Rozdział 40.

513 45 33
                                    

Podwinęłam koszulkę do góry i przyjrzałam się sinej skórze. Moje żebra ze sporą częścią brzucha nadal były mocno obite i dawały o sobie znaki przy większości ruchów. Posmarowałam je maścią, po czym wyszłam z łazienki i poszłam na pokład.

Byliśmy w drodze na Okinawe. Trenerka dostała wiadomość, że pewien Ognisty Napastnik tam się pojawił, a Mark od razu stwierdził, że to Axel i że musimy po niego popłynąć.

Powoli usiadłam na leżaku, który stał obok leżaka, na którym wykładała się Nelly. Dziewczyna miała na oczach okulary przeciwsłoneczne, a nad nią rozłożony był parasol, który dawał jej cień.

- Jak wytrzymujesz w tej bluzie? - uniosłam brew, posyłając Sharpowi uśmiech. Gdyby tego było mało, miał też na sobie pelerynę, kiedy większość z nas ledwo w koszulkach wytrzymywała.

Chłopak wzruszył ramionami i podszedł do barierki, przy której stał Mark. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co mu chodzi.

- Nadal boli cię po uderzeniu? - spytała nagle Raimon, przez co przyprawiła mnie o stan przedzawałowy. Przyłożyłam rękę do mostka, patrząc na nią wkurzona.

- Jest okej. - skomentowałam, odwracając wzrok.

- Ale nie na tyle okej, żebyś mogła grać w razie potrzeby? - spuściła okulary bardziej na nos, by spojrzeć na mnie znad nich.

- A co ty tam możesz wiedzieć o tym, kiedy jestem w stanie grać, a kiedy nie. - prychnęłam, przewracając oczami.

- Jestem menadżerką tej drużyny i moim obowiązkiem jest zapewnienie wam bezpieczeństwa. - odpowiedziała obrażonym tonem. Koleżanka chyba nie zna definicji słowa menadżer - Jeżeli sama nie zrezygnujesz z treningów lub meczów na czas leczenia, będę zmuszona powiedzieć trenerce. Pamiętaj o tym.

Zmarszczyłam brwi. Czy to jakiś głupi szantaż? Prychnęłam ponownie, ostrożnie wstałam i podeszłam do chłopaków. Nie będę siedzieć obok tej laluni od...

- Aaaaaa! - usłyszeliśmy krzyk. Zobaczyłam tylko, jak okularnik wpada do wody.

- No cóż, było miło. Na pewno zapamiętamy jego wszystkie beznadziejne nazwy na zawsze. - westchnęłam, oglądając, jak wymachuje rękoma, a spanikowany Jack krzyczy, żeby mu pomóc.

Mark już chciał wyskakiwać za burtę, by ratować chłopaka (jak dla mnie to za duże poświęcenie), kiedy zobaczyliśmy, że przy Willym już ktoś jest.

Łódź w końcu zacumowała w porcie na wyspie Agado. Rózowo-włosy chłopak czekał już tam na nas z owiniętym w ręcznik Glassem. A zapowiadało się tak pięknie.

Choć tak szybko, jak różowo-włosy przystojniak z wyspy się pojawił, tak szybko zniknął, co było dla mnie kolejnym rozczarowaniem. Liczyłam na jakiś Słoneczny Patrol, ale dla ubogich, a tu dupa.

Za to pojawił się kolejny problem. Przez okularnika spóźniliśmy się na statek.

- Co?! Następny przypłynie jutro?! - krzyknęła Sue, po czym wkurzony wzrok przeniosła z Mark'a, na Glass'a - To twoja wina niezdaro!

- Co? Odczep się ode mnie! - krzyknął lekko wystraszony. Położyłam dłonie na biodrach i stanęłam obok dziewczyny. Nie przepadam za nią, ale każda okazja do zwyzywania tej ciamajdy jest dobra.

- Ja się z nią zgadzam! Jack mówił, żebyś uważał! Teraz tu utknęliśmy! - krzyknęłam, a Sue pokiwała głową.

- Bez dostępu do internetu!

- Bez bieżące wody!

- Bez noclegu!

- A co najgorsze, zakopani po kolana w piachu! - wskazałam na swoje stopy, które faktycznie lekko przysypane były ciepłym piaskiem. Większość (wszystkie) z tych punktów wymyśliłyśmy. Internet był, wystarczyło pójść w głąb miasta, wodę też dało się ogarnąć, a na Okinawie też nie mieliśmy mieć noclegu, tylko spać w busie. Jedne co zdawało się w miarę realne i mieć sens, to ten piach, chociaż i tak przesadziłam. Ale to dobrze. Przynajmniej wiedział, że mu nie odpuścimy i jesteśmy wkurzone.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz