- To oszustwo! - krzyczę, kiedy Jack kolejny raz używa Muru, by obronić bramkę.
- To nie oszustwo, to spryt! - odkrzykuje Jude, z którym ani na chwilę podczas gry nie przestałam się kłócić. A warto zaznaczyć, że gramy już drugą połowę.
- Nie, to oszustwo! Mieliśmy zamienić się funkcjami, a on zachowuje się, jakby grał na obronie! Ja nie mam technik, które zatrzymałyby piłkę! - przyznaję, że w tej sytuacji wymyślam wszystkie argumenty na bieżąco, byleby nie dać wygrać Sharpowi, w naszej małej, kolejnej, sprzeczce.
- No trudno! Axel też strzela, a nie gra jako napastnik! - krzyczy, jednocześnie przejmując piłkę, z którą następnie biegnie w moją stronę - To jest hipokryzja, Wyles! - na moje szczęście, piłka zostaje mu odebrana przez Steve'a, ale na moje nieszczęście, Grimm traci ją w starciu z Eaglem. Już nie wiem, czy wolałabym, żeby strzelał Sharp, czy Eric.
- Skup się na bronieniu, Lizzie! - krzyczy ze środka pola Mark, który zdecydowanie zmęczył się już tym bieganiem. No tak, na codzień nie musi tyle biegać.
- No przecież się skupiam! - kucam szybko, chowając głowę pod dłońmi, kiedy zauważam, jak piłka leci w moją stronę. Już po chwili leży za mną w bramce, a ja słyszę kolejne westchnięcie ze strony drużyny - No co?! Może jeszcze mi powiecie, że to moja wina, że nie mam doświadczenia w bronieniu, co?!
- Nie ważne. - Blaze macha na mnie ręką - I tak już chyba koniec, co?
- Dzięki Bogu! - wznoszę ręce do nieba, po czym szybko uciekam z boiska, wiedząc, że już dzisiaj na nie nie wejdę.
Opadam na ławkę obok managerek, opróżniając moją butelkę z wodą. Powiem wam, że takim staniem na bramce zmęczyłam się bardziej, niż bieganiem po boisku. A nie, to po prostu stres związany z tym, że moja piękna twarz w każdej chwili mogłaby ulec zniszczeniu.
- Idziesz z nami na boisko, a potem do Evans'a? - przysiada się do mnie Jude, po którym widać, że wykonał więcej roboty fizycznej niż zwykle. On zazwyczaj jest mózgiem drużyny, nie mięśniami, chociaż tego drugiego nie można mu odebrać, jak na przykład Willyemu.
- Nie mogę.
- Mówiłaś, że nie idziesz na kolację. - unosi brew, ale po chwili chyba dociara do niego, że to on ma być tym moralnym głosem, który zawsze przemawia w mojej głowie, kiedy robię coś nieodpowiedniego, więc szybko się poprawia - To znaczy, powinnaś iść na tę obiado-kolacje, ale jeżeli nie idziesz, to co innego będziesz robić? - tak, to dokładnie ten głos, który słyszę, gdy odzywa się moje sumienie albo resztki moralności. To nieco przerażające, że codziennie słyszę głos Jude'a Sharp'a w głowie.
- Teraz pójdę do szatni, ogarnąć się po treningu, następnie na jakieś dobre drugie śniadanie, może przy okazji zakupy, a potem na lekcje śpiewu. - przedstawiam mu mój plan dnia, który, tak szczerze, wymyśliłam na poczekaniu, bo ustalone mam tylko zajęcia dodatkowe.
- Ach, no tak. Ty śpiewasz i grasz, faktycznie. - kiwa głową, gdzie ja wrzucam butelkę do torby, a torbę zakładam na ramię.
- Żegnam was wszystkich, widzimy się w poniedziałek. - macham do nich ręką, po czym odwracam się i odchodzę w stronę szkoły (która, swoją drogą, jest otwarta specjalnie dla nas, byśmy mogli trenować w weekendy).
Cieszę się bardzo na ten dzień. Dawno nie chodziłam sama po mieście, a skoro nie mam co robić, to jest to idealna okazja do tego. Tylko ja i moja samo...
- Hej, Lindsay! - ktoś tu mówił o samotności? - Przez przypadek usłyszałam twój plan dnia, więc wpadłam na pewien pomysł. Może mogłabym przyłączyć się do ciebie na zakupach? - spoglądam na gadającą do mnie Celie. Na usta ciśnie mi się odpowiedź ,,nie", ale to siostra Jude'a, więc... nadal ciśnie się ,,nie" - Wiesz, długo znasz się z Judem, jesteś jego, można by powiedzieć, przyjaciółką... - przerywa, kiedy dostaję nagłego ataku kaszlu.
CZYTASZ
Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude Sharp
Fanfiction,,Gdybym miała opisać moją relacje z Sharp'em, powiedziałabym, że jest skomplikowana. Niby się nie lubimy, ale kiedyś się przyjaźniliśmy. Toleruję go i szanuję, oraz podziwiam jako kapitana." ,,Come In With The Rain" czyli historia o tym, jak na now...