Rozdział III. Mortem obire.

2.6K 106 30
                                    

Przez ostatnie dziesięć minut siedziałam na tylnym siedzeniu, próbując się uspokoić. Lucas mnie nie pośpieszał, tylko cierpliwie czekał aż będę gotowa wejść do domu. Ojciec nie mógł zobaczyć mnie w takim stanie. Uczył mnie opanowania, tego jak pokonać strach, jak nie dać go po sobie poznać.

Ja przez jedną głupią wiadomość zapomniałam o tym wszystkim.

Oddech zaczął zwalniać, a puls wyrównywać. Nie mogłam trwać tutaj w nieskończoność, musiałam wziąć się w garść. Podziękowałam mężczyźnie, jednak zanim wysiadłam zwróciłam się w jego stronę:

- Wejdziesz?

- Nie dzisiaj, mała - odpowiedział z wyraźnym rozczarowaniem.

Czasami zostawał u nas na noc. Nawet w nowym domu urządziliśmy mu jeden pokój w razie, gdyby musiał zostać. Na ogół nie przychodził, ale od przeprowadzki ojciec chciał mieć mnie na oku.

Musieliśmy się dostosować do nowego kraju i poznać jego reguły zanim zaczniemy swobodnie w nim żyć.

Skinęłam głową i wysiadłam z samochodu. W ekspresowym tempie znalazłam się przy drzwiach i dopiero gdy złapałam za klamkę usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu.

Weszłam do środka i z przyzwyczajenia zamknęłam drzwi na pięć spustów - czyli na wszystkie. Oparłam się tyłem do nich i przymknęłam oczy, głęboko oddychając. Klatka piersiowa znowu zaczęła poruszać się w niespokojnym rytmie. Szybko się otrząsnęłam, gdy usłyszałam głos Marcusa.

- Mall, to ty? - zawołał z kuchni.

- Tak! - Weszłam w głąb domu, opierając się łokciami o kuchenny blat. Zmarszczyłam brwi na widok ojca, który latał po kuchni z talerzami pełnymi jedzenia. - Co robisz? - zapytałam podejrzliwie.

- Mamy gości, jakiś ważniak z kancelarii chce omówić ze mną szczegóły dotyczące pracy - mruknął markotnie. - Ubierz się ładnie, powinni być za dwadzieścia minut.

Wykrzywiłam usta w grymasie niezadowolenia. Nie lubiłam takich spotkań, a wizja, że miałabym siedzieć parę godzin w towarzystwie prawników przyprawiała mnie o mdłości.

- Zjesz z nami kolację i możesz iść do siebie - powiedział w pośpiechu.

Mój humor diametralnie się zmienił. Cieszyłam się, że znał mnie tak dobrze.

- Zaraz dochodzi dwudziesta - zauważyłam. - Czemu przychodzą tak późno?

- Nie wiem, to był jego warunek. - Wzruszył ramionami.

Nie dopytywałam o szczegóły, tylko bez słowa poszłam do pokoju. Szybko skorzystałam z prysznica, by zdążyć pomóc tacie w przygotowaniu kolacji.

Otwierając szafę miałam bardzo mało czasu, więc chwyciłam za pierwsze lepsze ubranie. Trafiło na granatową, elegancką suknię. Nie wiedziałam czy był to odpowiedni strój, ale nie miałam innego wyboru. Wsunęłam ją na siebie, przeglądając się w lustrze. Długi materiał opinał moje piersi i biodra, a swobodnie opadał dopiero przy kostkach. Dekolt, a także cała długość ramion została zakryta przez co czułam się nieswojo. Wolałam bardziej odkryte stylizacje. Całość dopełniłam biżuterią i czarnymi szpilkami.

W pośpiechu zbiegłam na dół i zabrałam się za nakrywanie stołu. Już po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwonka do drzwi, postanowiłam przywitać gości, gdy ojciec dopełniał ostatnie detale.

Otworzyłam drzwi i ujrzałam młodą parę. Kobieta miała na sobie suknie w kolorze czerwonego wina, która miała dekolt w kształcie serca i bardzo cieniutkie ramiączka. Jej ciemne włosy i usta muśnięte czerwienią świetnie się z nią komponowały. Wyglądała jak milion dolarów, a pewność siebie jaka od niej biła była wyczuwalna na kilometr.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz