15

174 14 8
                                    

-Co?!-Zapytałam w końcu zirytowana spojrzeniem Caroline. Ta jednak dalej nie odpowiadała tylko uśmiechała sie głupkowato.-Nie gap się.

-Shippuję to!-Kiedy tylko usłyszałam te dwa słowa od razu przewróciłam oczami. Tak jakbym się tego nie mogła spodziewać. Psh... ta jasne. W najśmielszych snach nie widziałeś człowieku!-No proszę Cię! Nawet nie mów, że nie chciałabyś z nim być!

-Możesz się zamknąć?-Warknęłam na dziewczynę, ale ta tylko się zaśmiała. Taka właśnie jestem groźna o mój rozmarynie... To przez moją dziecięcą twarz!

-Spokojnie. Nikt nie usłyszy co najwyżej Susan albo Miranda, ale przed nimi chyba się nie wstydzisz? Reszta wybyła.-Szatynka zaczęła zabawnie poruszać brwiami, czym mnie lekko rozbawiła.

-Usłyszałam swoje imię!-Wbiegła niczym na zawołanie Susan a zaraz za nią niezbyt zainteresowana Miranda.-Jakiś problem?-Zapytała stojąc w rozkroku z rękami na biodrach niczym superbohaterowie w tych wszystkich komiksach.

-Nie ma żadnego problemu.-Warknęłam i wstałam od wysepki w kuchni i zabrałam się za robienie płatków.

-Jak się bawiliście?- Zapytała brunetka, która siedząc już na jednym z krzeseł poruszyła brwiami tak samo jak zrobiła to Caroline niecałą minute temu.

-Zapomnij. Nic nie powie. Próbowałam z niej coś wyciągnąć dobre 30 minut i nic z tego nie wyszło. Twarda jak skała. Nie do ruszenia.

-Jezu dlaczego od razu stawiacie, że coś było. Równie dobrze mogliśmy tylko nie wiem siedzieć w pokoju i... co ja się będę tłumaczyć. Nic nie powiem.-Zaśmiałam się pod koniec. Tak nigdy nie byłam dobra w argumentowaniu się z kimś ale cóż ja na to poradzę. Moje argumenty zawsze przegrywają bo nigdy nawet nie maja one konkretnego sensu.

-O Jezu już, nie zgrywaj takiej cnotki niewydymki.-Rzuciła nagle Miranda, przez co spojrzałyśmy się na nią automatycznie ze zdziwionymi minami.-No co?-Zapytała jakby nie wiedziała w ogóle o co nam może chodzić. Jakby miała pamieć złotej rybki, albo muchy.-Wszyscy doskonale wiemy, że się z nim poszłaś pieprzyć.-Moja mina automatycznie ze zdziwionej zmieniła się na zdegustowaną.

-Przepraszam bardzo, ale co tobie do tego? Masz jakiś z tym problem?-Warknęłam na nią.-Pieprzyłam się z nim czy też nie, nie powinno Cię to interesować. To nie twój jebany interes okej...-Mój głos był przesączony jadem coraz bardziej z każdym wypowiadanym słowem. Moje emocje zaczynały sięgać zenitu, a krew zaczęła mi pulsować nerwowo.

-A właśnie, że mój interes. Nie zasługujesz na Matta. Nie zasługujesz nawet na to, żeby go w ogóle znać a już nie wspomnę o dotykaniu.-Odwarknęła dziewczyna nachylając się nad blatem.

-To oświeć mnie proszę, kto jest na tyle idealny, żeby móc się do niego zbliżyć na 50 centymetrów? Może Ty?-Zadrwiłam, bo sama nie chciałam w ogóle uwierzyć, że te słowa mogły w ogóle wypłynąć z moich albo kogokolwiek ust.

-Oczywiście, że ja!-Warknęła. Wow takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Szmata serio uważa, ze może mieć 2 chłopaków na raz? Chyba sobie na za dużo pozwala.

-Proszę Cię. Ty sobie zostań lepiej przy Taylorze i się go trzymaj. A jeśli Ci on nie odpowiada to znajdź sobie lepszego.-Powiedziałam najbardziej wrednym głosem na jaki było mnie w tej chwili stać. Caroline i Susan tylko pozostały na swoich miejscach zdumione przyglądając się całej zaistniałej sytuacji. Prawdopodobnie tak jak ja nie spodziewały się takiej sytuacji.

-Taylor jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Nie jestem z nim i nie mam zamiaru z nim być. Tylko i wyłącznie ja zasługuję na to żeby być z kimś takim jak Matthew.-Automatycznie po tych słowach zaczęłam się głośno i sarkastycznie śmiać, po czym zrobiłam poważną minę i spojrzałam się krzywo na Mirandę.

Way back home // MLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz