Rozdział XXIX. Per aspera ad astra

1.6K 73 15
                                    

Informacja dla wszystkich osób, które czytały moją poprzednią książkę "Until You Lie"!

Wydarzenia przedstawione w tym rozdziale nie pokrywają się z wspomnianą historią i w żadnym sensie na nią nie oddziałują.

Jest to jedynie mały dodatek, ukazujący perspektywę tamtych wydarzeń z innego punktu widzenia. Moja pierwsza książka jest dla mnie bardzo ważna, więc chciałam dodać tą scenę. Poza tym, pokazuje ona konkretne emocje, które są w tym momencie istotne.

– Lodówkę masz pełną, najbliższe plany zleceń leżą na biurku, rachunki są opłacone... – mówił w stresie, chodząc po całym domu i patrząc czy niczego mi nie brakuje.

– Tato – zatrzymałam go poważnym tonem, chociaż moją twarz rozświetlał uśmiech. Nikt nie musiał wiedzieć, że nie był szczery. – Wszystko mam, ty także – powiedziałam dosadnie.

W końcu się zatrzymał i spojrzał na mnie zdezorientowany. Nie wiedziałam o co mu chodziło, więc zmarszczyłam brwi. Po chwili ponownie wszedł do kuchni, aby wszystko sprawdzić. Westchnęłam, zmęczona jego zachowaniem.

– Przecież nie będzie cię tylko tydzień! – zawołałam. – Nie miesiąc, nie rok. Tydzień! – Uniosłam głos, próbując do niego dotrzeć.

– Delegacja może się przedłużyć – wymamrotał pod nosem, nie przerywając swojego zajęcia.

– Przedłużyć? – powtórzyłam oniemiała.

Stanął w miejscu i utkwił wzrok w mojej twarzy. Znajdowaliśmy się naprzeciw siebie. Uśmiechnął się blado, po czym w trzech krokach znalazł się przy mnie. Był cały zestresowany, co mogłam wyczuć nawet z dzielącej nas odległości.

– Nie powinno się przedłużyć, ale jest taka możliwość – powiedział na pozór spokojnie. – Nie martw się, nim się obejrzysz będę z powrotem. – Wykrzywił usta w nerwowym uśmiechu.

Nie utrzymując ze mną dłużej kontaktu wzrokowego podszedł do drzwi wejściowych. Sprawdził swoje torby, a następnie wysunął w moją stronę kawałek papieru, który z nich wyjął. Chwyciłam go w palce i przeczytałam treść.

– To informacje dotyczące zlecenia...

– Tego z listu – dokończyłam za niego, wpatrując się w kartkę. – Mam polecieć aż do Anglii?! – krzyknęłam zaskoczona i wielkimi oczami spojrzałam na mężczyznę.

– Tak – westchnął. – Rada wyraziła zgodę, według nich nie ma w nim nic podejrzanego. Jeśli chcesz wykonać to zlecenie to będziesz musiała zrobić to sama – ostrzegł. – A przynajmniej jego część... – zaciął się na chwilę, jakby szukając odpowiednich słów. – Masz pojechać na grób tej dziewczyny, takie jest twoje zadanie. Nie musisz robić tego dzisiaj, możesz też to odłożyć do mojego powrotu, ale masz to zrobić – oznajmił twardo.

Zamarłam. Ton Marcusa, który nagle zmienił się na poważny lekko mnie przeraził. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, wciąż nie dowierzając, że mam coś takiego wykonać. Wiedziałam, że mój ojciec posiadał zupełnie inne postrzeganie na to jak powinno wykonywać się zlecenia. Zawsze musiałam najpierw zbadać grunt, a dopiero później zająć się wyznaczonymi jednostkami. Tylko, że pojechanie na cmentarz, gdzie leżała ta dziewczyna... Przecież zobaczenie jakiegoś głupiego kamienia nic nie zmieni. Dalej będę taka sama. Wątpiłam, że wzbudzi to we mnie głębsze emocje, tak jak mówił.

Marcus widząc moje zmieszanie, powiedział:

– Słuchaj – zaczął niskim tonem. Złapał mnie za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. – Chcę, abyś to zrobiła, ponieważ nie możesz stać się jedynie maszyną do zabijania. A jest to bardzo prawdopodobne, gdy jedynie odbierasz życia, nie licząc się z cierpieniem jakiego doznali jej ofiary. To jest jedna z rzeczy, której uczą w Pax Latores, nie możesz pozwolić, aby ludzkie uczucia zanikły. Musisz je znać, a najlepiej to się z nimi utożsamiać, aby nie stać się zwierzęciem.

Kill me First [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz