29.

120 14 1
                                    

-Jejku to takie urocze!-Zmarszczyłam nos kiedy jęknęłam Susan do słuchawki.-Ja to sobie tylko pomarzyć, żebym dostała od kogoś takiego misia. Co najwyżej to dostane w wielkości breloka do kluczy i to od mamy.-Zaśmiałam się, co dziewczyna odwzajemniła.

-No a potem po kinie zabrał mnie na pizzę. A teraz sobie spokojnie odpoczywam leżąc na tym misiu.

-Tobie to tylko pozazdrościć. Mi pozostaje użeranie się z tymi idiotami. Ale taki plus że już w poniedziałek po szkole idę z Matthew podpisywać umowę najmu mieszkania i myślę ze będę mogła się już zacząć pakować, bo chce się wynieść jak najszybciej. Jak wcześniej mnie do tego nie zbyt ciągnęło tak teraz nie umiem się doczekać tego mojego nowego wielkiego łóżka. Matthew musi się z tym pogodzić.

-Właśnie! Jakie jest to mieszkanie?-Zapytała lekko podekscytowana brunetka.

-Z każdą chwilą podoba mi się bardziej. Serio. Na początku weszłam to byłam całkiem pod wrażeniem, ale teraz kiedy myślę o tym, że będę tam mieszkać to... Jezu nie mam słów nawet. Nie mogę się doczekać kiedy mnie przyjedziesz odwiedzić. Musisz przyjechać na parapetówkę!

-Muszę! Już nie długo nie będę musiała jechać milion kilometrów... ah jak to wszystko się pięknie układa.

-Trochę za pięknie, przez co mam wrażenie, ze jeszcze chwila i coś się zjebie. Przysięgam. To na pewno się tak pięknie toczyć nie będzie. Czekam tylko na ten moment załamania. Oczywiście nie życzę tego ani Tobie ani sobie, ale ja to czuje w kościach... czy tam gdzieś indziej.

-Ah.. przestań może wcale nie będzie źle. Zawsze widzisz wszystkiego negatywne aspekty.

-Ej nie wszystkiego! Nie widzę ich w mojej pracy, w moim przyszły mieszkaniu a szczególnie w tym ze będę miała pokój z większym łóżkiem niż Matthew.-Ostatnie słowa powiedziałam zadowolona jak nigdy.

-No dobra prawie wszystkim.-Zaśmiała się.

-Okej kończę, bo muszę jeszcze zadzwonić do Caroline i zapytać się jak jej randka minęła.

-Czekaj co?! Jaka randka? Czemu ja nic nie wiem.

-Aaa... bo poznała mojego kumpla z pracy i tak jakby bardzo szybko się dogadali mianowicie w niecałą godzinę i umówili się na kawę. Shippuję bardzo.

-Haha, okej. To pozdrów ją i przekaż że też shippuję.

-Przekażę. Jeszcze Ci dam znać kiedy masz sobie dla mnie czas rezerwować.-Zaśmiałam się po czym pożegnałam z Susan i się rozłączyłam. W tym samym momencie usłyszałam lekkie trzaśnięcie drzwi frontowych. Trochę się zdziwiłam, bo mama miała być dopiero za pół godziny. Wstałam z łóżka i otwierając drzwi zobaczyłam nerwowego Thomasa wbiegającego po schodach i jak wichura wchodzącego do pokoju. Weszłam za nim i zobaczyłam ze wyciąga z szafy różne ubrania.

-Thomas?-Zapytałam, ale nie zyskałam odpowiedzi, był zbyt zajęty pakowaniem ubrań do torby.-Coś się stało?-Dalej nic. Był jak w amoku, miał jeden cel i nie liczył się z niczym innym. Ale dalej nie wiedziałam co jest jego celem.-Thomas!-Podniosłam znacznie głos, na co mężczyzna na chwilę się odwrócił.

-Twoja mama jest w szpitalu.-Miałam w tym momencie wrażenie, że moje serce stanęło.-Niby nic wielkiego się nie stało, ale boje się o Nelly.-Mówił bardziej do siebie niż do mnie a bardziej nawet do szafy, przy której siłował się z zamkiem w torbie.-Twoja mama zemdlała, w pracy. Zostanie w szpitalu na obserwacji. Zrobią jej kilka podstawowych badań.-Momentalnie się uspokoiłam, ale Thomas wciąż nie mógł się opanować. Zdenerwowany zamkiem, którego nie umiał dopiąć po prostu chwycił za torbę i pozostawił ją otwartą.

Way back home // MLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz