moje serce pękło kolejny raz.Widok Rafe'a Camerona w moim domu już kilka godzin po tym, jak dopuścił się próby zaduszenia mnie na śmierć sprawia, że ta znów zagląda mi w oczy. W mojej głowie jest absolutna pustka owiana martwą i nieprzeniknioną ciszą, przez którą przebija się tylko jedna, samotna myśl.
Nie chcę umierać.
Fakt, że chłopak wyrządził mi krzywdę i świadomość, że nic już nigdy nie będzie wyglądało tak samo jest praktycznie nie do zniesienia, ale to całkowicie inna historia, kiedy przychodzi do ponownego spotkania z oprawcą. To duże określenie, ale nie boję się użyć go względem Rafe'a, bo teraz tak wygląda ten chłopak w moich oczach. Niczym wilk w owczej skórze, który swoim zdradliwym uśmiechem zyskuje przychylność mojego ojca. Z wierzchu wygląda dobrze w idealnie skrojonej na niego koszuli i dżinsowych spodenkach z twarzą poobijaną od pięści, którymi okładał go mój brat zeszłej nocy. Nawet z tym prezentuje się nienagannie. Szczerzy się w ten swój czarujący sposób, tak jakby wszystko, co miało miejsce w nocy wcale się nie wydarzyło.
Nie wiem, co czuję. Zagryzam wewnętrzną część policzka, starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, do którego można by się doczepić. Jednocześnie jestem też dumna z samej siebie, że nie uciekłam jeszcze w popłochu z powrotem do swojego pokoju lub nie rozpłakałam się na oczach ojca, wylewając z siebie te wszystkie tragiczne wydarzenia. Wiem, że jestem tego jednak bliska, bo stała mi się krzywda, a jej wykonawca stoi właśnie przede mną, komplementując zegarek na nadgarstku mojego ojca, który nie ma o niczym zielonego pojęcia.
— W ten weekend mamy obchody Nocy Świętojańskiej. — zaczyna Nathaniel, w tym samym czasie ściągając marynarkę i kierując się do salonu. Pani Hooch, która właśnie trzepie poduszki na kanapie zostaje odesłana do kuchni po coś do picia dla gościa, ale jej wymowny wzrok skierowany w Camerona podpowiada mi, że Oliver zdążył już opowiedzieć jej o tym, co miało tutaj miejsce nie tak dawno temu. Kobieta nie mówi nic i wychodzi, uprzednio posyłając mi skrycie pokrzepiający uśmiech.
Oszaleję.
— Tak, na Ósemce każdego roku organizujemy z tej okazji dużą imprezę. — podłapuje Rafe, idąc z nim ramię w ramię.
Ja stoję tak jak stałam z Oliverem przy swoim boku, który zaciska pięści ze złości i odnoszę wrażenie, że moja prośba o niemówienie niczego ojcu właśnie testuje jego cierpliwość. Oddycha przez nos, nieustannie wbijając w Camerona najbardziej lodowate spojrzenie, jakie kiedykolwiek widziałam. Jest wyprostowany jak struna i widzę, że ledwo powstrzymuje się przed tym, żeby nie rzucić się na stojącego przed nim chłopaka i nie wydrapać mu oczu. Jest skupiony tylko na nim, jakby nikogo innego nie było w pomieszczeniu i jest szczerze zdziwiony, że Rafe miał czelność się tutaj od tak pojawić.
Chwytam go za nadgarstek, żeby przypomnieć mu o swojej obecności i sprawić, żeby trochę spuścił z tonu. Ostatnie, czego chcę to kolejna bójka w tym domu i późniejsze tłumaczenie się z tego ojcu.
— Pamiętam czasy, kiedy dostawałem się na tą imprezę tylko z wysokości pracownika. Z Heywardem zawsze mieliśmy ręce pełne roboty. — wspomina ojciec, lekko się uśmiechając. Ja też przypominam sobie o tym, kiedy z Pope'm Heywardem i Oliverem całą noc ganialiśmy w strojach kelnerów, spełniając zachcianki zaproszonych gości i marząc o tym, że kiedyś zajmiemy ich miejsce. Nikt z nas nie myślał, że faktycznie do tego dojdzie.
— Wszyscy mieszkańcy Ósemki dostają zaproszenia — oświadcza Rafe, tym samym ściągając mnie na ziemię i przypominając, że nadal tutaj stoi. Na dźwięk jego spokojnego głosu, który nijak się ma do tego, który słyszałam poprzedniej nocy aż przechodzi mnie zimny dreszcz. — Wybiera się pan? — pyta, unosząc brew, a ojciec natychmiast kiwa głową.
— Wszyscy się wybieramy, prawda? — stwierdza, kładąc nacisk na ostatnie słowo i pierwszy raz podnosi na mnie oczy. Momentalnie zbieram dłońmi z pleców wszystkie moje włosy i zarzucam je szyję, czując jak w miejscu, gdzie pod warstwami makijażu kryją się fioletowe siniaki, zaczyna palić mnie skóra. Wzdrygam się z obawą, że Nathaniel widzi, że dziwnie się zachowuję, więc już chwilę potem kiwam na zgodę z uśmiechem, pamiętając o tym, żeby nie odzywać się, póki to nie będzie konieczne. Mój zachrypnięty głos już na pewno wzbudziłby jego podejrzenia.
— Jasne. Nic nie cieszy mnie bardziej niż twarze tych wszystkich idiotów wieczorową porą. — rzuca Oliver jakby od niechcenia, a ja wybałuszam oczy, wiedząc od razu, że szpila, którą właśnie wbił miała od początku trafić w Rafe'a. Ten, natomiast, uśmiecha się tylko półgębkiem, pewnie całkowicie świadomy, do czego uderza mój brat, ale, dzięki Bogu, nie odpowiada na jego zaczepkę. Natomiast ojciec zakłada ręce na krzyż na klatce piersiowej i spogląda na Olivera surowo.
— Zachowuj się, Ollie — upomina go, a blondyn wywraca oczami. Rafe parska pod nosem i posyła mojemu bratu spojrzenie typu "Właśnie, Oliver, zachowuj się.". — Może zaprosisz Theę, Rafe? — wypala Nathaniel, a ja prawie dławię się własną śliną, kiedy to słyszę. Oliver wciąga ze świstem powietrze, wyrywa rękę z mojego szczelnego uścisku i szybko wychodzi na taras, żeby powstrzymać cisnące mu się na usta oblegi i swoje świerzbiące dłonie. W pierwszej chwili chcę ruszyć za nim i nie wracać do środka do momentu, kiedy Cameron wyjdzie, ale wiem, że to wzbudzi pytania, więc po prostu stoję, nie mówiąc nic i zgadzając się pokornie na każde cholerstwo, które tym razem dla zabawy przygotował mi Wszechświat. Tak, jakbym już wystarczająco nie dostała po twarzy.
Podnoszę oczy na Rafe'a, niemo błagając ostatnią cząstkę człowieczeństwa w jego sercu, żeby absolutnie na to nie przystawał i wreszcie dał mi święty spokój. Wiem, że bez słów rozumie, co staram się mu przekazać, ale odnoszę wrażenie, że naprawdę ma to w poważaniu i zrobi, co tylko chce. Pieprzony Rafe Cameron.
— Właściwie to chciałbym najpierw porozmawiać. — odpowiada, nie spuszczając ze mnie wzroku, a na moim ciele podnoszą się wszystkie włosy na myśl o tym, że mam znowu zostać z nim sam na sam. Stoję jak wryta do chwili, w której zauważam, że ojciec przygląda mi się podejrzliwie, próbując zrozumieć, dlaczego jest mi tak niekomfortowo w tak zwykłej rozmowie, więc prędko kiwam głową na zgodę i wychodzę na taras, słysząc za sobą kroki Camerona. Kątem oka widzę też, że Nathaniel ciągnie swoją walizkę na schody, kierując się prawdopodobnie do swojej sypialni.
Docieram do krawędzi basenu, myśląc o tym, jak inna była rzeczywistość, kiedy dzień po moim przyjeździe do miasta stałam z Rafe'm w tym samym miejscu z uśmiechem na twarzy i motylkami w brzuchu. Chciał mnie wtedy zaprosić na obiad i anulował nawet plany ze swoimi przyjaciółmi, żeby spędzić ze mną czas, a ja nie wiedziałam, że te wszystkie urocze gesty były tylko iluzją, która miała za zadanie sprawić, żebyśmy się do siebie zbliżyli. Ilość wydarzeń, która miała miejsce od tamtej chwili do dziś absolutnie mnie przerasta i pokazuje, że nie powinnam ufać nawet samej sobie.
Odwracam się powoli, cały czas obserwując wzrokiem stojącego niedaleko Olivera, który żywo dyskutuje z kimś przez telefon. Jest podminowany i wciąż zaciska zęby, prawdopodobnie wciąż wzburzony wizytą nieproszonego gościa, którego wyjścia oboje nie możemy się doczekać. Nie chcę słuchać tego, co Rafe ma mi do powiedzenia, bo to i tak już niczego nie zmieni. Nic nie może cofnąć jego czynów i decyzji i nic już nie sprawi, że kiedykolwiek spojrzę na niego tak, jak widziałam go do wczorajszej nocy. Nie chcę go tutaj i nienawidzę widoku jego twarzy, która wciąż przypomina mi o tym, w jaki grymas szaleństwa wykrzywiała się kilka godzin temu. Dłonie, które wciśnięte ma w kieszenie spodni z całej siły zaciskały się na mojej szyi, próbując pozbawić mnie oddechu, a słowa, które opuszczały jego usta sprawiały, że naprawdę miałam ochotę raz na zawsze stąd zniknąć. Po co tutaj przyszedł?
— Posłuchaj, Thea... — zaczyna, ale nie wytrzymuję i zabieram głos po raz pierwszy, wtrącając się w jego zdanie.
— Nie, kurwa, Rafe, ty posłuchaj — atakuję skrzekliwym tonem, starając się zignorować ból, który przeszywa moje gardło przy każdym słowie. Unoszę palec, mierząc nim między jego oczami, a on wydaje się zaszokowany moją reakcją. — Nie wiem, po co tutaj przyszedłeś, ale mam tego dosyć. Wynoś się i nie wracaj nigdy więcej, rozumiesz? Nie zbliżaj się do mnie, bo w przeciwnym razie wszyscy dookoła dowiedzą się o tym, co mi zrobiłeś, a wtedy przysięgam, że nawet twój ojciec w niczym ci już nie pomoże. — wyrzucam, czując bolesne torsje, które wstrząsają moim ciałem, kiedy mówię. Dyszę jak dzikie, rozwścieczone zwierzę i jestem gotowa nawet go uderzyć, mimo tego, że cholernie się obawiam o własne życie, kiedy stoi tak blisko.
Rafe tylko kiwa głową ze smutkiem, chyba przejęty nie tylko moimi słowami, ale też tym, że to z jego winy wyglądam teraz w taki sposób. Spuszcza głowę, unikając mojego wzroku.
— On i tak w niczym mi nigdy nie pomógł. — mówi cicho.
To zdanie jest jak strzał w twarz. Spodziewałam się wszystkiego, nawet krzyków i rękoczynów na oczach mojej rodziny, ale nie tego, że wyciągnie na wierzch temat swojego ojca. Już przy naszej pierwszej rozmowie w jego samochodzie w noc bankietu Nathaniela dowiedziałam się, że relacja Rafe'a i Warda Cameronów nie jest z tych ciepłych i rodzinnych, więc za każdym razem, kiedy mam sposobność słyszeć o nim cokolwiek lub widzieć go na własne oczy, przeszywa mnie niepokojący dreszcz. Wiem, że są rzeczy, o których Rafe nie mówi na głos i wiedziałam też, że wiele aspektów między nim i ojcem zachowuje tylko dla siebie, dosłownie ukrywając to przed światem, ale nie może zrobić z tego usprawiedliwienia, dlaczego zrobił mi krzywdę. Moje serce jest miękkie i wyczulone na rodzinne tragedie, a on to świetnie wykorzystuje i tym razem nie dam się nabrać na jego emocjonalne gierki.
— Co ty pieprzysz? — warczę wściekle.
— Te wszystkie rzeczy, które mówiłem wczoraj były prawdą, ale po naszej wcześniejszej rozmowie i pożegnaniu naprawdę chciałem dać ci wolność, na jaką zasługujesz — zaczyna, a ja unoszę brwi, całkowicie zdziwiona tym, jaki obrót przybrała ta rozmowa. — Wróciłem do domu i poszedłem do gabinetu ojca, bo po prostu chciałem się mu pożalić, tak jak każdy dzieciak żali się rodzicom, ale wszedłem tam chyba w złym momencie, nie wiem — kontynuuje, patrząc w ziemię i pociąga nosem, jakby zaraz miał się przede mną rozpłakać. Robię się blada i słucham tego, co do mnie mówi, przeczuwając, że dalsza część tej historii w ogóle mi się nie spodoba. Złość wyparowuje ze mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i nie wiem już, co mam myśleć. — Rozmawiał z kimś przez telefon i coś nie poszło tak, jak to sobie zaplanował. Był okropnie zły, więc chciałem się wycofać, ale powiedział, że dla mnie zawsze znajdzie czas na rozmowę. Opowiedziałem mu o tym, co się stało, ale nie położył mi dłoni na ramieniu i nie pocieszył, jak inni ojcowie pocieszają swoich synów po miłosnej porażce, wiesz?
Rafe podnosi głowę, a jego oczy zachodzą mgłą. Wciągam ze świstem powietrze, przygotowując się na to, co wiem, że powie. Po prostu wiem.
— Co się stało? — naciskam, bo chcę, żeby rozwiał moje wątpliwości.
Rafe wbija wzrok prosto w moje oczy i wzdycha, pociągając kolejny raz nosem.
— Powiedział mi, że jestem przeklęty i nikt nigdy nie będzie zdolny do pokochania kogoś takiego jak ja. Zaoponowałem, więc mnie uderzył. Wybiegłem z domu i zrozumiałem, że nie mam dokąd pójść, więc kupiłem narkotyki i postawiłem sobie za cel to, żeby odwołał swoje słowa.
I wtedy już wiedziałam, że moje serce pękło kolejny raz.
CZYTASZ
𝐇𝐄𝐀𝐑𝐓𝐋𝐄𝐒𝐒 ʲʲ ᵐᵃʸᵇᵃⁿᵏ ᵃⁿᵈ ʳᵃᶠᵉ ᶜᵃᵐᵉʳᵒⁿ
Fanfiction𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo dawno temu w pogoni za lepszym życiem, zostawiając po sobie jedynie szczęśliwe wspomnienia i zapomnia...