Rozdział 28.

673 46 64
                                    

Postanowiłam, że zmienię czas akcji na przeszły, bo w nim łatwiej mi pisać. Wszystkie rozdziały, napisane przed tym, w krótkim czasie zostaną poprawione.

~~~~~~~~

- No takiej dziury jeszcze nie widziałam. - uniosłam brew, przyglądając się bramką, których zadaniem było oddzielenie nas od przepaści. Myślę, że bez problemu mogłabym tam wpaść. Chyba będę trzymać się z daleka od Dragonfly'a.

- Nie wyglądają na przyjętych. - Jude wzruszył ramionami, podchodząc do tych bramek. Zaczął jedną poruszać, co spotkało się z negatywnym odbiorem.

- Ta wielka dziura w ziemi w ogóle im nie przeszkadza. - stwierdziła Tori, przyglądając się ćwiczącym w oddali chłopakom.

- Odszukajmy najpierw ich drużynę piłkarską. - wtrącił się Evans, jak zwykle nie na temat. Tu się toczy rozmowa o dziurze, a ten wpierdala swoje 3 grosze o piłce.

- Wydaje mi się, że są tam. - odwróciliśmy się za siebie, gdzie stał Shawn i pokazywał palcem gdzieś w bok - Dzięki za pomoc, dziewczyny. - dopiero po chwili zorientowałam się, że koło niego stały dwie dziewczyny, które wyglądały na zauroczone jego osobą - Gdybym miał jakieś pytania, znajdę was. - uśmiechnął się do nich miło. Frost miał zdecydowanie największe branie ze wszystkich chłopaków w drużynie.

Poszliśmy więc w stronę, którą dziewczyny wskazały chłopakowi i po chwili doszliśmy do Klasztoru Boskości.

- Ciekawe gdzie jest boisko. - rozmyślał na głos, jak zwykle myślący tylko o piłce, Mark. Drewno pod naszymi butami trzeszczało niebezpiecznie. Ten dźwięk w ogóle mi się nie podobał. Nie dość, że irytujący, to jeszcze budził we mnie niepewność.

Wyszliśmy zza rogu i dostrzegliśmy większy budynek, który stał osobno.

- Myślicie, że to tu? - zapytała Silvia, podchodząc bliżej do drzwi, nad którymi wisiała tabliczka ,,soccer team".

- Na to wygląda. - przytaknął Jude.

- To chodźmy! Szkoda czasu! - odpowiedział wesoły Mark. Chyba spodobała mu się wizja końca poszukiwań. Rozglądałam się po otoczeniu, bo to miejsce było naprawdę ładne, gdzie chłopaki, którzy poszli do przodu, zaliczyli glebę. Dobrze, że ja nie poszłam. Znowu byłoby na mnie.

- Zejdź ze mnie! Miażdżysz mi stopę! - krzyknął Willy, wymachując dłońmi i waląc nimi o ziemię. Wyciągnęliśmy Glass'a spod Jack'a, a ten od razu usiadł, żaląc się nad obolałą stopą.

- Jest w porzą- - nie dał dokończyć Celi, zaczynając się wydzierać.

- Nie, nie jest w porządku! Zmiażdżył mi stopę! Słyszałem jak pęka! - panikował, choć noga wcale nie wyglądała na uszkodzoną.

- Przecież wszystko z nią dobrze. - zmarszczyłam brwi, nachylając się nad nim. Wymieniłam z stojącym obok Shawnem spojrzenia.

- Ta podłoga musi być tak śliska?! - zawołała Tori. Celia dotknęła paneli, jeżdżąc po nich palcami.

- Zobacz, chyba ją woskują.

- Ha ha ha, należało wam się! Zadzieraliście nosa, bo wygraliście Turniej Strefy Futbolu! - usłyszeliśmy śmiech zza płotu. Spojrzeliśmy w tamtą stonę. Stał tam niski chłopak, chichoczący pod nosem, a w ręce trzymał wosk.

- Co to było, co ty sobie myślisz?! - krzyknęła Tori, dobiegając do barierek. Chłopak zaśmiał się i zaczął odbiegać - Wracaj tu! - zeskoczyła na dół, gdzie wpadła w jego pułapkę. Zaczęła wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz