52.

34 5 0
                                    

BLAKE








Kinsley mnie wkurzała. Z każdym dniem coraz bardziej. Nawet nie zganiałem winy na hormony. Bez tego była zołzą. Potrafiła wkurzyć mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Tak, jakby obrała sobie za cel zobaczyć, ile byłem w stanie wytrzymać. Miałem jej momentami dość. Gdyby nie była w ciąży, zapewne unikałbym dziewczyny całymi dniami. Musiałem tłumaczyć sobie, że chodziło o nasze dzieci i powinienem być cierpliwy. Przy Kinsley nawet święty by nie wytrzymał, a mi daleko było do świętego, więc nic dziwnego, że się na nią wkurzałem. Jeszcze niecałe dwa miesiące i dzieci w końcu będą z nami. Chociaż wcale nie musiało być lepiej. Obawiałem się, że będzie jeszcze gorzej. Płacz, pieluchy i brak snu. W naszym życiu chyba braknie miejsca na spokój. Jednak chyba już dawno zdałem sobie sprawę, że wolałem mieć Kinsley, dzieciaki i cały chaos, który nas ogarnie niż spokojne życie.

Były momenty, kiedy obawiałem się, jakim będę ojcem. Wiele razy wmawiałem sobie, że w końcu stanę się taki, jak mój tata. Przecież nie miałem innego wzorca rodzica. Czy lepiej byłoby zniknąć z życia swoich dzieci, jak zrobiła to moja matka, niż je skrzywdzić? Chyba nie byłbym w stanie porzucić swojej rodziny. Kochałem Kinsley i miałem nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Mieliśmy razem wychować dzieci. Nie chciałem odpuścić. Starałem się być odpowiedzialny. Martwiłem się, że nie podołam albo zawiodę swoje córki w najważniejszym momencie ich życia. Na pewno będzie takich wiele, a chciałbym być wsparciem dla swoich córek. Sam nie miałem zbyt dobrego przykładu, jak być dobrym ojcem. Mój tata zawiódł na każdej linii. Może właśnie dlatego tak bardzo pragnąłem naprawić jego błędy, zakładając własną rodzinę. Chciałem, żeby moje dzieci miały wszystko, co najlepsze. Przede wszystkim, żeby miały mnie i Kinsley na każde zawołanie.

W pracy panował spokój. Chwilowy. Wiedziałem, że coś w końcu go zakłóci. Dobra atmosfera w firmie nigdy nie panowała zbyt długo. Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Najprędzej jakąś aferę wywoła Bonnie, której się nudziło. Widocznie miała za mało obowiązków, na które ciągle narzekała. Biedna, pokrzywdzona Bonnie. Ta baba lubiła prowokować. Każdego. Nawet Larsson z nią nie wytrzymywał. Wystarczyła chwila i zaraz każdy zacznie chodzić wkurwiony. Czasami zazdrościłem Kinsley, że stąd odeszła. Przestała się z nami męczyć. Mimo że na początku byłem na nią zły. Jednak to było egoistyczne. Chciałem mieć ją dla siebie całymi dniami, zwłaszcza gdy jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy. Chociaż w nowej pracy też miała wiele stresujących sytuacji. Żadna robota nie była idealna. Jednak nowy pracodawca mojej dziewczyny wynagradzał jej zaangażowanie w powierzone obowiązki. Byłem ciekaw, jak zareagował, gdy odeszła na zwolnienie. Kinsley nie powiedziała mi, jak wyglądała jej ostatnia rozmowa z szefem.

– Chodzisz podminowany. - Bonnie spojrzała na mnie. – Stresujesz się?

Dziwne, że się do mnie odezwała. Przez ostatnie miesiące udawała, że nie interesowało ją moje życie, mimo że zauważyłem, jak przysłuchiwała się mojej każdej rozmowie z innymi pracownikami. Od zawsze Bonnie nie podobało się, że zakręciłem się koło Kinsley. Jednak nie rozumiałem czemu. Mogła nie przepadać za moją dziewczyną, ale to naprawdę tylko moja sprawa z kim się spotykałem. Bonnie nie była dla mnie żadnym autorytetem i nie miała prawa oceniać ani krytykować moich wyborów. Niesamowite, że zauważyła moje zdenerwowanie i uznała, że to ze względu na to, że oczekiwałem dzieci. To przez zachowanie Kinsley. Gdy ona była zdenerwowana, dbała, żebym nie miał lepszego humoru. Nie podobało mi się, że to zależało od niej. Przecież to ona była w ciąży. Dziewczyna chyba zapominała, że nie powinna się stresować. Nie chciałem, żeby cokolwiek zaszkodziło dzieciom. Stres matki bardzo na nie wpływał. Dlatego znajdowałem chwile, żeby gadać do brzucha Kinsley. Oczywiście wtedy, kiedy ona spała. Nie miałem zamiaru patrzeć, jak triumfuje, że uległem. Wcześniej uznałem, że to bez sensu, że niby dzieci słuchały mojego głosu. Jednak doszedłem do wniosku, że jeśli tak to lepiej, żeby posłuchały, jak miło mówiłem do nich, niż jak ciągle sprzeczałem się z ich matką.

LOVE - Blake&KinsleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz