Następnego dnia gotowa do pracy weszłam do środka firmy. Windą wjechałam na odpowiednie piętro i ruszyłam do swojego stanowiska. Położyłam torebkę na swoim biurku.
— Carly. Chodź na chwilę. — usłyszałam głos Nicolasa z jego gabinetu.
— Tak panie Lanford? — zapytałam wchodząc do jego gabinetu.
— Już ostatnio ci mówiłem, że firma to nie kwiaciarnia. — odrzekł podnosząc wzrok znad ekranu komputera. Nie wiedziałam o co mu chodzi. — Wyjaśnisz mi to? — wskazał ręką na bukiet jasno różowych róż stojących na szafce koło bieżni. — Kurier przyniósł to jakieś trzydzieści minut temu.
— Nie mam pojęcia o co chodzi. — odrzekłam podchodząc do szafki i biorąc kwiaty. — Zaraz to wyjaśnię.
Wróciłam do swojego biurka stawiając bukiet z dala od laptopa. Widzę, że dziewczyny się nakręciły na to, że Nicolas jest mną zainteresowany chyba bardziej niż ja. Jednak z bukietem przesadziły. Wzięłam telefon do ręki i wysłałam wiadomość na grupę.
Carly: Laski, ja rozumiem że się wkręciliście w to, że Nicolas jest mną zainteresowany ale nie uważacie, że ten bukiet to już przesada? Szczerze wątpię aby był o mnie zazdrosny.
Aleksandra: Jaki bukiet?
Emma: Właśnie. Nic nie wiemy o żadnym bukiecie. Wysłałyśmy tylko jeden.
Teraz to już zgłupiałam. Skoro one nie widzą nic o bukiecie to kto go wysłał?
Może Nick sam go przyniósł albo sam wysłał?
Zrobiłam zdjęcie bukietu i wysłałam dziewczyną.
Carly: O tym bukiecie mówię.
Aleksandra: Faktycznie był kurier z takimi kwiatami ale to nie my go wysłałyśmy.
Gdy ponownie spojrzałam na bukiet w oczy rzucił mi się mały liścik. Wyjęłam go i przeczytałam jego treść spisaną pochyłym pismem.
Przepraszam za to jak panią ostatnio potraktowałem. To było nie właściwe z mojej strony. Jeszcze raz najmocniej przepraszam.
Xander Miels
— Długo masz zamiar tak stać? — usłyszałam za sobą głos Nicka. — Chociaż w sumie możesz tak stać. Przynajmniej mogę podziwiać widoki.
— Ustaliłam od kogo ten bukiet. — odrzekłam odwracając się do niego. — Pan Miels chyba ma problemy bo wysłał kwiaty na przeprosiny.
— Musiałaś mi o nim przypomnieć?
— Tak.
— A Carly. Pamiętasz jak pomyliłaś stroje na balu u Jasona Halixa?
— Tak. — odrzekłam nie pewnie bo nie bardzo wiedziałam do czego zmierza.
— Obiecałem Ci zemstę. A więc słuchaj moja piękna asystentko. Za chwilę przyjedzie moja mama. A jak wiesz mam dzisiaj dużo spotkań.
— Więc.... oczekuję Pan, że spędzę dzień z Pana mamą.
— Nie chcę aby sama siedziała u mnie w apartamencie. Zabierz ją na obiad, do kina czy coś.
— Panie Lanford, nie uważam aby to był dobry pomysł. W końcu nigdy nie miałam kontaktu z Pana mamą. Nie chcę aby czuła się nieswojo.
— To jest już twój problem, nie mój.
— Uprzedził ją pan chociaż? Że rzuca ją pan w ręce obcej jej osobie?
CZYTASZ
Dlaczego on?
RomanceCarly Evans ledwie wiąże koniec z końcem przez sytuację rodziną. pewnego dnia wraz z dwoma przyjaciółkami wygrywa główną wygraną na loterii i chcę odejść z firmy. Czy jej szef jej na to pozwoli?