Rozdział XI. Ex nihilo nihil fit

1.9K 75 11
                                    

Ze snu wyrwał mnie huk, przez który poderwałam się do góry. Potem usłyszałam trzask. A następnie... Nic. Cisza była głośniejsza, niż poprzednie dźwięki. Próbowałam unormować swój puls, aby nie przeszkadzał mi w namierzeniu kolejnych odgłosów. Poczułam nagły niepokój, który na moment mnie sparaliżował. Na szybko chwyciłam coś, czym mogłabym się obronić. Padło na nóż, który leżał na szafce nocnej tuż obok łóżka.

Nie pamiętam, bym tam go zostawiła...

Wyswobodziłam się spod zimnej kołdry, a kiedy stanęłam na nogach poczułam, że moje ciało jest ociężałe. Powieki same mi się zamykały. Przez okno zauważyłam, że na zewnątrz panował mrok, co oznaczało, że był środek nocy. Podeszłam do drzwi i przyłożyłam do nich jedną stronę twarzy. Nasłuchiwałam. Cisza.

Delikatnie uchyliłam drzwi i wysunęłam przez nie głowę. Wszystko było spowite czernią przez co nic nie widziałam. Poruszałam się bezszelestnie jednak moje dudniące serce można było usłyszeć z daleka. Wyszłam na korytarz i przemierzałam go dopóki nie zauważyłam czegoś podejrzanego. Przystanęłam dopiero przy gabinecie ojca, z którego dochodziły stłumione odgłosy szamotaniny.

Mocniej zacisnęłam palce na rękojeści. Oddychałam coraz szybciej, a ręce zaczęły mi drżeć. Po chwili zobaczyłam, że drzwi od pomieszczenia zostały lekko uchylone. Otworzyłam je szerzej i jako pierwszego ujrzałam ojca.

Przełknęłam wielką gule, która wyrosła w moim gardle. Praktycznie leżał na biurku, a jego ciało przyciśnięte do drewnianej powierzchni przez jakiegoś mężczyznę. Ten widok zmroził mi krew w żyłach, bo był w potrzasku. Pierwszy raz widziałam jak nie daje rady.

W tamtej chwili zadziałałam instynktownie. Wbiegłam do pokoju i gdy chciałam zaatakować intruza ten się odwrócił. Momentalnie się zatrzymałam, a ostrze zawisło nad jego twarzą, w którą celowałam. Widząc go nie byłam w stanie zadać ciosu. Wyglądał jakby nosił maskę. Cała twarz została naznaczona wielkimi, długimi bliznami. Pokrywały każdy odsłonięty kawałek skóry.

To jednak nie było najgorsze. Próbowałam tego nie robić, ale spojrzałam w jego oczy. Białe. Puste. Przesiąknięte wszystkim, czego nigdy nie chciałabym spotkać. Gdy zdał sobie sprawę z tego jak na mnie działał – uśmiechnął się. Szeroki uśmiech, który wydawał się być nawet szerszy przez kolejne blizny w ich kącikach.

Nagle się zamachnął, a ja...

– Ah!

– Kurwa! – pisnęłam, podrywając się w miejscu.

Byłam cała spocona, koszulka lepiła mi się do pleców. Złapałam się za klatkę piersiową, zupełnie jakby to miało mi pomóc w uspokojeniu szalejącego serca.

Coś mnie obudziło. Jakiś dźwięk, którego nie byłam w stanie zidentyfikować, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Cieszyłam się, bo to coś wyrwało mnie ze snu.

Z koszmaru połączonego ze wspomnieniem.

Przecież ja to wyparłam. Koszmary nie pojawiały się od paru lat. Dlaczego akurat teraz? Musiałam odetchnąć, bo czułam jak się duszę. Wspomnienia wracały do mnie ze zdwojoną siłą. Nie byłam w takim stanie odkąd...

Nikt cię nie uratuje.

Zostałaś sama.

Będziesz błagała o śmierć.

Nie, nie mogłam. Pobiegłam do łazienki i zerwałam z siebie wszystkie ubrania. Stanęłam pod strumieniem zimnej wody, oparłam czoło o zimne kafelki i walczyłam o oddech. Usiadłam w brodziku i się skuliłam. Nie wiedziałam ile czasu tak spędziłam, ale gdy już było lepiej przebrałam się w świeże ubrania i wróciłam do pokoju.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz