Rozdział 55.

460 40 75
                                    

2k gwiazdek 🫶 Dzisiaj (29

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

2k gwiazdek 🫶 Dzisiaj (29.08.2024) mija ROK od publikacji prologu. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy to czytają. Za komentarze, gwiazdki i cierpliwość, bo nie jestem zbyt regularna z rozdziałami, a i tak nikt nie rezygnuje z czytania. Jestem wzruszona i publikując pierwsze rozdziały nie sądziłam, że to się tak wybije (myślę, że mogę to nazwać sukcesem).

Dziękuję też nyevi_ bo uświadomiłam sobie ostatnio, że gdyby nie ona i jej zachęta, nigdy nie opublikowałabym prologu, a historię dalej pisałabym sama dla siebie. Poznałyśmy się pod fanfikiem z inazumy i nie sądziłam, że stanie się moją przyjaciółką, która wie o fabule przedpremierowo. Dziękuję 💖🫶 kocham cię Gertruda i czekam na dalsze rozdziały parodii Come In With The Rain.

***** ***

Nie wiem, kto projektował to miejsce, ale robienie z niego jebanego labiryntu ze ścianami jak w szpitalu psychiatrycznym to był duży błąd. A nie, chwila, wiem kto to projektował. I w sumie nie dziwi mnie to, że to tak wygląda. Bo projektant powinien sam spędzić resztę życia w takim miejscu jak psychiatryk, pewnie się wzorował.

Wbiegłam na boisko akurat, kiedy rozległy się gwizdki ogłaszające przerwę. Spojrzałam na tablicę z wynikami. 2-1 dla Genesis. Nie wiedziałam jak, ale byłam zadowolona, że nie daliśmy sobie wbić więcej bramek.

Spojrzałam na naszą ławkę, wszyscy wyglądali jakby mieli depresję. I to taką razy 11. Podbiegłam do nich.

- Co się dzieje? - zapytałam od razu. Dlaczego spędziłam w gabinecie ojca 45 minut i tego nie odczułam? To było dla mnie lepsze pytanie, ale od nich raczej nie dowiedziałabym się dlaczego.

Prawie przewróciłam się na ziemię, kiedy wleciał we mnie Jude, przytulając mnie.

- Gdzie byłaś? - zapytał, dość ostro, jak na to, że kogoś przytulał - Trenerka powiedziała, że mamy się nie martwić. Co to wszystko ma znaczyć? - spojrzałam na trenerkę, klepiąc go niezręcznie po plecach, żeby się ode mnie odsunął. Cała drużyna się gapiła.

- Cóż, to nie jest teraz ważne. Co się dzieje na boisku? - spytałam jeszcze raz, odsuwając go siła. Poklepanie nie zadziałało.

- Cóż, ich bramkarz jest dobry w blokowaniu naszych strzałów, wszyscy są jeszcze lepsi niż poprzednie drużyny, cała nasza drużyna musi pomagać w bronienie bramki, a Shawn wszedł na chwilę na boisko. - powiedział szybko Mark. Otworzyłam lekko usta, krzywiąc się, kiedy próbowałam coś zrozumieć. Mój wzrok przeniósł się na przeciwną drużynę, potem na Darren'a, a na końcu na Shawn'a.

- Okej, okej. Dobrze. Okej. - kiwałam głową, powtarzając się. Mój mózg żadko działał na tak intensywnych obrotach - Co wiecie? O tej drużynie i Akademii?

- Yyy, co? - Mark spojrzał na mnie oniemiały. Rzuciłam mu spojrzenie, przez które się spiał bardziej, niż był - No, że, wiesz. Że używają meteoru i on daje im te, no, super siłe i w ogóle. Że ojciec pani trener jest założycielem i, że, no, yy... Że to wcale nie są kosmici. - podrapał się po karku - Lindsay, o co tu chodzi?

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz