Epilog.

256 33 46
                                    

- Nie przyszli cię pożegnać? - zmarszczył lekko brwi. Rozejrzałam się po stacji.

- Tylko Mark i o dziwo Sue to zrobili. Wszyscy są dalej źli, że nie powiedziałam, że pomoim ojcem jest Godrick. A szczególnie Eric, nie pożegnał się ze mną kiedy wyleciał z powrotem do Stanów. - westchnęłam - Cieszę się, że ty zrozumiałeś.

- Zawsze cię zrozumiem. - uśmiechnął się do mnie lekko - Czyli to koniec? - spytał, pełen nadziei, że odpowiedź będzie przecząca. Ciężko było mi łamać jego serce.

- Niestety. - przytaknęłam głową, mrugając szybko, by odpędzić łzy. Nie chciałam, by nasze pożegnanie było łzawe - To były piękne trzy lata, choć nie zawsze było między nami kolorowo. - uśmiechnęłam się głupio na wspomnienia z czasów chociażby drugiej klasy gimnazjum, kiedy byliśmy wrogami.

- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Dlaczego akurat teraz, kiedy jesteśmy w najlepszym momencie naszego życia? - posłał mi smutny uśmiech. Pokręciłam głową, wzruszając ramionami.

- Nie mam pojęcia. Los chyba lubi nas krzywdzić. - zaśmiałam się, choć wcale do śmiechu mi nie było.

- Nie możesz jeszcze zostać? - przekrzywił głowę w lewo, chwytając mnie za dłoń.

- Przykro mi, ale nie. To ostatni dzisiejszy pociąg. A jutro muszę być u dziadków. - ponownie wzruszam ramionami - Nic na to nie poradzimy, wakacje się skończyły. Ostrzegałam, że moja mama znalazła dla mnie liceum, przez które będę musiała wyjechać.

Sharp pocałował mnie delikatnie i dość długo, choć zdecydowanie za krótko.

- Kocham cię, Lindsay. - szepnął, kiedy się ode mnie odsunął.

- Ja ciebie też, Jude. - starłam pojedyńczą łzę, spływającą po moim policzku - Dziękuję, że przyszedłeś, wtedy, w deszczu, kiedy mój świat się praktycznie walił.

Bo on przyszedł z deszczem i rozjaśnił mój świat. Doskonale pamiętałam dzień, w którym na nowo poznałam i pokochałam Jude'a Sharp'a. Wtedy, nad rzeką, w deszczu. Był jak blask słońca, który przedarł się przez deszczowe chmury.

- Żegnaj, Lizzie. - ostatni raz mnie pocałował, kiedy usłyszeliśmy komunikat z mojego pociągu.

- Żegnaj, Jude. - wyszeptałam, a potem odeszłam. I nie oglądając się za siebie, zostawiłam całe moje życie w tyle.

Czy kiedyś jeszcze spotkam Jude'a Sharp'a? Nie wiem, ale jeżeli tak, to już na pewno nie będziemy tymi samymi osobami.

Tu miał być jeszcze jeden rozdział, ale nie mam siły żeby go pisać. Próbowałam, nie wyszło, a nie mogę dłużej czekać.

Misiaki, to był piękny rok pisania tego fanfika, choć w ostatnich miesiącach po prostu się wypaliłam. Muszę zrobić sobie przerwę od CIWTR i napisać może coś innego.

W każdym razie, to nie koniec.

Mam w planach kilka dodatkowych rozdziałów, które pojawią się za jakiś czas tutaj, choć książka zmienia status na "zakończona".

Chciałabym wam bardzo podziękować za całe wsparcie które dostałam, za wszystkie komentarze, na które kocham odpowiadać i gwiazdki, które są bardzo motywujące.

Chciałbym podziękować Gertrudzie nyevi_ , która była tu od początku i bez której to dzieło by nie ujrzało światła dziennego, bo to ona była tą osobą, która przeczytała prolog i powiedziała: "wstawiaj".

Chciałabym również podziękować Zuzi Summerrevans , która też bardzo mnie wspierała i często rozmawiałam z nią o pomysłach do mojego, jak i do jej fanfika.

No i jeszcze raz wam, drodzy czytelnicy. Kocham i wysyłam mnóstwo miłości i cierpliwości, byście, może w przyszłości, doczekali się drugiej części.

😘

Ps. Na dniach rozdziały będą przechodzić korektę, więc jakby przychodziły wam powiadomienia, to tylko ja poprawiam błędy i czas w pierwszych rozdziałach.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz