48.

24 5 0
                                    

BLAKE








Z każdym dniem byłem coraz bardziej zmęczony. Kinsley miała jakieś bóle, przez co nie spała zbyt dobrze. Musiałem pojechać z nią do lekarza, żeby upewnić się, że nie działo się nic złego. Wolałem dmuchać na zimne. Podobno przed porodem mogła czuć większy dyskomfort niż do tej pory. Współczułbym jej, gdyby nie to, że uznała, że obojgu nas czekały nieprzespane noce, jeszcze przed przyjściem dzieci na świat. Poza tym zaczynałem mieć koszmary związane z porodem. Zbyt realne, żeby je zignorować. W jednym z nich Kinsley zaczynała rodzić w samochodzie, a ja spanikowany nie wiedziałem, co zrobić i uderzyłem w drzewo. A to i tak nie był najgorszy sen. Przebudziłem się wtedy przerażony, budząc swoją dziewczynę. Starałem się ją uspokoić. Nie chciałem jej opowiadać o swoich snach, więc rozmawialiśmy o dzieciach do rana. Niestety w porównaniu do Kinsley musiałem wstawać do pracy.

Dziewczyny w pracy za bardzo interesowały się moimi dziećmi. Nie podobało mi się to. Zwłaszcza że Felicia zaczęła się do mnie częściej odzywać. Wolałem, gdy mnie ignorowała. Była fałszywa i doskonale wiedziałem, że próbowała zdobyć informacje dla Bonnie, która nadal się do mnie nie odzywała. Powinienem poważnie przemyśleć, zanim wspomniałem o tym, że wkrótce zostanę ojcem. Wolałem, gdy dziewczyny z pracy nic nie wiedziały. W firmie już powstawały plotki. Słyszałem kilka z nich. Wkurzały mnie, bo dotyczyły Kinsley i nie były zbyt miłe. Musiałem pamiętać, żeby nie powtarzać ich w domu. Oby Sarah też nie mówiła mojej dziewczynie, co gadały o niej baby w firmie. Chociaż nie powinienem być zły. Mogłem w końcu porozmawiać o ciąży z kimś innym niż Kinsley. Zastanawiałem się, czy ona gadała z Sarah albo ze swoją mamą. Kobieta nas nie odwiedzała. Przynajmniej nie, gdy byłem w mieszkaniu. Dziewczyna na pewno miała z nią kontakt. Pani Davis nie odpuściłaby. Zwłaszcza że wyglądała na zadowoloną na wieść o tym, że zostanie babcią. Miałem tylko nadzieję, że nie namawiała swojej córki na szybki ślub. To była decyzja moja i Kinsley. Nikt nie miał prawa się wtrącać. Sami porozmawiamy o tym, gdy urodzą się dziewczynki.

– Jakie imiona wybraliście? – dopytywała Mariah.

Tylko ona ciągle zadawała pytania. Nie przejmowała się tym, że inni się zdenerwują, że ze mną gadała. To kazało mi myśleć, że może była normalna. Jednak powinienem dać jej więcej czasu. Przecież mogło się okazać, że za miesiąc albo dwa zacznie spiskować z Bonnie lub Felicią. Szybko zmieni zdanie na mój temat. Na razie była ciekawa moich dzieci. Reszta dziewczyn gadała za moimi plecami albo do siebie. Żadna z nich nie zapytała mnie o nic wprost. Nie musiała. Zaskakujące, że Bonnie jeszcze nie wyraziła przy mnie swojego niezadowolenia. Wcześniej nie miała z tym problemu. Zwłaszcza gdy chodziło o Kinsley. Bonnie nie odzywała się do mnie od pewnego czasu, z czego cholernie się cieszyłem. Kobieta wkurzała mnie swoimi mądrościami. Nie miała prawa mnie pouczać. Szczególnie z rzeczami związanymi z pracą, którą wykonywała, na odwal się.

– Nie wybraliśmy.

Wolałem udawać. Nie miałem zamiaru zdradzać nikomu w pracy imion swoich córek. Po co? Dziewczyny by to komentowały i wmawiały mi, że wybraliśmy źle i rzucały swoje pomysły, jakby w ogóle mnie to interesowało. Nie zamierzałem tego słuchać. Dowiedzą się, gdy się urodzą. Na pewno pokażę w pracy zdjęcia swoich córek. Będę dumnym ojcem. Poza imionami bardzo chętnie rozmawiałem o dzieciach. Szczególnie z Mariah, bo tylko ona chciała cokolwiek wiedzieć. Cieszyłem się, że zostanę ojcem. Szkoda, że moi kumple nie popierali mojego entuzjazmu. Gdy pochwaliłem im się ciążą swojej dziewczyny zapadła niezręczna cisza. Skomentowali to, że baba znalazła sposób, żeby mnie przy sobie zatrzymać albo wymusić ślub. Żaden z nich nie zamierzał zakładać rodziny w najbliższym czasie. Nie rozumieli, że miałem inne plany. Kochałem Kinsley i chciałem mieć własną rodzinę.

LOVE - Blake&KinsleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz