Rozdział 52.

554 32 61
                                    

Stanęłam na boisku obok szkoły Raimon'a, na którym ćwiczyliśmy. Ci kosmici połączyli siły. Rudy debil z tym co podaje się za gazele. Nie wiem o co chodzi, ale udaję, że wszystko ogarniam.

- Jutro mecz z Akademią Aliusa. Dlatego dzisiaj musimy ćwiczyć więcej! - powiedzial Jude - Ja, Bobby i Mark będziemy ćwiczyć Zabójczą Formację 2, Harley i Darren będą ćwiczyć Rękę Mugen. Reszta niech ćwiczy różne ustawienia.

Westchnęłam i postanowiłam dołączyć do bramkarza i Surfera. Nie chciało mi się ćwiczyć ustawień. Nie z Byronem. Nie popieram alkoholizmu.

- Siemka Linds, chcesz pomóc? - spytał Harley, widząc, że idę w ich stronę. Ziewnęłam i pokręciłam głową.

- Jedynę czego chcę w tym momencie, to wrócić do łóżka. Ale mogę też pomóc. - wzruszyłam ramionami - Wszystko lepsze niż ćwiczenia z utleniaczem.

- Utleniaczem? - spytał Darren, podchodząc do mnie z piłką, którą mi podał. Rzuciłam Byronowi spojrzenie przez ramię.

- Nikt mi nie wmówi, że ten blond jest naturalny. - mruknęłam i spojrzałam na Darren'a - Co z tą twoją Ręką Mugen. Działa już?

- Wiem co robić, ale działać nie chce. - podrapał się po głowie i poszedł na bramkę.

- Lepiej żeby zaczęło przed jutrem. Inaczej nie mamy żadnej formy obrony bramki.

- Wielkie dzięki, to pocieszające. - mruknął pod nosem i ustawił się na bramce. Wzruszyłam ramionami.

- Linds, miałaś nam pomóc, a nie nakładać na niego presję. - Harley pokręcił głową.

- Staram się, tak?

- Nie widać.

- Jak wydłubię ci oczy to już nic nie zobaczysz. - warknęłam i położyłam piłkę na ziemi - Taka jest prawda, Ręka Majina nie da sobie rady, więc Darren musi to wyprowadzić do końca.

- Shawn?! - usłyszałam gdzieś w tle wołanie Mark'a. Spojrzałam tam. Shawn po prostu sobie poszedł. Wow, zazwyczaj przynajmniej gapił się na nasze treningi, a teraz po prostu sobie poszedł.

Westchnęłam i podałam piłkę do Harley, a potem ruszyłam w ślady za Shawn'em, po drodze biorąc jedną z piłek z kosza. Do diabła, to moje dobre serce do poszkodowanych dzieci. W piekle będę miała dogodniejsze warunki za dobre traktowanie dzieci i chorych psychicznie. Zdobywam dodatkowe punkty jeżeli to chore psychicznie dzieci.

- A ty dokąd?! - krzyknął za mną Jude. Rzuciłam mu spojrzenie, przewróciłam oczami i poszłam dalej. Potem mu to wytłumaczę.

Szłam za Frostem, aż dotarliśmy do boiska nad rzeką. Jakimś dzieciom spadła piłka, poprosili Shawn'a, żeby im podał, a ten zaciął się i stał przez chwilę w miejscu. Potem rzucił im tę piłkę, ale to było dziwne. Zeszłam po schodach na dół, prosto do niego.

Upuściłam piłkę i delikatnie ją do niego podałam. Odbiła się od jego nogi. Spojrzał na nią zdziwiony, a potem na mnie. Pokręcił głową.

- Nie gram. - mruknął.

- Nie każę ci grać. Od podawania piłki nikt nie umarł, prawda? - może to był słaby dobór słów. Nie ma żadnego 'ale'.

Shawn uśmiechnął się lekko, choć nie nazwałabym tego szczerym uśmiechem i podał mi piłkę. W taki sposób zaczęliśmy delikatnie podawać do siebie piłkę, bez konkurencji, w której mógłby czuć potrzebę przewagi.

- Jak się czujesz? - spytałam w końcu. Nikt go o to nie pytał po jego 'incydencie'.

- Całkiem dobrze. - odpowiedział od razu.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz