50.

37 6 0
                                    

BLAKE









Nie lubiłem chodzić do rodziców Kinsley. Unikałem wspólnych obiadków. Chociaż nikt mnie na nie nie zapraszał. Moja dziewczyna po prostu chciała, żebym dotrzymywał jej towarzystwa. W sumie to ją rozumiałem. Nie czuła się dobrze w domu rodzinnym. Czasami miałem wrażenie, że matka i ojczym Kinsley za mną nie przepadali. Albo chodziło o to, jak traktowali córkę. Wcale nie chodziło, że ona coś sobie wymyśliła i nagadała mi głupot. Miałem okazję na własne oczy zobaczyć, że nie kłamała. Nie wierzyłem, że będą idealnymi dziadkami. Zwłaszcza że żadne z nas nie chciało, żeby spędzali dużo czasu z naszymi dziećmi. Jednak matka mojej dziewczyny, próbowała naprawić z nią kontakt. Starała się i powinniśmy to docenić. Obawiałem się, że mogło się to źle skończyć. Chyba lepiej, jak będę obok, gdyby kobiecie puściły nerwy. Nie pozwolę jej krytykować Kinsley.

– Długo? - Zniecierpliwiony spojrzałem na swoją dziewczynę.

Kinsley szykowała się już od godziny. Nie rozumiałem tego. Po co? Szliśmy tylko na obiad do jej rodziców. Żadna specjalna okazja. Mogła założyć dres, w którym chodziła po domu. Nikt nie będzie się przejmował jej wyglądem. Zwłaszcza że była w ciąży i najważniejszy był jej komfort. Czasami dziewczyna miała dnie, kiedy niepotrzebnie się stroiła. Nie komentowałem tego. Nie było sensu, żeby się denerwować. Przez ostatnie miesiące cały czas uczyłem się cierpliwości. Nie zawsze wychodziło tak, jakbym chciał, ale to tylko dlatego, że Kinsley była strasznie uparta. Zastanawiałem się, jak długo jeszcze będzie się szykowała? Podejrzewałem, że moja dziewczyna celowo opóźniała wyjście z domu. Wcale nie chciała iść do swoich rodziców. Mogliśmy zostać. Wystarczyło, żeby zadzwoniła do matki i powiedziała, że źle się poczuła. Przecież w ciąży to normalne. Powinienem jej to zaproponować wcześniej.

– Zaraz! Mógłbyś mi pomóc.

– Powiedziałaś, że dasz sobie radę sama.

Powinna być konsekwentna. Przy dzieciach to będzie bardzo potrzebne. Wolałem nie zadzierać ze swoją dziewczyną. Chociaż czasami było trudno. Starałem się uważać na każde słowo, ale ciężko było się powstrzymać. Potrafiła zrobić aferę z niczego, a ja, zamiast siedzieć cicho, jeszcze jej dogadywałem. Tacy byliśmy. Zbyt uparci, żeby odpuścić. Miałem nadzieję, że żadna z dziewczynek nie odziedziczy charakteru po matce. Kinsley była bardziej uparta ode mnie. Kłóciła się o rzeczy nieistotne i potrafiła mi wmawiać, że czepiałem się jej, żeby poczuć się lepiej. Nienawidziłem, gdy tak mówiła. Kochałem ją i wcale nie chciałem sprawiać jej przykrości. Chciałbym, żeby nasze córki miały zupełnie inne charaktery niż my. Łatwiej byłoby je dzięki temu wychować. Jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że wychowanie dwójki dzieci wcale nie będzie proste. Czekało nas ogromne wyzwanie. Czasami sobie współczułem.

– Zmieniłam zdanie.

– Jak zawsze. - Przewróciłem oczami, ale poszedłem jej pomóc, inaczej spędziłbym kolejną godzinę na czekaniu na nią.

Musiałem uzbroić się w cierpliwość. Dużo cierpliwości. Inaczej oboje zwariujemy. Nie mogłem do tego dopuścić. Przecież będziemy musieli wychowywać dzieci. Istne wariatkowo. Już zaczynałem się obawiać, czy podołamy temu zadaniu. Nie wiedziałem nic o niemowlakach, a czytanie poradników wcale nie pomagało. Sprawiało, że miałem jeszcze więcej pytań. Bywały dnie, kiedy cholernie się bałem, jakim będę ojcem. Zamierzałem się starać. Nie miałem dobrego przykładu. Chociaż jedyne, co zrobił dla mnie ojciec to, to, że się mną zaopiekował. Mógł, przecież wygonić mnie z domu razem z matką. Jak wtedy bym skończył? Wolałem się nad tym nie zastanawiać. Oczywiście nie było mowy o żadnych uczuciach, którymi darzył mnie ojciec, ale miałem dach nad głową i zapewnioną edukację. To przez pewien czas wystarczało. Nie chciałem, żeby Kinsley we mnie zwątpiła. Nasze córki będą dla mnie najważniejsze. Postaram się dać im miłość, której nie dostałem od swoich rodziców.

LOVE - Blake&KinsleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz