7.

224 15 2
                                    

Jak się spodziewałam, udało mi się przekonać Jc do tego by z nami pojechał nad jezioro. Ja to mam jakiś urok osobisty, albo moc do przekonywania ludzi. Wróciłam zadowolona do kuchni i usiadłam z powrotem ma krześle.

-I co zgodził się?-Zapytał Matthew

-Pshh.. jeszcze pytasz. Jasne!-powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.- A jak reszta? wszyscy się zgodzili?-zapytałam aby mieć pewność, jednocześnie biorąc gryza kolejnego naleśnika, który mi wyjątkowo bardzo smakował jak na tak wczesną porę.

-Tak... co prawda nie bardzo byli zadowoleni, ze dzwonię do nich tak wcześnie no ale... Nawet Cameron zgodził się pożyczyć wana swoich rodziców, więc możemy jechać na jedno auto.-No nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie zadowolony, ale też nie spodziewałam się, ze wszyscy bez problemu się zgodzą. Oczywiście wykreślając Jc, który jak zwykle ma jakiś problem. Ale wystarczy kilka moich słów i już mięknie. Zależy mi na tym żeby też był, bo bardzo go lubię, a teraz kiedy już nie ma dziewczyny... kto wie.

-Świetnie! Więc chyba powinnam się zacząć pakować? Czy.. nie?

-Jak chcesz możesz się już pakować, ale masz na to jeszcze 7 godzin, wiec nie widzę potrzeby się tak śpieszyć.-Powiedziała obojętnie brunetka. Spojrzałam na nią z pod byka.

-Więc. Na. Jaką. Cholerę. Wstałam. O. Szóstej. Rano?!-Posłałam im spojrzenie pełne nienawiści na co oni jedynie się zaśmiali.-Idę spać.-Powiedziałam i nie czekając na jakikolwiek odzew z ich strony poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Nie wiedziałam czy zasnę, ale na wszelki wypadek włączyłam budzik na godzinę dziewiątą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Tak jasne! Dam radę sama. Dzięki za chęci. Powiedziałam sarkastycznie wynosząc torbę z jedzeniem i nie tylko do wana, którym przyjechał Cameron razem z Caroline. Cameron i Caroline to para i shippuję to najbardziej na świecie. Oni razem wyglądają tak uroczo, że czasem aż mdli. Mimo wszystko nie byłam zła, a podekscytowana. Zaniosłam torbę do wozu i wróciłam do domu, po moją torebkę i żeby upewnić się, ze wszyscy wyszli z domu. Pożegnałam się z mamą, która dzisiaj miała wolne i wyszłam z domu. Wszyscy usiedliśmy wygodnie w samochodzie i ruszyliśmy po resztę.

Najpierw pojechaliśmy po Taylora i Mirandę, który mieszkali blisko siebie. Gdy tylko zapakowaliśmy ich torby do auta oni sami do niego również wsiedli, ruszyliśmy po Kiana i Jc'iego, którzy mieszkają razem. Tym razem wysiadłam z auta razem z Matthew, żeby móc przywitać chłopaków.

-Po co wysiadłaś?-zapytał blondyn nie uraczając mnie choćby spojrzeniem.

-W końcu to ja namówiłam Jc aby z nami pojechał tak?-Wzruszyłam ramionami. i zadzwoniłam do drzwi dużego domu, ale nie czekałam na to aż mi otworzą. Sama je otworzyłam i weszłam do środka. Zawsze tak robię. To kiedyś był prawie mój drugi dom. Uwielbiałam spędzać z chłopakami czas, ale teraz nie wiem dlaczego nasza znajomość troszkę się urwała, mimo wszystko nadal utrzymujemy kontakt. Nie taki jak kiedyś ale zawsze coś racja?-Kian! Gdzie jesteś?

-U siebie w pokoju.-Od razu gdy usłyszałam odpowiedź chłopaka, ruszyłam w stronę jego pokoju. Zaraz przy wejściu do jego pokoju stał Kian, który czekał na to aż do niego przybędę. Podbiegłam do wysokiego chłopaka i wskoczyłam mu na ręce.-Mała Sam...-powiedział blondyn ściskając mnie tak mocno, że brakowało mi tchu.-Tak dawno się nie widzieliśmy.

-Tak... Możesz mnie puścić? Nie umiem oddychać.-powiedziałam na resztkach oddechu.

-Oh tak. Przepraszam.-Powiedział chłopak stawiając mnie na podłodze. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do drzwi wyjściowych z jedną z toreb chłopaka mimo jego sprzeciwu. Nigdy nie pozwalał mi nosić ciężkich rzeczy nawet gdy na prawdę wcale nie były one ciężkie. Zawsze byłam jego małą siostrzyczką, mimo że nie mięliśmy żadnych więzów krwi. Przy wejściu do kuchni zobaczyłam Jc stojącego z torbą w ręku. Momentalnie puściłam torbę od Kiana i rzuciłam się w stronę bruneta.

-Samantha. Stęskniłem się.-Powiedział w moje włosy.

-Tak się stęskniłeś a nie chciałeś na początku jechać z nami...-powiedział sarkastycznie odsuwając się od chłopaka i biorąc ponownie torbę Kiana, którą zaraz wyrwał mi Matthew. Wow, opiekuńcze z nich mamuśki. Pięć minut później już wszyscy siedzieliśmy w wanie i jechaliśmy w stronę gdzie mieliśmy spędzić następne kilka dni. Co jakiś czas zerkałam na Susan, natomiast ona zerkała na Kiana, Myślała, ze tego nie widzę, ale ja widzę wszystko. Wiem, że jej się podoba. Kiedy ich sobie przedstawiałam widziałam iskierki w jej oczach. Ale oczywiście nie będę na nią naciskać, co nie zmieni tego, że spróbuję ją przekonać.

Po mojej lewej stronie siedziała Susan a po prawej Jc, z czego nie był zadowolony Matthew, który na początku siedział na jego miejscu. Miałam wrażenie, ze jest zazdrosny ale z drugiej strony nie mam zamiaru go o zazdrość posądzać. Po za tym to on ma dziewczynę, więc nie ma powodu aby był zazdrosny.

-Cholera!-Kilka osób odwróciło się w moją stronę.-Wiedziałam, ze czegoś zapomnę.-jęknęłam cicho. No może nie tak cicho jakbym chciała.
-Czego zaś nie wzięłaś?-Zapytała Caroline.

Matt's POV
-Uhg... tego co najważniejsze.-Powiedziała skruszona Sam. Pewnie zapomniała słuchawek. Nigdy nie rusza się bez nich z domu. Gdybym tylko miał jedną parę, na pewno bym jej bym podarował. Jednak cóż... sam o nich nie pomyślałem.
-Trzymaj.-Powiedział Jc i podał jej słuchawki. Cholerny bohater od siedmiu boleści.
-Aww. Jc jak ty mnie dobrze znasz.-powiedziała Sam i pocałowała chłopaka w policzek. To ja miałem tam siedzeć i to ja miałem dać jej słuchwaki wzamian za które dostałbym buziaka. Nie żebym był zazdrosny, ale... cholera jestem zazdrosny! Nie da się tego ukryć. Jc jest moim dobrym kumplem i na prawdę dobrze się dogadujemy. Ale w etj chwili... to nie ma najmniejszego znaczenia. Mam wrażenie, że znów zakochuję się w Sam. Ale muszę przestać. Muszę bo mam dziewczynę i to ją powinienem przytulać i całować. Nie moją ex. Co do cholery jest ze mną nie tak.

Sam POV

Mimo, że byłam tak strasznie śpiąca, dalej trzymałam się przy życiu bo wiedziałam, że za niecałe 30 minut będziemy na miejscu, a chciałam jeszcze porozmawiać z Susan. Jednak nie było mi to dane, bo rozmawiała ona z Mirandą, która siedziała przed nami. Widząc jak bardzo zaciętą rozmowę prowadzą,postanowiłam odpuścić i ponownie włączyłam muzykę w słuchawkach i oparłam głowę o oparcie, zamykając oczy. Jeszcze trochę.

#
%
(
)
Okej, wiem nudny rozdział w dodatku dodany późno jak cholera, ale jeszcze zdążyłam w niedziele.
Wszystko działało przeciwko mnie, bo mój mózg skupiał się na wydarzeniach z poprzednich dni ktore mnie mecza okrutnie, komputer caly czas wylaczal mi przegladarke i caly czas sie zacinal plus po prostu nie mialam weny. Rozdzial przejsciowy ale juz we wtorek (tym razem wczesniej 15/16) bedzie kolejny rozdział.
Postaram sie dodac jakas akcje i cos tam cos tam.
Ogolnie przypomnialo mi sie ze mialam napisac ten one shot wiec zaraz po dodaniu we wtorek rozdzialu postaram sie to napisac. Plus mam juz w planach kolejne ff o calkiem innej fabule i mysle ze za niedlugo zaczne i tam publikowac rozdzialy.
Do wtorku
C ya ;)

Way back home // MLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz