Rozdział 49.

409 41 52
                                    

Pamiętacie jak dziękowałam za 1 tyś wyświetleń, kiedy zaczynałam pisać tego fanfika? Teraz jest to ponad 20 tysięcy ja nie wiem, jak to się nazbierało tyle. Za 20 tyś zł ułożyłambym sobie życie na nowo.

---------

- Nie wiem. Może to jakieś skutki pourazowe. - mruknęłam, pod nosem, podając piłkę do Jude'a. Spojrzałam kątem oka na Shawn'a.

- Jakie pourazowe? - Axel zmarszczył brwi. Jude przyjął piłkę, którą kopnął do blondyna.

- No gościu ewidentnie ma zaburzenia, tak? Schizofrenia, ataki paniki... - przyjęłam piłkę i znowu podałam do Sharpa. Staliśmy z boku boiska i w trójkę kopaliśmy między sobą piłkę, wykorzystując czas po treningu.

- Co? - Blaze zmarszczył brwi, patrząc raz na mnie, raz na Jude'a.

- A, bo ty nie wiesz? No to on miał kiedyś brata, spadła na nich lawina i cała jego rodzina umarła. A on teraz uważa, że ten brat jest nim, albo może jest w nim? Tylko wiesz, bez skojarzeń, bo może zabrzmieć to dwuznacznie. W sensie że brat jest w nim... - zaczęłam się gubić w słowach.

- Lindsay! - skarcił mnie Jude. Wzruszyłam ramionami, krzywiąc się - Shawn ma po prostu trudną przeszłość.

- Czyli dobrze mówiłam że efekty pourazowe. - burknęłam, krzyżując ręce. Jude pokręcił głową, a Blaze się uśmiechnął. Tak, on też się uśmiecha - To znaczy, wiecie, ja rozumiem, że trauma, ale mógłby już zacząć grać. Albo przynajmniej brać udział w treningach. - znowu spojrzałam na Frosta. Siedział na ławce, z głową w dół i łokciami podpartymi na kolanach - Wygląda depresyjnie.

- Ty też i nikt ci tego nie zarzuca. - parsknął Mark, który przechodził obok nas i to usłyszał.

- Przepraszam, że co? Ja? Depresyjnie? Jestem wulkanem dobrej energii i radości. I to bez wspomagaczy, nie to co niektórzy. - przejechałam po nim wzrokiem, a na mojej twarzy znów pojawił się grymas.

- Właśnie widzimy. - zaśmiał się Axel, a razem z nim Jude. Mark parsknął śmiechem, a potem uniósł brew i spojrzał na mnie, gdy dotarło do niego co powiedziałam.

- Słucham?! Sugerujesz coś?! - wskazał na mnie oskarżycielsko palcem. Wzruszyłam ramionami.

- Nic nie sugeruje. Ja mówię w prost. - położyłam nogę na piłce, przytrzymując ją w miejscu. Mark chciał coś odpowiedzieć, ale zawołała nas wszystkich trenerka.

- Podjęłam decyzję. - powiedziała i spojrzała na nasze twarze. Większość, w tym ja, zdecydowanie nie wiedziała o co chodzi.

- Decyzje? - zapytało parę osób.

- W sprawie Mark'a. Mark, nie chcę, żebyś był bramkarzem w tej drużynie. - powiedziała poważnie. Kilka osób parsknęło uznając to za żart.

Trenerka często miała głupie pomysły, jak na przykład posadzenie mnie na ławce podczas ważnych meczów, ale tego jeszcze nie słyszałam. Mark został urodzony, żeby być bramkarzem.

- Czy to żart? - spytał Evans, choć jego mina nie wskazywała, jakby myślał, że to żart. Raczej był przestraszony.

-Jeżeli chcesz wygrać, musisz pożegnać się z bramką. - trenerka skrzyżowała ramiona i spojrzała na niego z góry. Uniosłam brew obserwując to przedstawienie. Kto należy do drużyny Raimon'a, w cyrku się nie śmieje, bo nasza trenerka tobi teraz za największego klauna.

- Że co?!

- Wybacz Mark, ale tym razem muszę się zgodzić. - wciął się Jude. Zapomnijcie o moich poprzednich słowach, zgadzam się z muchomanem - Mamy zamiar zostać największą drużyną piłkarską świata. Jak dotąd nasze największe ruchy wymagały pustej bramki, co jest spoko, jeżeli się uda. Ale może to się źle skończyć. To ryzyko na które nie możemy się zgodzić. Jeżeli wyeliminujemy ten problem, staniemy na drodzę do bycia najlepszymi. Mark, sprawdzisz się w obronie. Jak uważasz?

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz