-Nie dotykaj mi tej zasranej twarzy!-Krzyknęłam na Caroline, która się zaczęła ze mną przedrzeźniać.-Bo będę krzyczeć!-Uderzyłam szatynkę w ramię i wyrwałam się z jej uścisku.
-Już krzyczysz!-dziewczyna się zaśmiała i rzuciła we mnie poduszką, którą od razu jej odrzuciłam.
-Nie krzyczałabym jakbyś nie dotykała mojej twarzy.-Usiadłam obrażona na fotelu na przeciwko łózka, na którym dalej siedziała zadowolona z siebie Caroline.-Czemu Ty mi tak uwielbiasz robić na złość?
-Bo się fajnie wkurzasz.-Stwierdziła głupkowato się uśmiechając, na co ja klasycznie się skrzywiłam. Mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, a ja od razu przewróciłam oczami.-Dalej Cię prześladuje?-Zadrwiła dziewczyna.
-Tak i raczej się nie zapowiada na to żeby przestał.-Odrzuciłam telefon na biurko, ale nie tak, żeby zaraz mu się coś stało.
-Czytasz przynajmniej co Ci wysyła?
-Nie. Po co. Nie interesuje mnie to co ma do powiedzenia.-Szatynka wystawiła rękę i czekała na to aż podam jej mój telefon. Przez chwile patrzyłam się na nią z przymrużonymi oczami, ale po chwili dałam jej komórkę.
-Jesteś taka przewidywalna.-zaśmiała się i odblokowała mój telefon.
-Te! Uważaj sobie.-również się zaśmiałam. Caroline zaczęła przeglądać moja skrzynkę pocztową z szeroko otwartymi oczami.
-Wow trochę Ci tego powysyłał. 86 wiadomości to sporo Samantha.-Popatrzyła na mnie spod byka.-Wiesz ile to musiało go kosztować?
-Meh. Pewnie ma darmowe.-Wzruszyłam ramionami, bawiąc się pierścionkiem.
-Czas kobieto! Czas!
-A czy ja mu każę go na mnie marnować? Nie. Dziękuję.
-On chce Cię przeprosić.-Mruknęłam ciche "tak, jasne" pod nosem i wzięłam łyka herbaty. Dziewczyna odchrząknęła i poprawiła się na łóżku.-Uwaga! Cytuję... "Proszę Cię odezwij się... musisz kiedyś ze mną pogadać."-Parsknęłam słuchając słów Caroline.-Drugi! Albo raczej pierdyliardowy. Na kolejny w każdym bądź razie...Dobra tam. "Sam, nie rób mi tego. Wiem jestem dupkiem."
-Wow, Amerykę odkrył. Kretyn.
-Czekaj, ten jest ciekawy. "To wszystko było przez zazdrość."-Popatrzyła sie na mnie i jak debil z pedofilskim uśmieszkiem zaczęła kiwać głową.
-Nadal mam to w dupie. Dobra koniec, bo ty mu pierwsza wybaczysz, chociaż nie masz co.
-Chwila! Ostatni. Ciekawa propozycja tu jest. "Jak mnie tylko spotkasz możesz mi przywalić w pysk jak dużo razy chcesz..."-Dziewczyna zaakcentowała trzy kropki na końcu zdania pokazując je w powietrzu. Zaśmiałam się. Przyznam, ze ta propozycja mi się akurat spodobała.
-W sumie to trochę jak wygrać talon na kurwę i balon. Ale patrząc z drugiej strony, nic mi z jego pozwolenia i tak to zrobię, prędzej czy później.
-A później dramatycznie przyciągniesz go do siebie i pocałujesz go namiętnie w jego rozpalone usta.-Powiedziała rozmarzona przyciskając do siebie poduszkę. Skrzywiłam sie i popatrzyłam na Caroline jak na kompletnego debila. Nie często to się zdarza, że to ona jest idiotką w naszym "związku"
-Co. Ty. Masz. W. Głowie.-Zaakcentowałam każde słowo z osobna. Szatynka tylko przewróciła oczami i się zaśmiała.
-Ale jakie to by było dramatyczne i zarazem romantyczne!
-Chciałaś powiedzieć idiotyczne raczej. Nie będę mu się rzucać w ramiona po czymś takim, proszę Cię.-wzruszyła ramionami i wróciła do dalszego przeglądania moich wiadomości.
CZYTASZ
Way back home // MLE
FanfictionRight here ain't nobody can control you. You make your own story.