Rozdział 29

990 52 2
                                    

Chłopaki stwierdzili, że nie mają siły i nie chce mi się iść na piechotę do naszego domku bo są zbyt pijani. Z wyjątkiem Nicolasa. Więc zamówili taksówkę, co mnie bardzo ucieszyło bo mi się też nie chciało się iść. Początkowo miały być dwie, taki był plan aby każdy się zmieścił. Jednak okazało się, że nie było aż tyle wolnych kierowców, co mnie w sumie zdziwiło. Mężczyzna z taksówki stwierdził, że wyjątkowo może zabrać nas wszystkich ale jedno z nas będzie musiało siedzieć na czyiś kolanach. Żaden z chłopaków nie chciał siedzieć u drugiego na kolanach. Tutaj chodzi o jakąś męską dumę czy coś? Więc skończyło się na tym, że to ja siedziałam i to w dodatku na kolanach u Nicolasa. A to tylko dlatego, że chłopaki stwierdzili, że nie będę się narażać Nickowi. A może ja sama tego chciałam? Już sama nie wiem.

Po jakimś kwadransie taksówka zatrzymała się pod naszym domkiem. Nicolas wyciągnął klucz z swoich spodni i otworzył drzwi a następnie weszliśmy do środka. Razem z Chrisem, Cole’em i Seth’em usiadłam jeszcze na chwilę w salonie.

— Ja mam was już dość. — odrzekł Nick. — Idę się położyć. Nie bądźcie zbyt głośno.

— Carly też masz dość? — zapytał rozbawiony Seth. Nicolas na to spojrzał na mnie.

— Nie, Carly nigdy nie mam dość. — odrzekł po czym spojrzał na chłopaków. — Jednak was już tak, durnie. — Nick podszedł do drzwi od sypialni. Położył rękę na klamce jednak nie otworzył ich od razu. Ponownie odwrócił się w naszą stronę. — Rano pogramy w pokera. Za podwójną stawkę.

Po słowach wypowiedzianych przez Nicka, wszyscy chłopcy, cała czwórka spojrzała na mnie.

— Czemu tak na mnie patrzycie? — zapytałam.

— Idziesz z nami? — zapytał Chris.

— Idioci, jeżeli myślą że im wstanie. — mruknął Nick kręcąc głową. — A Carly wam tam po co? — zapytał.

— Do twojego szczęścia. — odrzekli pozostali jednocześnie.

— O swoje szczęścia to ja sam zadbam. — mruknął Nick. 

— Nie ma takiej opcji, panowie. — odrzekłam. — Rano to ja będę spać. Później będę męczyć się z kacem mordercą.

— A kto ci, panno Evans kazał wypić moją whisky? — zapytał Nicolas z uśmiechem.

O kurde. Wróciła panna Evans. To coś ma znaczyć? Co się stało z Carly?

— No bo ona tam stała, sama w tej szklance, wiecie taka samotna. Prosiła abym ją wypiła. — odrzekłam. — No i jak na grzeczną dziewczynę przystało spełniłam jej prośbę.

— Boże, otacza mnie banda alkoholików. — Nick ponownie pokręcił głową i wszedł do sypialni a ja razem z chłopakami zaśmialiśmy się.

— Carly, nie wiem czy wiesz ale w słowie grzeszna nie ma cz. Jest sz. — odrzekł rozbawiony Cole.

— Wypraszam sobie. — prychnęłam. — A poza tym alkohol jest dobry. — mruknęłam.

— I przemawia do ciebie? Alkohol? — zapytał Seth. — Pachnie mi to alkoholizmem.

— A on do was nigdy nie przemawia? — zapytałam patrząc na chłopaków. Oni na mnie patrzyli jak na idiotkę. — Chcecie mi powiedzieć, że wy tak na trzeźwo z Nicolasem wytrzymujecie?

— Słyszałem to. — zawołał Nick.

— Mniejsza z tym. — odrzekłam po czym dodałam ściszonym głosem. — Cole, gdzie moja połowa wygranej? Miałeś się podzielić.

— A właśnie. Czekałem tylko aż Nicolasa nie będzie obok. — wyciągnął swój portfel z kieszeni spodni a z niego wyciągnął banknoty. Podzielił je na dwie części i jedną część podał mi. — Twoja połowa.

Dlaczego on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz