ROZDZIAŁ 11

249 16 9
                                    

Usłyszałam ciche wołanie Chrisa.
Odwróciłam się na drugi bok, aby zobaczyć czy to sen, czy jednak naprawdę ktoś go budził. To Changbin.

Spojrzałam na zegar. Trzecia. Co on do cholery chciał o tej godzinie? Chris odrazu się obudził i tylko wymamrotał coś pod nosem.

- Wrócił.- szepnął Changbin.

Chris zerwał się na nogi.

- Budź wszystkich. Za dziesięć minut w autach.

Changbin wybiegł z sypialni a Chris wskoczył w spodnie- garniturowe. Czy to był ich znak rozpoznawczy?
Księżyc był taki mocny, że całe pomieszczenie było lekko oświetlone, wszystko wyraźnie widziałam. Mężczyzna zaczął pakować do torby broń. Dużo broni. Miałam zareagować? Zapytać? Cokolwiek?

- Kate. Wstawaj.- powiedział.

Uniosłam się do pozycji siedzącej i tylko patrzyłam.

- Nie mam pojęcia kiedy wrócę, ale nie otwieraj drzwi. Nikomu.- mruknął.

- Co?

- Muszę już iść. Cześć.- rzucił.

Spieszył sie. Nawet nie miałam zamiaru go gonić. Jestem zdana sama na siebie.
Cieszyłam się, że chociaż będę mogła spędzić więcej czasu że starsza kobietą. Może się zaprzyjaźnimy?

Po chwili usłyszałam pisk opon. Dwa auta szybko wyjechały na główną ulice. Czyli musiało się stać coś poważnego. Ciekawe co.
Długo nad tym nie myślałam, poszłam spać dalej.

-------

Obudziła mnie pogoda.. a właściwie to jej czynniki- burza.
Spojrzałam na zegar. Godzina ósma. Był to dobry czas, aby na spokojnie zrobić coś dla siebie. Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Przebrałam się w wygodne ubrania i zrobiłam luźnego koka. Nie spodziewałam się gości, więc dzisiaj postawiłam na naturalność- dzień bez makijażu.

Wyszłam z sypialni i powoli szłam do kuchni. Słyszałam jak starsza pani kręciła się po pomieszczeniu. Zapewne sprzątała.

- Dzień dobry.- mruknęłam uśmiechając się w jej stronę.

- Obudziłam cię?- zapytała lekko wystraszona.

- Skądże. Zjemy razem śniadanie?

Kobieta kiwnęła głową i zabrała się za przygotowywanie wszystkiego. Aby pomóc jej jakkolwiek to postanowiłam wyjąć talerze i sztućce oraz przygotowałam ciepłą herbatę.

Tosty powoli się piekły, w tym samym czasie postanowiłam jakoś zagadać do kobiety.

- Ma pani rodzinę?

- Chłopcy to moja rodzina.

- Jesteście jakoś spokrewnieni?

- Nie.. wychowałam Chrisa.

- A co z jego rodzicami?

- Nie mogę...- cicho mruknęła.

Widziałam, że posmutniala.. nie chciałam, aby było jej przykro. Przedewszystkim nie chciałam naciskać. Nadejdzie taki dzień kiedy Chris powie mi o wszystkim. Prawda?

- Zrobimy sobie babski dzień? Film, maseczki, wino.. co pani na to?

- Naprawdę?

Kobieta wyglądała na bardzo samotną. Zapewne była bardzo przywiązana do mężczyzn.. nie wiedziałam co powiedzieć.

- Tak! Będzie cudownie!

Starsza pani szeroko się do mnie uśmiechnęła i poklepała po plecach. Myślę, że dogadamy się w ciągu nieobecności reszty domowników.

OdnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz