Rozdział 48

14 2 0
                                    

*Pov's Esme*

                    Po tej rozmowie na boisku coś w naszej relacji się zmieniło. Nie było żadnej magicznej przemiany, ale pojawiło się coś, co przypominało przebłysk słońca po długiej burzy. Wciąż były między nami kwestie do wyjaśnienia i ciężkie wspomnienia, które unosiły się jak cienie, ale oboje wiedzieliśmy, że chcemy spróbować. Następne dni spędzaliśmy razem, może trochę ostrożniej, ale za każdym razem czułam, że krok po kroku odbudowujemy coś, co było dla nas ważne. Fred nie wracał do tamtych trudnych pytań i nigdy nie sprawiał, że czułam się winna. Był cierpliwy, dając mi przestrzeń, a zarazem przypominając, że jest tuż obok. Był taki, jak zawsze, ale widziałam, że czuwał, obserwował, jakby chciał się upewnić, że tym razem mnie nie straci. Kilka tygodni później, na jednym z błoni Hogwartu, zasiedliśmy razem z naszymi przyjaciółmi – z George'em, Lee Jordanem, a nawet Ronem i Ginny. Zima zaczynała powoli ustępować, a pierwsze oznaki wiosny rozkwitały w powietrzu. Kiedy wszyscy żartowali i śmiali się, Fred pochylił się do mnie i szepnął: – Wiesz, że wciąż nie porzuciłem planów otwarcia naszego sklepu? Marzy mi się, żebyśmy tam pracowali razem. Czasem myślę, że to coś więcej niż tylko szalony pomysł. Patrzyłam na niego, czując coś, co przypominało ciepło. Przez chwilę przypomniało mi się nasze wieczorne rozmowy, te, gdy marzyliśmy o przyszłości, która wcale nie musiała być odległa. Jego twarz była pełna entuzjazmu, i wiedziałam, że ten sklep to nie tylko marzenie, ale jego wielki cel. – Jeśli będzie potrzebna pomoc w urokach albo eliksirach, wiesz, że możesz na mnie liczyć – odpowiedziałam, uśmiechając się. Fred odpowiedział mi rozbrajającym uśmiechem, takim, który zawsze rozświetlał mu twarz. Kiedy rok w Hogwarcie dobiegał końca, powoli uświadamiałam sobie, że przed nami ostatni rok. Miałam już pewność, że niezależnie od tego, co wydarzy się po szkole, Fred zawsze będzie kimś, kto sprawia, że moje życie nabiera barw tak jak w pierwszych latach naszej znajomości.


                Jedank wszytsko co piękne nie trwa wiecznie. Na szczęscie teraz nie chodiz o mnie i Freda a o jednego z moich dobrych znajomych. Cedric Diggory. Niesty on jako jedyny uczesnik Turnieju Trójmagicznego nie mógł się cieszyć po skończonej rywalizacji. Pamietam do dzień jak Harry wraz z ciałem puchonam pojawili się przed trybunami. Ten widok raczej większość z nas będzie się przewijał przez wiele lat. Pogrzeb Cedrica odbył się w pochmurny, duszny dzień. Chmury wisiały nisko nad wioską, jakby samo niebo opłakiwało jego stratę. Kiedy dotarliśmy na miejsce, tłum czarodziejów i mugoli zebrany wokół grobu wypełniała cisza pełna bólu, taka, którą trudno znieść. Czułam, jak każda kropla deszczu, która spadła na moje ramiona, wzmaga uczucie ciężaru w sercu.Stałam obok Freda, jego dłoń mocno zaciskała się na mojej, ale nawet on, zawsze pewny siebie i pełen ciepła, był blady i zamarły w bezruchu. Czułam, że drży, choć nigdy nie widziałam, żeby tracił nad sobą kontrolę. Kiedy ojciec Cedrica stanął nad trumną syna i wybuchnął płaczem, coś w środku mnie się złamało. Cedric, tak młody, pełen życia i odwagi, leżał tu teraz, odebrany tak nagle i niesprawiedliwie.Przez głowę przelatywały mi wspomnienia. Wspólne lekcje, jego uśmiech i sposób, w jaki starał się pomagać innym. Pamiętam, jak z pełnym zaangażowaniem kibicował każdemu, niezależnie od domu. W końcu był symbolem uczciwości i lojalności – wartości, które wydawały się teraz tak tragicznie zgaszone.Ścisnęłam dłoń Freda jeszcze mocniej, jakbym bała się, że on również może zniknąć. Bałam się o niego, o George'a, o wszystkich, których kochałam, bo widziałam, że ten świat jest bardziej niebezpieczny, niż chcieliśmy przyznać. W tej chwili przerażało mnie to, jak bardzo jesteśmy krusi.Fred patrzył przed siebie, a jego oczy były zamglone łzami, które próbował powstrzymać. W końcu odwrócił się i spojrzał na mnie z bólem, którego nigdy wcześniej w nim nie widziałam. 

 – Esme – wyszeptał, jego głos był ledwo słyszalny, jakby bał się, że złamie ciszę, która nas otaczała. 

– Cedric zasługiwał na więcej. Zasługiwał na przyszłość.Poczułam, że słowa uwięzły mi w gardle, jakby coś ciężkiego zacisnęło się wokół mnie. Nie mogłam odpowiedzieć. Miałam tylko łzy i ciche zrozumienie, które dzieliliśmy oboje. Świadomość, że życie może skończyć się nagle, że czas, który mamy, jest ulotny. Świat wokół nas wydawał się inny, bardziej mroczny, bardziej niepewny.Pod koniec ceremonii, gdy ludzie powoli zaczynali się rozchodzić, zbliżyliśmy się jeszcze do grobu, jakbyśmy chcieli pożegnać się po raz ostatni. Delikatnie dotknęłam zimnego, wilgotnego kamienia i zamknęłam oczy, szepcząc w myślach słowa, których nie potrafiłam wypowiedzieć na głos. "Cedric, obiecuję, że nie zapomnimy. Będziemy walczyć o to, żeby taki koszmar nie powtórzył się już nigdy więcej." Przed odejściem z grobu zmarłego nam kolegi postawiłam wielki żółty bukiet słoneczników - ulubionych kwiatów Diggoriego. Wracając do zamku, z Fredem trzymaliśmy się mocno za ręce. Nie musieliśmy nic mówić – każde z nas czuło ten sam ciężar i ból, który towarzyszył przy uroczystości puchowania bruneta.

                  Na pożegnanie roku wszyscy zgromadziliśmy się w Wielkiej Sali. Dumbledore przemówił z powagą, przypominając nam, że Cedric był „prawdziwym czarodziejem" i że jego poświęcenie nie poszło na marne. Te słowa odbiły się echem w sercach każdego z nas. Pojęłam, że nadchodzi nowy rozdział, w którym musieliśmy się zmierzyć nie tylko z naszymi osobistymi obawami, ale także z mrokiem, który powoli spowijał nasz świat. 

 Kiedy w końcu wsiedliśmy do pociągu do Londynu, Fred usiadł naprzeciwko mnie, przez chwilę milcząc. Wpatrywał się w mijające za oknem krajobrazy, a ja widziałam, że Cedricowa śmierć głęboko nim wstrząsnęła. Wyciągnął dłoń i położył ją na mojej, a potem spojrzał na mnie z wyrazem twarzy, którego nie widziałam u niego nigdy wcześniej – była w nim jednocześnie odwaga i lęk, jakby nagle pojął, że świat nie jest tak zabawny i beztroski, jak mogłoby się wydawać. 

 – Esme... – powiedział cicho, odwracając wzrok od okna i wpatrując się prosto w moje oczy. – Obiecaj mi, że bez względu na to, co się stanie, będziemy trzymać się razem. Nie wiem, co czeka nas po Hogwarcie, ale wiem jedno – nie chcę przechodzić przez to wszystko bez ciebie.Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula, a słowa utkwiły mi gdzieś głęboko w środku. Po prostu ścisnęłam jego rękę i uśmiechnęłam się lekko, próbując dodać mu odwagi – i sobie też. Byłam pewna, że cokolwiek przyniesie przyszłość, chciałam przejść przez to z nim.

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz