Dzisiaj pierwszy raz od kiedy Nash jest na wymianie nie pojawił się w szkole, więc czułam się o wiele luźniej i swobodniej niż zwykle. Nie bałam się rozmawiać z innymi osobami, bo wiedziałam że Nash nie będzie się krzywo gapił a później nie będzie mi zatruwał życia, jak to bardzo on nie życzy sobie, żebym rozmawiała z tą i z tą osobą.
Mała informacja.
To nie koncert życzeń, kochanie.
Mimo wszystko nie byłam w nie wiadomo jak szampańskim humorze, bo wiedziałam że za niedługo czeka mnie z nim rozmowa i to nie będzie jedna z tych prostych gadek. Boje się jak zareaguje na wieść, ze mam zamiar się przeprowadzić. Ale mam nadzieje że zrozumie moją sytuacje. Zanim się spotkaliśmy na żywo to rozumiał, ale nie poruszaliśmy raczej tego tematu od kiedy się tutaj przeniósł.
Ostatnio coś jest z nim coraz gorzej, to nie jest ten sam Nash którego poznałam na czacie internetowym. Ten jest całkiem inny. Ogranicza mnie i siebie jednocześnie. Ale to już długo nie potrwa. Ta kontrola za niedługo będzie miała swój koniec, bo skończą się 2 pieprzone miesiące wymiany.
-Sam!-Usłyszałam z drugiego końca korytarza i zobaczyłam biegnącego (tak biegnącego) w podskokach Matthew z tym swoim oryginalnym dziwnym szerokim uśmiechem na twarzy.-Zgadnij co!-Krzyknął mimo że stał już na przeciwko mnie. Był strasznie podekscytowany więc momentalnie wiedziałam o co może mu chodzić.
-Znalazłeś mieszkanie?-Powiedziałam bez emocji, za to chłopak wcale nie zdawał się jakkolwiek zniechęcać. Dalej był nakręcony.
-Tak!-Ten temat jest wałkowany u nas w kółko od okrągłego tygodnia. Matthew zdaje się każdego dnia coraz bardziej pozytywnie do tego nastawiony, ale ja nie mam do tego aż takich wielkich powodów, bo zanim będzie super muszę troszkę przejść. Już nie mówię o całym Nashu i jego gównianych "zasadach", ale o tym, ze nie patrząc to jeszcze nie powiedziałam nic rodzicom. Znaczy się mamie i Thomasowi. Tak wiem sami mnie wyganiali, ale nie wiem jak zareagują na to że to właśnie z Matthew mam zamieszkać. Po za tym ja uciekam tak szybko z tego domu tylko po to żeby się ukryć, chociaż może mieć to marny skutek gdyż um... no nie wiem nie mogę siedzieć wiecznie zamknięta w domu?
Oh mam tylko nadzieje, że nie uda mu się rozszyfrować gdzie pracuję. Nie chcę się narażać na stracenie pracy przez tego idiotę.
-Świetnie. Gdzie?-Powiedziałam na westchnieniu i sfałszowałam uśmiech.
-Idziemy jutro je zobaczyć.-Stwierdził dumnie na co przewróciłam oczami i popatrzyłam się na niego spod byka.-Nie cieszysz się.-Wow Einstein nowy nam się kreuje na naszych własnych oczach. Jak żywy, młody geniusz.-Co jest?-Spytał kładąc rękę na moje ramie gdy oboje ruszyliśmy w stronę sali gimnastycznej.
-Nie wiem.. po prostu...-Wzruszyłam ramionami.-Trochę się boję reakcji Nasha. Ostatnio staje się on nieprzewidywalny. Boje się, że będzie zdolny do tego, żeby zrobić mi krzywdę. Znaczy się nie żeby mi coś zrobił, bo nie zrobił, ale on jest coraz to dziwniejszy.-Zrobiłam dziwny ruch rękami próbując wyolbrzymić swoje słowa.
Popatrzyłam na Matta i jego minę myśliciela. Kurwa srający kot na pustyni wrócił*. Momentalnie się zaśmiałam. Chłopak zmrużył oczy i posłał mi "groźne" spojrzenie. Trochę za tym tęskniłam żeby nie skłamać, bo dawno taki nie był. Niedawno musiał się otworzyć z powrotem do tego stanu, bo raczej starał się nie robić z siebie otwartej księgi.
-Jak chcesz mogę być z Tobą przy tym?-Popatrzyłam na chłopaka ze skrzywioną miną.
-Nie posrało Cię? To by mogło jeszcze bardziej wszystko pogorszyć.-Pokręciłam głową.-Nie ważne idę na wf.-Poklepałam chłopaka po torsie i odeszłam od niego.
CZYTASZ
Way back home // MLE
FanfictionRight here ain't nobody can control you. You make your own story.