Rozdział 34.

607 36 64
                                    

- Uważam, że ktoś powinien powiedzieć Lindsay, co się działo przez ten dzień. - powiedział Mark. Pokiwałam głową, zgadzając się z nim - Ale z drugiej strony cała drużyna musi iść spać, by się wyspać...

- O tak, jesteśmy strasznie zmęczeni. - Eric jak na zawołanie ziewnął i przeciągnął się. Zmarszczyłam brwi. Co to za szopka?

- Nie czuje się zmęczony. Mogę zostać. - odpowiedział Jude, również marszcząc brwi.

- O tak, to idealny pomysł! - przytaknął Eagle. Wszyscy zaczęli wychodzić z restauracji - To ty jej opowiedz, a my idziemy.

- Chodź, Wyles. Pokaże ci coś. - kiwnął głową do wyjścia, włożył dłonie w kieszenie spodnii i poszedł. Poszłam za nim, a po chwili marszu doszliśmy do diabelskiego młynu.

- No fajnie świeci, teraz zawracamy i idziemy do busa... - powiedziałam, nerwowo się śmiejąc.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz lęk wysokości. - zaśmiał się, ale widząc mój nerwowy uśmiech, spoważniał - Ty naprawdę masz lęk wysokości. Ale jak to możliwe, skoro wszystkie twoje techniki są wykonywane z powietrza? - uniósł brew, a ja odwróciłam wzrok.

- Nie mam leku wysokości, przecież sobie tylko żartuję. - odparłam i ruszyłam w strone tego diabelskiego, i to dosłownie, urządzenia.

Jak na dość późną godzinę, osób było sporo. Ale nie na tyle, by stać w kolejce. Co chwile ktoś wychodził, a nowe osoby wchodziły. Dlatego szybko znaleźliśmy się w wagoniku, a moje serce równie szybko zaczęło bić. Kłamałam.

- Na pewno wszystko okej? Jakaś blada jesteś. - uśmiechnął się cynicznie. Gnojek doskonale wiedział i jeszcze się z tego naśmiewał.

- Tak. - odpowiedziałam, trzęsącą się ręką chwytając ramy wagonika. Niestety, był to ten typ otwartych, a nie zamkniętych.

- Jakbyś się tak nie unosiła dumą, teraz bylibyśmy na dole. - zaśmiał się, a ja doskonale wiedziałam, że ten kretyn miał rację.

- Dobra, mam ten lęk. I co z tego? Nie jest on tak poważny, żeby bać się takiej wysokości, jak, no nie wiem, wyjrzeć z pierwszego piętra. W końcu jeszcze dzisiaj wyskakiwałam przez okno. Ale sytuacja się zmienia, kiedy jestem tak wysoko. - pokazałam ręką na zewnątrz i odruchowo spojrzałam w dół. To był bardzo, bardzo wielki błąd. Od razu przesunęłam się na środek ławeczki, bojąc się o swoje życie.

- Wyskoczyłaś z okna? - zmarszczył brwi i usiadł koło mnie. Pokiwałam głową i spojrzałam na niego.

- Mówiłam, że ona coś planuje. Jak tylko wróciłam zamknęła mnie w pokoju na klucz. Całą noc próbowałam wyjść, rano decydując się wyskoczyć przez okno. To nie jest wcale wysoko, więc nic sobie nie zorbiłam. - przerwał mi hałas. Wagonik się zatrząsł, tak samo jak i ja. Czyżby mój największy koszmar się spełniał? Umrzeć koło Jude'a? Stanęliśmy w miejscu. Już nie jechaliśmy powoli, wznosząc się do góry. Po prostu staliśmy. Całe wesołe miasteczko pogrążyło się w ciemności, tak samo, jak my - Nie działa... - mruknęłam i wstałam delikatnie, by jak najmniej trząść. Powoli wyjrzałam za barierkę, po czym od razu upadłam na ławeczkę obok chłopaka - Jesteśmy prawie najwyżej, jak się da.

- To pewnie tylko awaria prądu, zaraz wróci. - złapał mnie za dłoń, a ja przełknęłam ślinę. I czemu nie uciekłam tam na dole, kiedy miałam okazję? - Co było dalej?

- Gdzie dalej? Co dalej? Kiedy dalej?

- No po tym, jak wyskoczyłaś przez okno?

- Aaa, pobiegłam do szpitala. - głos mi lekko drżał. Nerwowo rozejrzałam się dookoła, zatrzymując swój wzrok na przeszklonym dachu. Kiedy dookoła nie ma świateł, gwiazdy wyglądają tak pięknie.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz