Piosenka z mediów pasuje tak jakby troche bardzo moim zdaniem do rozdziału, wiec polecam, nie zmuszam.
~*~
-Mogłeś pomyśleć, że skoro mnie nie ma z wami w kuchni to jakby nie mam ochoty się widzieć z Tobą. Twoi rodzice to jeszcze pół biedy. Ich to jeszcze lubię... ale Ciebie? Przez Ciebie Nash się... obraził, czy... chuj wie co. W każdym bądź razem zjebałeś kolego! Daj sobie w końcu spokój. Jezu...-Przewróciłam oczami po skończonym monologu. Matthew tylko patrzył się na mnie jakbym była jakimś pieprzonym obrazem w muzeum i przytakiwał głową co jakiś czas.
-Sam ja rozumiem, że możesz być zła i te takie tam swoje chimery mieć ale gdybyś już wcześniej chciała ze mną o tym porozmawiać, to może byś nie musiała się ze mną teraz o to spierać. Ja chciałem to wszystko sobie na spokojnie wyjaśnić ale z Tobą się nie da na spokojnie. Jak zwykle z resztą. Nie pomyślałaś kiedyś, że możesz mieć ze sobą jakieś problemy?-Chłopak zaczął się wymądrzać a ja już praktycznie dostawałam nerwicy, ale czekałam cierpliwie czy ma coś więcej do powiedzenia.-Nie obraź się tylko czasami, ale mam na myśli to, ze nie potrafisz panować nad swoim gniewem. Nie umiesz też puszczać płazem błahostek.
-Jeżeli to co zrobiłeś było dla Ciebie błahostką to jak nie wiem co ma być dla Ciebie poważną sprawą. Człowieku zrobiłeś ze mnie przedmiot i tak mnie potraktowałeś! Jak ja mam w takiej sytuacji być opanowana?-W końcu wybuchnęłam przerywając monolog Matthewa.-Sam mi kiedyś mówiłeś, ze nigdy mam się nie dawać tak traktować. Że nie mogę się dać nikomu poniżyć...-Usiadłam na łóżku i próbowałam uspokoić swój oddech, ale ponownie mnóstwo słów naszło mi na język.- Pamiętam jak w dniu kiedy ojciec mnie pobił i nazwał dziwką, mogłam do Ciebie bez problemu przyjść i się wyżalić. I tak też zrobiłam. Pamiętasz jak zapukałam w twoje drzwi cała zapłakana? Szłam przez kilka przecznic w tym rozmazanym makijażu tylko po to żebyś właśnie Ty mógł mnie pocieszyć. Byłeś kiedyś w tym świetny wiesz? Teraz nie dość że przywołałeś te najgorsze momenty mojego życia to w dodatku sam stałeś się dla mnie tym wizerunkiem z zasranej przeszłości.-Z frustracji rzuciłam pilotem o ścianę. Jedyny plus całej tej sytuacji, że JESZCZE się nie popłakałam. Grałam twardą ale w środku wręcz umierałam. Tak bardzo chciałam, żeby w ogóle to wszystko się nie zdarzyło, żeby mama mi nie kazała iść na tego zasranego grilla, żeby to zakichane jedynie mnie do tego nie przekonało. Może by ten pedał sobie nie przypomniał o moim istnieniu, może nie chciał by znów ze mną w ogóle rozmawiać, może by nie chciał ingerować nigdy więcej w moje życie, a ja bym może w końcu o nim zapomniała i żyła swoim życiem.
-Samantha...-Chłopak załamał ręce. Usiadł obok mnie na łóżku i położył rękę na moim ramieniu jakby to miało zmienić cały mój humor i poprawić mi samopoczucie.
-Jak zwykle... Sam, Sam, Sam... Wiem jak mam na imię Matthew. Postarałbyś się czasem i powiedział coś konkretnego. Powiedz co masz powiedzieć, skończmy tą rozmowę i najlepiej już sobie pójdziesz.-Jedna łza utkwiła w moim oku, ale miałam nadzieję że powstrzymam pozostałe, bo już by było po mnie.
-Kiedy ja nie wiem co mam powiedzieć...
-To o czym chciałeś ze mną do cholery rozmawiać?-Warknęłam na niego.
-Wtedy wiedziałem co chciałem powiedzieć ale cóż... muszę przyznać, ze mnie jakby zatkało.-Matthew zabrał rękę z mojego ramienia i teraz już nie patrzył się na mnie tylko na swoje dłonie.
-To zapomnij to co ja powiedziałam na chwilę, i powiedz to co wcześniej chciałeś powiedzieć.-Teraz to ja wpatrywałam się w niego niczym na dzieło w muzeum za milion dolarów.
-To nie takie proste... ale chyba spróbuję.-Przewróciłam oczami na to jaką cipą stał się przez kilka moich słów. Chciałam się i zaśmiać, ale wiedziałam, że to nie jest zbyt odpowiedni na to moment.-Um... -Matthew westchnął nie wiedząc dalej od czego zacząć. Spojrzał się ponownie na mnie i zaczął mówić co mu ślina na język przyniosła.-Wiem, ze zachowałem się jak dupek, wiem że mnie nienawidzisz, wiem że nie mam już szansy na to żebyś w ogóle kiedykolwiek normalnie ze mną rozmawiała, ale jeszcze mam jakąś tam małą nadzieję na to że mi wybaczysz. Zrozumiałem swój błąd, tylko szkoda że po czasie. Szkoda ze jemu nie zapobiegłem. Ukazałem się w najgorszym świetle jakim się tylko dało i dodatkowo pogarszałem później sytuację. Ja wiem że Cię zraniłem i wiem, że masz mnie za największego kretyna na świecie, ale ja tylko chciałem żeby między nami nie było już niczego negatywnego tak jak i pozytywnego.
-Czekaj co?-Zmarszczyłam brwi kiedy chłopak wypowiedział swoje ostatnie słowa zanim mu przerwałam.
Matthew P.O.V.
-No tak... Za każdym razem kiedy już jest dobrze kiedy zdaje się być coraz lepiej ja muszę znów wszystko spieprzyć i zaczynam Cię od nowa niszczyć. Dlatego myślę, ze najlepszym sposobem przed uchronieniem Cie przed moim beznadziejnym byciem jest zapomnienie o tym, ze kiedykolwiek cokolwiek się między nami wydarzyło.-Wcale tak nie myślałem i wcale nie chciałem aby tak się stało ale jedyne czego chciałem to uchronić Sam przed tymi wszystkimi złymi rzeczami, które jej wyrządziłem i znając siebie samego wyrządził bym jeszcze nie raz. Serce mi się wręcz łamało kiedy zaczęła mi przypominać stare czasy, dlatego tez nie powiedziałem tego co chciałem od samego początku, bo to by było niekompetentne i nie na miejscu.
-To nie jest takir proste dobrze o tym wiesz. Ja... ja wiem Ty nie byłeś najlepszym... przyjacielem czy kim Ty tam dla mnie byłeś, ale nie chcę Cie całkowicie wykluczać z życia. Po za tym dobrze wiesz że to nie jest możliwe.-Kiedy zobaczyłem ponownie łzy w oczach dziewczyny od razu odwróciłem wzrok żeby nie utrudniać sobie tej sprawy.
-Przykro mi, ale nie chcę już ingerować w twoje życie.-Zacisnąłem szczękę i patrzyłem się tępo w jeden punkt na ścianie.
-Nie mów tak.-Nie widziałem twarzy dziewczyny, ale mogłem stwierdzić po jej głosie, ze tym razem już płacze.-Nigdy tak nie mów.-Poczułem jak Sam się do mnie przysunęła i położyła rękę na moim udzie, ale wciąż nie odrywałem wzroku ze ściany.
-Pójdę już.-Dodałem krótko i chciałem wstać, ale dziewczyna mnie złapała za dłoń, czym mnie zatrzymała. Popatrzyłem na nią i zobaczyłem te same zranione zapłakane oczy co tego felernego dnia, o którym wcześniej wspomniała. Serce mi miękło z każda sekundą, kiedy patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Mimo, ze to wyglądało jak denna sytuacja z jakiegoś tandetnego filmu romantycznego, których oboje z Sam nienawidzimy, to na swój sposób ta sytuacja miała sens. Ta sytuacja miała w sobie tyle emocji na sekundę, że gdybyśmy teraz oglądali ten film, to oboje w tym samym czasie zrobilibyśmy "ew" po czym przełączylibyśmy na jakąś komedię lub jakiś horror.
Zbyt wiele rzeczy nas łączyło, żebyśmy mogli ot tak o sobie zapomnieć. Nie mogłem jej tego zrobić ani sobie. Ale nie chcę jej więcej ranić, nie chcę jej sprawiać więcej nieprzyjemności. Wystarczająco dużo już przeszło w swoim, życiu i nie chcę być kolejnym tyranem.
-Nie zostawisz mnie teraz prawda?-Spojrzała na mnie tym spojrzeniem, które rozdzieliło moje serce na milion kawałków. Nie mogłem jej tego zrobić. Ona jest w okropnym stanie i to przeze mnie. Nie mogę jej teraz zostawić zdanej samą na siebie. Nie chce jej teraz jeszcze bardziej dołować. I nie chcę, jej pozwalać doprowadzić się do samo destrukcji.
-Nie.-Dziewczyna momentalnie przerwała kontakt wzrokowy, tylko dlatego że mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk i oparłem brodę o jej głowę i lekko sie uśmiechnąłem.-Jakbym śmiał.
#
#
#
MATKO ŚWIĘTA TO MIAŁO BYC DŁUŻSZE ALE PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ NIE UMIEM WYMYŚLIC TEGO ZAKOŃCZENIA WIEC JEST PRZYNAJMNIEJ W SOBOTE
Małe info
JADE NA JACKÓW SRAM SIKAM I CO TYLKO UYAEGFVBCSEJHFC
LOWE NO NIE
jeszcze jakby Karolajn ze mno i Zuzo jechała to bym sie osikała ze szcszescia i to tak serio a nie ż etak o sobie powiem. Serio. Osikałabym sie
Ni dorba styknie
OKEJNARAZIEPA
CZYTASZ
Way back home // MLE
FanfictionRight here ain't nobody can control you. You make your own story.