Rozdział XVII. Puto quod molestus es

1.7K 74 18
                                    

– Możesz, kurwa tak nie robić? – syknęłam, słysząc ciche kroki.

Azrael właśnie wchodził do mojego pokoju przez, jebane drzwi wejściowe. Nie zwróciłam na to większej uwagi, bo chyba się przyzwyczaiłam albo byłam już tak cholernie zmęczona, że nie chciało mi się tego komentować. Przechadzał się po pomieszczeniu jakby ono należało do niego. W dodatku mnie zignorował i zajął się przeglądaniem rzeczy, które znajdowały się na moich półkach. Na wszystkie patrzył beznamiętnie, bez żadnych emocji, jednak gdy zatrzymał się przy ostatniej jego oczy błysnęły.

– Nie wyglądasz na osobę, która czyta – rzucił zaczepnie, chwytając jedną z książek.

– Dzięki? – sarknęłam, przewracając oczami. Odwróciłam się na krześle z powrotem zawieszając wzrok na biurku.

Od paru godzin siedziałam nad aktami Edwina i całej jego działalności przez co naraziłam się na potężny ból głowy, który nawet po tabletkach przeciwbólowych nie chciał ustąpić. Chociaż teraz jeszcze bardziej się nasilił, zapewne przez chłopaka, wypalającego mi dziurę w plecach swoim spojrzeniem.

"Coraz więcej kochał się w swej piękności i coraz więcej interesowało go zepsucie własnej duszy..."

– Będziesz mi teraz cytował Oscara Wilda? – Prychnęłam pod nosem.

Zerknęłam na niego, orientując się, że on już na mnie patrzył. Wydawał się zdziwiony tym, że nawet po tak krótkim fragmencie poznałam pisarza. Nie było to dla mnie trudne, ponieważ Portret Doriana Graya był jedną z moich ulubionych powieści.

Ponownie spojrzałam na papiery przed sobą. Nie byłam w stanie się już skupić chociaż próbowałam z całych sił.

– Zaznaczasz ciekawe fragmenty – powiedział. – Niektóre dają do myślenia.

– Zaznaczam wszystko co jest warte uwagi.

– Właśnie widzę – odparł z nutą rozbawienia w głosie.

Jego reakcja podkusiła mnie, aby sprawdzić co robił. I cieszyłam się, że to zrobiłam, ponieważ w jego dłoniach widniał tytuł Haunting Adeline. W sekundę do niego doskoczyłam i wyrwałam książkę z rąk, układając z powrotem na swoim miejscu. Dziękowałam Bogu, że zareagowałam tak szybko, bo zaczynał sprawdzać fragmenty, które nie dawały do myślenia, a wręcz odmóżdżały.

– Po co przyszedłeś? – zapytałam ostro, zmieniając temat.

– Współpracujemy, zapomniałaś już?

Czemu on musiał mnie tak, kurwa irytować?

– Pokaż co masz – nakazał i podszedł w stronę biurka.

Usiadłam na krześle, a Azrael na łóżku, ułożonymi prostopadle do mnie. Odchylił się do tyłu opierając na łokciu, a ja podałam mu najważniejsze papiery. Skanował kartkę z informacjami, co chwilę marszcząc brwi, jakby do końca nie rozumiał co jest tam napisane.

– Te jego "schadzki" trwają od dobrych paru lat. Nikt, nigdy się tym nie zainteresował na poważnie. Podobno dla policji była to zbyt ciężka i zawiła sprawa, żeby to rozwiązać i złapać Jonesa, ale nigdy nie ogłosili oficjalnie, że coś z tym robią. Wszyscy wiedzą, że takie miejsce istnieje i co się w nim dzieje, lecz każdy przymyka oko – oznajmiłam na jednym tchu.

– Tyle to ja sam wiem – mruknął.

Przewróciłam oczami, przez sposób w jaki się zachowywał.

– To może powiedz mi co wiesz, żebyśmy... Nie wiem, połączyli siły, czy coś w tym stylu?

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz