Rozdział 5

1.3K 54 5
                                    

W czwartek rano gdy przemierzałam korytarz firmy prowadzący do mojego stanowiska spodziewałam się zastać dwa biurka dla asystentek. Albo chociaż usłyszeć, że kogoś zatrudnił. A tu nic podobnego. Zamiast tego zastałam jedno, na którym znajdowały się teczki, dużo teczek. Jeszcze żeby tego było mało rano dostałam miesiączkę przez co boli mnie dołem brzucha i dodatkowo jestem nerwowa.

— O dobrze, że już jesteś Carly. — usłyszałam za sobą głos Nicka. — Nie zatrudniłem nowej asystentki, żadna mi nie przypadła do gustu.

— A z tymi teczkami mam coś zrobić? — zapytałam odwracając się twarzą do szefa.

— Potrzebuje ich kserokopię. W trzech wersjach. Są mi potrzebne na za trzy godziny.

— Przecież nie zdążę.  — odrzekłam patrząc na stos teczek.

— Nie obchodzi mnie to. Tik tak, panno Evans. Masz się wyrobić. — odrzekł i ruszył do swojego gabinetu.

— Za jakie grzechy szatanie. — mruknęłam cicho aby nie usłyszał tego po czym wzięłam teczki.

— Mówiłaś coś Carly? — zapytał opierając się bokiem o futrynę drzwi.

— Wydawało się panu, panie Lanford.

— Tak myślałem ale wolałem się upewnić. — odrzekł po czym wszedł do swojego gabinetu.

Z teczkami w ręce podeszłam do drukarki. Ze spodni wyciągnęłam telefon i weszłam na grupę, którą mamy utworzoną razem z Emmą i Aleksandrą.

Carly: Mam dość tego dnia a jeszcze się nie zaczął. Muszę zrobić ksero dwudziestu teczek w trzech egzemplarz. I to na za trzy godziny.

Ściągnęłam zszywki i zaczęłam robić ksero. Po chwili mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go i spojrzałam na powiadomienia.

Emma: Coś zrobiła, że się mści?

Aleksandra: Znowu będąc pijana nazwałaś go „władcą piekieł”?

Urocze z nich przyjaciółki.

Carly: Skąd pomysł, że coś zrobiłam?  Nie nazwałam go tak. Ale może się mścić za tamtą noc.

Emma: U nas na dziale nie ma dużo do pracy. Zaraz będziemy u ciebie to ci pomożemy.

Carly: Kocham was normalnie.

Chwilę później dziewczyny faktycznie przyszły do mnie. Ja kserowałam a one chowały kartki do teczek. Nicolas co chwilę zerkał w moją stronę jednak nic nie powiedział. Ewentualnie obmyślał jak się za to zemści.

— Patrzy się na nas. — mruknęłam. — Myślicie, że już wymyślą jak uprzykrzyć mi resztę dnia?

— Na pewno. — Alex cicho się zaśmiała.

— Ewentualnie zastanawia się co my tu robimy zamiast być na swoim stanowisku. — odrzekła Emma.

— O ile w ogóle wie z jakiego jesteście działu. — podałam im kolejne kartki.

Dzięki temu, że dziewczyny mi pomogły skończyłam to głupie ksero w dwie godziny. Wzięłam te teczki i zaniosłam je do Nicolasa. Położyłam je na jego biurku.

— Poprosiłaś o pomoc? — zapytał.

— Panie Lanford, wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Mam miesiączkę, a wtedy denerwują mnie wszyscy, zwłaszcza  mężczyźni. Więc niech Pan mnie dzisiaj nie denerwuje. I nie musiałam prosić, dziewczyny same zaproponowały.

— Denerwuje? Panno Evans gdzież bym śmiał. Jeżeli się źle czujesz to wystarczy powiedzieć a dam Ci dzień wolny.

— Nie trzeba. Mam zrobić coś jeszcze? — zapytałam.

Dlaczego on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz