Rozdział 25.

577 43 70
                                    

- Ej. - czuję, jak ktoś mną potrząsa - Ej, śpisz? - nie kurwa, powieki oglądam.

- Tak. - mruczę pod nosem, przewracając się na brzuch.

- Wstawaj, chce ci coś pokazać. - przewracam oczami, kiedy znowu czuje szarpnięcie.

- Wypierdalaj, Sharp. - syszę do niego, kładąc sobie poduszkę na głowie i zasłaniając uszy.

- Nie chcesz po dobroci? Proszę bardzo. - chłopak ciągnie mnie za nogi, wyciągając z namiotu. Niezadowolona wydaje z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, podnosząc się z zimnej trawy.

- Żartujesz sobie ze mnie?! - krzyczę na niego szeptem - Daj mi spać. - próbuję ponownie wpakować się do namiotu, ale chłopak chyta mnie od tyłu w pasie, blokując mi dostęp do ciepłego śpiworu oraz podnosząc - No daj mi spokój.

- Nie ma opcji. Pamiętasz nasz zakład? Nastąpiła mała zmiana planów. - puszcza mnie, wcześniej przenosząc w miejsce dalekie od namiotu. Przynajmniej takie się wydaje, kiedy nie mam siły chodzić - Śpisz w tym klubowym dresie?

- Tak, jest strasznie zimno. - mówiąc to, pocieram ramiona. Bluza była niewygodna do spania. Jude wzdycha, ściągając swoją pelerynę, po czym zakłada ją na mnie. Wow, myślałam, że to dla niego najważniejsza rzecz, zaraz po okularach.

- Masz i nie marudź. Chodz, bo się spóźnimy. - ciągnie mnie za rękę, w tą samą stronę, w którą wczoraj szliśmy do wodospadu.

- Dziwisz się, że śpie w dresie, kiedy ty śpisz w pelerynie?

- Kto ci powiedział, że śpie w pelerynie? - wzruszam ramionami, nadganiając jego szybkie tępo, które mi narzucił.

- A ktoś musiał? Nie rozstajesz się z nią. - z własnej ciekawości wącham skrawek peleryny. Powiem wam, że spodziewałam się, że będzie śmierdzieć potem. Ale nie śmierdzi.

- Mam ich kilka na zmianę. - śmieje sie. Jebany jasnowidz ma oko z tyłu głowy - Dochodzimy powoli do miejsca, które chce ci pokazać. W ogóle, to jak twoja noga?

- Już jest dobrze. - przechodzimy przez kładkę nad rzeczką, a kiedy skręcamy za kamieniami w lewo, dostrzegam wielką polanę, zza której wschodzi słońce.

- Uznaj to za kolacje z zakładu. - wzrusza ramionami, gdzie ja stoję zapatrzona w kolorowe niebo. Jest pięknie.

***** ***

Od kilku godzin cały czas jedziemy. Na zmianę śpię i czytam książkę, co nie zmienia faktu, że strasznie mi się nudzi. Telefon niedawno mi padł, więc teraz się ładuje. Nawet nie mogę muzyki posłuchać.

- Hej, widze, że oboje nie śpicie. - zza naszego fotela wynurza się Mark, ze swoim szerokim uśmiechem. Kiwam głową, a Jude rzuca krótkie ,,no" - Chcecie może mi i Bobby'emu powiedzieć, gdzie byliście rano przed wschodem? - porusza brawiami, gdzie ja rzucam mu spojrzenie od boku.

- Evans, nie ładnie stalkować ludzi. - mruczy pod nosem Sharp.

- I mówisz to ty? - parskam, a kiedy ten patrzy na mnie całkowicie poważnie, kontynuuję - Jeszcze jakiś miesiąc temu sam mnie stalkowałeś. Byłeś wszędzie, nawet w moim domu. - przypominam mu, na co ten kręci głową. Co on ma pamięć złotej rybki?

- Nie stalkowałem cię.

- Stalkowałeś.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Kurwa, Sharp, oczywiście, że tak.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz