Rozdział 21

1.1K 54 4
                                    

Nie do końca wiem co się właśnie wydarzyło. Mój mózg nie do końca zrozumiał jak do tego doszło ale usłyszałam trzask drzwi od radiowozu policyjnego, w którym się znalazłyśmy. Spojrzałyśmy z Sofie po sobie po czym zaczęłyśmy się śmiać.

— Tego jeszcze nie przeżyłam. — odrzekła Sofie rozbawiona. — To dla mnie nowość.

— Dla mnie to też nowość, wierz mi. — powiedziałam. Miałam wrażenie, że Sofie podobał się ten obrót sprawy. — Przepraszam, za co my właściwie zostaliśmy aresztowane?

— Chłopak, którego jedna z pań uderzyła złożył zawiadomienie o pobicie, to po pierwsze. Po drugie są panie pijane. Po trzecie, szarpały się panie z ochroniarzami klubu. Gdy dojedziemy na komisariat mogą panie zadzwonić po kogoś i jeżeli wpłaci kaucję mogę panie wyjść. — odrzekł funkcjonariusz.

— Jak tamci faceci nas zaczepiali to gdzie byli ochroniarze? — zapytałam.

— Wyjaśnimy to sobie na komisariacie jak panie wytrzeźwieją. — odrzekł policjant.

Nie pamiętam abyśmy szarpały się z ochroniarzami. Tak po prawdzie mówiąc to nie pamiętam nawet aby oni podeszli. A to że byłyśmy pijane to żadne wytłumaczenie. Inni też byli a tylko nas aresztowano.

— Nie możemy zapłacić z karty tej kaucji? — zapytała Sofie.

— Nie. Musi ktoś ją wpłacić. — odrzekł mężczyzna.

—  Zadzwonimy do Nicolasa. On nam pomoże. I tak się dowie o tej kaucji. Więc to raczej żadna różnica. — odrzekłam.

No to mój czas w Lanford Company już się skończył. Jutro będzie czekać na mnie wypowiedzenie. Jeżeli do tej pory nie znalazł pretekstu aby mnie  zwolnić to właśnie mu go dostarczyłam. Co jak co ale Nicolas mi tego nie daruje gdy dowie się, że doprowadziłam do aresztowania jego mamy. A nawet tego nie planowałam.

Po chwili mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Gdy zobaczyłam kto dzwoni odebrałam połączenie.

— Cześć.  Jest może koło ciebie moja matka? Nie mogę się do niej dodzwonić. —odezwał się Nick.

— Oh szefuniu. — pisnęłam zbyt radośnie. — Chyba pierwszy raz się cieszę, że szefunia słyszę.

— Czy mi się wydaję czy ty jesteś....

— Pijana? — przerwałam mu. — Nie tylko ja. Pańska matka również. Skoro pan już dzwoni, panie Lanford, to jest pewna sprawa. Widzisz szefuniu, chodzi o to, że mogło się tak stać, że nas zaaresztowano.

Co ja mam z tym szefuniem? Nigdy wcześniej tak nie mówiłam. Chyba za bardzo naoglądałam się „zbuntowany anioł” . Wydaję mi się, że Milagros tak mówiła. Chociaż przez procenty mogę się mylić.

— Co takiego? Upiłaś moją matkę i doprowadziłaś do tego, że ją aresztowano?

— Tak nie do końca. — mruknęłam. — Odkąd wyszliśmy z centrum handlowego to Sofie posiada Pana kartę. Więc to raczej Sofie upiła mnie.

— Przeszłaś z moją mamą na ty a do mnie dalej mówisz na Pan?

— A no widzi pan bo to zależy od hierarchii. — odrzekłam.

— Jakiej znowu hierarchii?

— No hierarchii. Trzeba być w  niej wysoko abym mówiła po imieniu. A Pan nie jest.

— Mniejsza z tym. Na jaki komisariat was zabierają?

— Przepraszam pana. — zwróciłam się do policjanta. — Na który komisariat jedziemy?

Dlaczego on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz