*Pov' s Esme*
Nie mogłam uwierzyć co usłyszałam. Automatycznie pizza wypadła mi z rąk i opadła na ziemię.
- Mamo a to nie tym metrem jechała pani Evans i Nevada? – zapytałam a łzy natychmiast wpłynęły mi do oczu.
- Czekaj zadzwonię do Elizabeth – mruknęła jak by była w transie i podbiegła do telefonu. Kiedy sygnał się skończył, odezwał się damski głos.
- Dzień dobry, z tej strony Anne Blyssen, jestem mamą Esme – najlepszej przyjaciółki Nevady Collins oraz koleżanką Bettie, czy dotarły bezpiecznie do ośrodka? – zapytała, podpierając się o szafkę.
- Proszę wybaczyć, ale w metrze wybuchła strzelanina. Elizabeth nic nie jest. Niestety Nevada, podobno została postrzelona. Nic więcej nie wiemy, ale uprzedzam, raczej nie będziemy słyszeć dobrych wiadomości. Zadzwonimy kiedy się czegoś dowiemy – odezwała się opiekunka z domu dziecka. Moja mama grzecznie podziękowała i się rozłączyła.
- Córeczko – powiedziała tylko a ja już na dobre się rozpłakałam i rzuciłam się jej w ramiona. Nie mogłam już powtrzymać łez i ryczałam jak jakiś bachor. Rodzicielka delikatnie mnie głaskała po włosach jednak przestała kiedy telefon nagle zadzwonił. Od razu rzuciłyśmy się do słuchawki.
- Dobry wieczór, to znowu ja. Niestety, ale panienka Collins nie żyje... rana postrzałowa była zbyt głęboka i służby ratownicze nie zdołały przyjechać na czas. O pogrzebie będziemy informować na bieżąco – mój świat się załamał a mi automatycznie zrobiło się ciemno przed oczami. Moja jedyna, najlepsza przyjaciółka nie żyła i to wszystko przez jakiegoś debila, któremu zachciało się przenieść strzelanki do prawdziwego życia. Nawet nie poczułam kiedy moje nogi mi odmówiły posłuszeństwa a głos mamy był coraz cichszy. Dlaczego akurat ona. Moja słodka blondynka z niebieskimi końcówkami. Co zrobiła światu, że spotkał ją taki los?
- Halo Esme już spokojnie – usłyszałam i delikatnie otworzyłam oczy, jednak od razu je zamknęłam bo promienie słońca raziły mnie prosto w tęczówki. Najwidoczniej zmęczona tym wszystkim zasnęłam.
- Mamo? – mruknęłam przecierając oczy. – To był zły sen? – pragnęłam aby odpowiedziała, że tak, ale to nie nastąpiło. – Mamo?!
- Tak mi przykro – mocno mnie przytuliła.
- Dlaczego ona? – wciąż nie mogłam uwierzyć w sytuację z wczoraj.
- Nie wiem skarbie, ale sądzę, że musisz być teraz silna bo masz dla kogo - O matko... Czy George wiedział? A jak tak co on musiał teraz czuć?
- Mamo... a bliźniacy wiedzą? – zapytałam pomału siadając.
- Nie wiem, ale jak chcesz... - niestety nie dokończyła.
- Muszę do nich -pojechać. - Natychmiast.
- ... Dobrze, ubierz się i zejdź na śniadanie. Poinformuję tylko Molly i możemy jechać – po czym wyszła z pokoju i zeszła po schodach. Podeszłam do szafy, ale emocje więzły górę kiedy zobaczyłam milion fotografii z Nevadą. Znowu łzy spłynęły mi po policzkach. Zajebiste rozpoczęcie wakacji.
Zeszłam na dół ubrana w czarną bluzę i szare dresy. Mimo ciepłej pogody, która była za oknem wolałam pozostać w ciepłych ubraniach, w których czułam się komfortowo jak na ten czas. Z przedpokoju było słychać głosy mamy, która rozmawiała z Panią Weasley i po krótce jej tłumaczyła o co chodzi i dlaczego musimy do nich przyjechać. Złapałam za kubek i nalałam sobie wiśniowej herbaty a do tego na talerz rzuciłam tosta, którego przygotowała mama.
- Bierz do ręki i jedziemy. Im wcześniej tym lepiej – odpowiedziała i zabrała kluczyki z koszyczka na różne bibeloty. Wyruszyłyśmy w podróż do naszych kochanych rudzielców. Bałam się jedynie reakcji Georga, jeśli jeszcze nie widział. W końcu Collins była dla niego całym światem.
Dojechałyśmy. Letnie promienia słońce świeciły tak mocno, że aż musiałam podwinąć rękawy bluzy. Weszłyśmy do domu i pierwsze co pani Weasley rzuciła się na nas.
- Kochanieńka, tak mi przykro – odrzekła i mocno mnie przytuliła. Kochałam rudowłosą kobietę i byłam jej wdzięczna za wszystko, ale w tamtym momencie nie chciałam słuchać o zmarłej przyjaciółce. Kilka łez wypłynęło mi z oczu a kobieta od razu je wtarła, podręcznym ręcznikiem, który miała przywieszony do fartucha.
- George wie? – zapytałam szeptem.
- Nikt nic nie wie Esme – odpowiedziała równie cicho.
- Mamo! Z kim rozmawiasz?! – usłyszałam tak dobrze mi znany głos bliźniaków, którzy po chwili pojawili się na dole. – Esme!
- Hej chłopcy – mruknęłam a mój wzrok poleciał na podłogę. Wiedziałam, że jak spojrzę na jednego z nich nie powstrzymam płaczu.
- Esmie, coś się stało? – zapytał Fred, klękając przede mną, tak żebym na niego spojrzała. Ja tylko odwróciłam wzrok i popatrzyłam na kobiety.
- Przejdźmy do salonu – wypowiedziała mama bliźniaków i ruszyła z moją do salonu. Wraz z chłopakami zajęłam miejsce na tak dobrze znanej mi kanapie. Tyle wspomnień, same dobre. W końcu musiały być i te złe...
- Może nam ktoś w końcu wytłumaczyć o co chodzi?! – uniósł się George po kilku minutach ciszy. Wtedy już nie wytrzymałam a emocje wzięły górę. Jak ja cholernie nie lubię pokazywać uczuć!
---------------------------------------------------
Witam wszystkich nowych jak i starych czytelników!
Jest to moja druga książka czyli ciąg dalszy "Friendshipu"!
Mam nadzieję, że ta, jak tamta książka też wam się spodoba
p0tterheadka <3
CZYTASZ
RelationShip / Fred Weasley 2
FanfictionKontynuacja mojej pierwszej książki "FriendShip" "Nie żyją 4 osoby z czego jedna nastolatka i kobieta w ciąży." - rzekł mężczyzna w telewizorze. Nastał czas, kiedy Esme mimo śmierci bliskiej jej osoby musi być silna dla swojego najlepszego przyjaci...