31

135 14 7
                                    

14 gwiazdek i 5 komentarzy-nowy rozdział
Przepraszam :(

-Dlaczego, miałbyś to zrobić? Przecież powiedziała, że nic złego nie zrobiła.-Matthew próbował uspokoić Nasha, ale jedyne co to dało to to, że brunet mocniej ściskał moja talię, co zaczynało konkretnie boleć.

Niech ktoś zadzwoni po antyterrorystów!

-Popatrz. Ona jest dla Ciebie wspaniałą dziewczyną, a Ty tak po prostu chcesz jej zrobić krzywdę? Powiedz, co Ci to da?

-Dlaczego miałbym Ci wierzyć?-Nash powiedział przez zęby. Właśnie... dlaczego miałby wierzyć? Matthew spojrzał się na chwilę mi w oczy z lekkim zawahaniem widocznym na jego twarzy.

-Stary, to widać na kilometr...-chłopak przewrócił oczami. Cwaniak, pokazał jakby był co do tego obojętny. Dobrze.

-Skąd mam wiedzieć, że to nie jakiś podstęp?-Mogłam sobie jedynie wyobrazić jak przymrużył oczy.

-Czemu miałby być w tym jakiś podstęp? I jaki?-Matthew skrzywił się lekko nie wiedząc nawet na czym by to miało polegać, ale głębiej się zastanawiając sama nie mam pojęcia, gdzie by w tym umieścić podstęp. Po prostu chce żeby mnie już wypuścił. To tyle.

-Nash...-Powiedziałam cicho.-Proszę Cię. Nie rób mi krzywdy.-Głos mi się załamał, ale nie mogłam nic na to poradzić.

-Nash, ja wiem że Ty mnie nie trawisz, ale ja serio nie mam nic wspólnego z twoją dziewczyną, po za tym, że jesteśmy znajomymi i będziemy razem mieszkać. Sam nie zrobiła nic złego i nie masz powodu żeby ją krzywdzić.-Powiedział spokojnie robiąc mały kroczek do przodu.-Odłóż nóż.-Szczerze nie spodziewałam się, ale poczułam jak Nash rozluźnia uścisk i powoli odsuwa ostrze od mojej szyi.

Powoli wyswobodziłam się ramion Nasha i odeszłam na dwa kroki, bardziej przysuwając się do Matta. Popatrzyłam w ciemne oczy Nasha, po czym poczułam dłoń Matthewa na plecach.-Idź do auta.-Powiedział cicho, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Nashem.

-A Ty?-Spojrzałam na niego, co nie było dobrym pomysłem. Chłopak szybko mnie popchnął w stronę auta i krzyknął ponownie "Idź" co zrobiłam, gdy tylko zobaczyłam, że Nash rusza ponownie w moją stronę. Wbiegłam do auta trzaskając drzwiami. Szybko popatrzyłam w kierunku chłopaków i moje oczy od razu zaszły łzami.

Zobaczyłam jak Nash wyciąga nóż z ramienia Matthew, po czym go opuszcza. Sam był wyraźnie wystraszony bo rzucił go na ziemię i stał chwile nieruchomo z lekko otwartymi ustami, po czym uciekł w panice. Szybko wyszłam z auta i podbiegłam po chłopaka.

-Sam wracaj do auta.-Chłopak powiedział poważnie kierując się w stronę pojazdu, ale zatrzymałam go i pociągnęłam w stronę domu.

-Muszę Ci to opatrzyć.- Powiedziałam, pociągając nosem wciąż płacząc.

-Nie Samantha, nic mi nie jest.-Matthew próbował się wyszarpać, ale wyraźnie sprawiło mu to jeszcze więcej bólu. Popatrzyłam się na niego jak na debila i wciągnęłam go do domu, który szybko otworzyłam.-Spóźnimy się.

-Lepiej, żebym ja Cię opatrzyła niż kazała Ci jechać do szpitala. Wtedy to dopiero byśmy się spóźnili. A nie pozwolę Ci tak zostać i pojechać z otwartą raną.-Mówiłam bardziej do siebie, choć sama nie byłam pewna swoich słów i czy jest to dobry pomysł żebym sama się tym zajęła. Wciągnęłam chłopaka do łazienki i z lekko rozmazanym obrazem szukałam apteczki. Kiedy już ją znalazłam wyciągnęłam z niej wacik, wodę utlenioną, gazę i bandaż.-Będzie tylko trochę piekło.

-Dlaczego płaczesz?-Serio człowieku... pokręciłam tylko głową i wzięłam się za delikatne oczyszczanie rany. Chłopak ani drgnął kiedy przyłożyłam wacik do rany.

Way back home // MLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz