłam bezbronna. Nie zawładnęła mną panika, a umysł pozostał czysty. Nie słyszałam alarmu, który zaczął w nim wyć. Moim jedynym celem było uratowanie tej dziewczyny.

Bo Nicole Ryder jako jedna z niewielu na to zasługiwała.

– W twoich ramionach stoi szczupła, seksowna blondynka – ciągnęłam. – Jak myślisz, ile potencjalnych kupców, by się nią zainteresowało? Jak myślisz, jaką daliby cenę? – Czułam się okropnie, gdy wypowiadałam te wszystkie słowa. Traktowałam ją jak najcenniejszy eksponat w muzeum, jak przedmiot. Lecz musiałam. – Pamiętaj, że każda skaza obniża cenę.

Źrenice mężczyzny lekko się rozszerzyły, kiedy zerknął na ranę, widniejącą na jej gardle. Wiedziałam, że moja wypowiedź przyczyniła się do decyzji, którą podjął. I zrobił dokładnie to, co chciałam.

Przeniósł obie dłonie na plecy dziewczyny i pchnął ją z całej siły. Upadła obok mnie, wpadając w ramiona jednego z chłopaków. Nie ruszyłam się, wiedząc co zaraz nastąpi. Edwin jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i ustawił w dokładnie takiej samej pozycji, w której jeszcze przed chwilą trzymał Nicole.

Przeszedł mnie znajomy dreszcz, gdy zimny metal zetknął się z moją nagą skórą. Pozostałam opanowana, nie czując strachu.

– A ty, jak myślisz? – szepnął chrapliwie w moje ucho. – Jaką daliby cenę za twoją głowę? Każda organizacja na świecie pragnie śmierci Morrigana, to wy jesteście cenni.

Możliwe, że właśnie wykonałam na sobie wyrok, ale miałam to w dupie. Nie bałam się go, ani tego co zamierzał zrobić. Zaśmiałam się szyderczo, czując jak nóż rani moją skórę. Wbijał się coraz głębiej, a ja odczuwałam jedynie euforię i prawdziwe rozbawienie jego słowami.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz