Rozdział XXXVI. Terra incognita

1K 50 6
                                    

Nie zemdlałam, chociaż byłam temu bliska. Moją głowę rozdzierał pulsujący ból, a mdłości wracały raz po raz. Nie byłam w stanie określić ile minęło czasu, odkąd lekarz brutalnie stwierdził, że ważna dla mnie osoba odeszła z tego świata. Spojrzałam wprost w jego oczy, w których było doskonale widać ciężar, związany ze stratą pacjenta, jaki ze sobą niósł.

– Czy... – zaczęłam, choć wysuszone na wiór gardło nie pozwoliło mi dokończyć. Starałam się zachować zimną krew, lecz nie było to łatwe nawet po wszystkim co w życiu przeszłam. – Czy mogłabym go zobaczyć?

Moje pytanie najwidoczniej zszokowało wszystkich obecnych, ponieważ zwrócili wzrok ku mnie w bardzo szybkim tempie. Na ich twarzach malowała się dezorientacja.

– Twój tata nie jest w najlepszym stanie, jego ciało nie jest takie jakim widziałaś je po raz ostatni...

Lekarz zaczął przekonywać mnie, że nie jest to dobry pomysł, nie wiedząc kim byłam, ani czym się zajmowałam. Potrząsnęłam głową, aby odtrącić od siebie te wszystkie wizje i wspomnienia, a następnie spojrzałam błagalnie na funkcjonariusza w podeszłym wieku.

– Proszę – załkałam.

Z początku nie wydawał się być przekonany, jednak po chwili skierował swoje następne słowa do blondyna.

– Pozwól jej.

– Miles, to nie jest dobry...

– Sinclair, pozwól jej – powtórzył dosadniej. – Mi pozwoliłeś.

Mężczyźni przez chwilę toczyli ze sobą walkę na spojrzenia. Sinclair uległ jako pierwszy. Skinął głową, po czym pokazał gestem dłoni, abym za nim podążyła. Ruszyłam niepewnym krokiem w stronę wielkich dwuskrzydłowych drzwi. Przed wstąpieniem do środka wzięłam kilka głębszych wdechów. Nie wiedziałam czy byłam na to gotowa, jednak musiałam się upewnić.

Facet posiadający na sobie kitel pchnął wrota, napawające mnie strachem. Od razu po przekroczeniu progu uderzyła we mnie woń sterylnych narzędzi, a także krwi. W środku znajdowało się kilka pielęgniarek, porządkujących pomieszczenie po wcześniejszej operacji. Mimowolnie zerknęłam na stół operacyjny, na którym w tym momencie leżało ciało. Nie byłam w stanie dokładnie mu się przyjrzeć, ponieważ zostało okryte błękitną płachtą.

Głośno przełknęłam ślinę, starając zmierzyć się z własnym strachem. Nie miałam pojęcia jakie emocje mną zawładną, gdy ujrzę jego twarz. Powoli zaczęło do mnie docierać, że już nigdy nie zobaczę jego zadziornego uśmiechu, pełnego pasji spojrzenia, ani nie usłyszę karcącego tonu, którym darzył mnie, gdy coś przeskrobałam. Kąciki moich ust lekko się uniosły, chociaż po policzku spłynęła jedna ze słonych łez.

– Jesteś gotowa? – zapytał głosem przesiąkniętym troską.

Zauważyłam, że stał nad stołem od strony głowy osoby leżącej pod materiałem. W milczeniu i z wyraźnym opóźnieniem pokiwałam głową. Nie odrywałam wzroku od sceny, dziejącej się przed moimi oczami. Sinclair powoli, jakby chcąc przedłużyć ten moment, chwycił za niebieską powłokę i zaczął unosić ją ku górze. Na dosłownie sekundę zamknęłam oczy, a gdy zdołałam delikatnie uchylić powieki...

Spojrzałam pytająco na mężczyznę, jednak ten nie wiedział o co mi chodziło. W dwóch krokach znalazłam się przy metalowym stole. Obejrzałam dokładnie poranioną twarz osoby, która... Nie była Marcusem. Buzia faceta, jaki i całe jego ciało było pokryte niezliczoną ilością urazów w wyniku wypadku, jednak i tak byłam w stanie stwierdzić, że nie znałam tej osoby. Zalała mnie fala ulgi oraz szczęścia. Nie byłam w stanie opisać euforii jaka zrodziła się w moim organizmie.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz