Rozdział XXXI. Vivere est militare

1.6K 81 11
                                    

Dzień później...

Z trudem otworzyłam oczy. Powieki były ciężkie, a sam ich ruch spowodował przeszywający ból głowy. Zamknęłam je praktycznie od razu w nadziei, że przyniesie mi to ukojenie. Moje niedoczekanie. Z każdą kolejną sekundą dolegliwość przybierała na sile. Już po paru minutach poczułam ją także w całym ciele. Każdym mięśniu i komórce swojego ciała.

Domyślałam się czym był spowodowany mój stan. Nie pamiętałam ile wczoraj wzięłam tego świństwa. Wiedziałam jedynie, że nie skończyło się na jednej kresce. Pragnęłam, aby piekło się skończyło i udało mi się, ale jedynie na chwilę. Przez parę godzin nie czułam nic, nawet bicia własnego serca.

Aczkolwiek teraz wszystko do mnie wróciło, niczym bumerang. Wszystkie emocje, które wtedy czułam.

Istniało tylko jedno rozwiązanie w tej sytuacji.

Niczym męczennica podniosłam się z łóżka i na drżących nogach podeszłam do szuflady biurka. Kręciło mi się w głowie, a na wskutek takiego wysiłku przez chwilę mroczki tańczyły mi przed oczami. Odetchnęłam głęboko i przytrzymałam się blatu, by nie upaść. Otworzyłam szufladę i wyjęłam z niej kolejną przeźroczystą torebeczkę.

Nie mogłam tego zatrzymać.

Nie mogłam się powstrzymać.

Parę dni później...

Nie pamiętałam kiedy ostatnio coś jadłam. Musiało minąć parę dni, bo czułam się wykończona. Nie miałam energii, a to wszystko bardzo szybko odbiło się na moim wyglądzie. Po jakimś czasie przestałam przeglądać się w lustrze, bo gdy tylko to robiłam czułam obrzydzenie do samej siebie.

Miałam ciemne cienie pod oczami, moja skóra była bledsza niż zazwyczaj. Nie pamiętałam też kiedy ostatnio się myłam, albo skorzystałam z łazienki.

Minęła właśnie druga w nocy, a ja pomimo braku wigoru nie mogłam zasnąć. Ciągle nawiedzały mnie koszmary, od których próbowałam za wszelką cenę uciec. Nawiedzały mnie we śnie i na jawie. Bez przerwy oglądałam się przez ramię, a to nie dawało mi spokoju.

Musiałam w końcu przestać...

Dwa tygodnie później...

Nie ruszyłam się od dwunastu godzin. Przez ten cały czas wpatrywałam się w sufit, wierząc, że to wszystko zaraz się skończy. Że moje życie przestanie zataczać pętle. Że w końcu się obudzę i będzie dobrze.

Po paru kolejnych minutach w bezruchu zaczęło mi się kręcić w głowie. Dopóki nie zażyłam dawki skutki uboczne nie pozwalały mi żyć. Wykańczały mnie dzień po dniu. Godzinę po godzinie. Minutę po minucie.

Jeśli niedługo się nie ogarnę, to będzie mój koniec.

Jeśli niedługo ktoś się nie zorientuje to będzie mój koniec.

Jeśli niedługo ktoś nie przyjdzie to będzie mój koniec.

Nagle wstrząsnęły mną torsje. Nie miałam siły, aby pobiec do łazienki. Jedyne co zdołałam zrobić to przewrócić się na bok.

Jeśli tutaj umrę nikt nie zauważy...

Dzień sądu.

Ze snu – może jawy – wyrwał mnie przeraźliwy dźwięk, rozprzestrzeniający się po pomieszczeniu. Nie miałam siły, aby zakryć uszy, więc zwyczajnie leżałam i czekałam aż ta okropna melodia dobiegnie końca.

Cisza... Tak ubłagana cisza w końcu nadeszła. Miałam ochotę podnieść się i sprawdzić kto dzwonił, ale nie mogłam. Nie czułam żadnej kończyny, a po lekkim ruchu mój świat zaczynał się kręcić. Nie mogłam nawet wziąć tego gówna, które ukoiło by wszystkie dolegliwości.

Nie miałam na to siły...

Melodia. Znowu ta, cholerna melodia. Ktoś się do mnie dobijał, a ja nawet nie mogłam sprawdzić kto. Ktoś w końcu się zainteresował. A może ktoś zauważył już wcześniej, ale ja tego nie pamiętam?

Mój słuch się wyostrzył. Słyszałam tupanie. Szarpanie za klamkę. Klucz. Zamknęłam drzwi na klucz. To pamiętałam. Zrobiłam to pierwszego dnia. Ile czasu minęło? Moje powieki zaczęły opadać. Nie miałam nad tym kontroli.

Huk. Trzask. Dotyk. Ramiona. Głos...

– Kurwa, Mallory? – krzyczał. – Ja pierdole...

Nie wiedziałam co się działo. Kto do mnie przyszedł? A może to kolejny koszmar? Sen?

– Tak... Oddycha, ale ledwo. – Rozmawiał z kimś. – Kurwa, jeśli ktoś nie przyjedzie tutaj w ciągu dwóch minut to osobiście zapierdole każdego... Ja jestem spokojny!... Hej, Mall, nie zamykaj oczu... – prosił. – Ona, kurwa umiera!... Przyślijcie tutaj kogoś!

Huk. Dłonie. Dotyk.

– Błagam nie zasypiaj, zaraz ktoś tutaj będzie...

Próbowałam... Próbowa...

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz