~2~

8.5K 424 24
                                    

Po śniadaniu, które tak właściwie powinno być już obiadem, rozsiedliśmy się na kanapie z zamiarem obejrzenia filmu. Na dworze zdążyło się już rozpadać, więc nie było mowy, żebyśmy wyszli z domu. Poza tym, Harry'ego chyba dopiero teraz tak naprawdę zaczął puszczać alkohol, bo coraz dotkliwiej zaczynał odczuwać skutki wczorajszego picia. Koniec końców ja oglądałam filmu, a on leżał z głową na moich kolanach. W przerwach od drzemki jęczał, jak bardzo mu źle, natomiast ja bezdusznie odpowiedziałam, że należy mu się za to, co wczoraj odstawił.

- Jeeezu... - jęknął, odrywając się od butelki z wodą. - Nigdy więcej nie piję - dodał, odkładając ją obok siebie i z powrotem ułożył głowę na moich udach.

- Mhm. I kto niby ma w to uwierzyć? - zapytałam, nie odrywając wzroku od filmu.

-Sam siebie próbuję do tego przekonać - odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. - Jesteś zołza. Wiem, że wczoraj zachowałem się jak ostatni bezmózg, ale mogłabyś mnie chociaż trochę pożałować - pożalił się, wydymając usta jak obrażony bachor. Zaśmiałam się i na chwilę oderwałam wzrok od telewizora spoglądając na niego.

- Mój biedny, biedny skacowany Harry - powiedziałam, głaszcząc go po policzku. - Może być?

- Nawet się nie starasz - prychnął, kładąc sobie dłoń na brzuchu. Pokręciłam głową, obserwując jego cierpienie. Należało mu się i to bardzo, ale jednak było mi go odrobinę szkoda. Tylko odrobinę. Zdjęłam jego rękę i zastąpiłam ją swoją, powoli przesuwając ją w różne strony, ale starając się trzymać okolic żołądka. Mnie to pomagało i dobrze wiedziałam, że jemu też. W końcu już nie jednego kaca razem zaleczyliśmy.

Obejrzeliśmy tak jeden film, a potem jeszcze kolejny. W trakcie drugiego seansu Harry zaczął wracać do siebie, co objawiało się przez jego dokuczanie mi. Naprawdę chciałam obejrzeć tę ekranizację, ale z tym upierdliwcem obok było bardzo ciężko. W końcu, kiedy naprawdę zaczęłam się denerwować, odpuścił i w spokoju dooglądaliśmy do końca.

- Okej, to co teraz robimy? - zapytałam, pojawiły się napisy końcowe, a Harry podniósł się z moich kolan i usiadł obok mnie.

- Hmm... - Zamyślił się, stukając palcem wskazującym o podbródek, z ustami ułożonymi w dziubek. - Myślę, że położę swoją rękę tutaj - Przerzucił ramię przez moje barki. - I przysunę swoją twarz bliżej twojej. - Pochylił się, jednocześnie używając ramienia, którym mnie obejmował, by przyciągnąć mnie bliżej siebie.

- Mhm, a potem? - Zarzuciłam nogi na jego kolana.

- A potem może... - Nie dokończył, tylko pochylił bardziej, całkiem niwelując dystans między jego a moimi ustami. Uśmiechnęłam się, zarzucając dłonie na jego szyję, by przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie, chociaż między naszymi ciałami nie było dużej przestrzeni.

- Podoba mi się ten pomysł - mruknęłam w jego usta, tylko na chwilę się od nich odrywając, po czym wróciliśmy do poprzedniej czynności. Chłopak ułożył mnie na kanapie, sam zawisając nade mną. Powoli przesuwałam dłonie z jego szyi na barki, potem na tors i żebra, cały czas przemieszczając je w dół, aż w końcu wyczułam pod palcami brzeg jego koszulki. Harry uśmiechnął się, kiedy moje dłonie znalazły się pod ciemnym materiałem i powoli zaczęły sunąć w górę po jego skórze. Byłam już w połowie drogi, by ściągnąć z chłopaka koszulkę, a jego usta właśnie znajdowały się na mojej szyi, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Donośne łupanie w drewnianą płytę ciężko było zignorować. Musieliśmy więc przerwać, co nie podobało się ani mnie, ani Harry'emu. Podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę, otwierając je gwałtownie. Na korytarzu, ze zdziwioną miną, stał Mike.

- Wow. Co się stało, że jesteś w tak cudownym nastroju? - zironizował.

- Ty - odpowiedziałam krótko, zaplatając ramiona przed sobą.

- Okej, oboje wiemy, że to nie może być prawda, bo mnie kochasz, więc może spróbuję zgadnąć...

- Michael, do rzeczy - przerwałam mu. - Po co przylazłeś?

- Potrzebuję cię. - Zrobił sodką minkę. - Muszę kupić zasłony do kuchni, a nie znam się na...

- Kup żaluzje i będzie po sprawie. - Wywróciłam oczami.

- Czy ty chcesz mnie zbyć? - No w końcu się domyślił!

- Mam gościa - odpowiedziałam, nie chcąc tak wprost go wyganiać.

- Serio? Kogo? Przecież ty nie masz tu innych znajo... Oooo, cześć, Harry.

Styles przeszedł obok mnie i przywitał się z Michaelem.

- To ja sobie jednak sam poradzę z tymi zasłonami, a wy tu sobie pogadajcie, czy co tam. - Chłopak rzucił mi znaczące spojrzenie.

- Mike, nie trzeba.

- Trzeba, Crys - powiedział dosadnie. - Chyba miałaś coś Harry'emu powiedzieć, nie?

- Już rozmawialiśmy - wtrącił lokaty. Mike spojrzał na niego zaskoczony, a potem rzucił mi pytające spojrzenie.

- Gadaliście o tym, o czym my gadaliśmy, że wy musicie pogadać? - upewnił się.

- Tak. - Wywróciłam oczami. Czemu ja w ogóle kontynuowałam tę rozmowę?

- No i? - Jego spojrzenie biegało ode mnie do Harry'ego. Biedny nie wiedział, co z tej rozmowy wynikło. Chciałam go jeszcze trochę potorturować, ale nagle dłoń Harry'ego znalazła się na moim biodrze i po chwili przyciągnął mnie do swojego boku, obejmując w protekcyjno-władczym geście. Michael wytrzeszczył oczy.

- Serio?!

- Serio - odpowiedziałam z uśmiechem. Jego mina była bezcenna i żałowałam, że nie miałam w tym momencie aparatu, by móc ją uwiecznić. Chwilę trwało, zanim mózg bruneta przetworzył tę informację, a kiedy już to się stało, chłopak wyskoczył w górę z jakimś dzikim okrzykiem, a po chwili rzucił się na nas.

- No w końcu! - Zakleszczył nas w swoim uścisku, więżąc mnie między ciałem jego a Harry'ego. Zaczął odstawiać jakieś dziwne tańce, bujając nami na boki, a ja powoli traciłam możliwość swobodnego oddychania.

- Mike! - jęknęłam i dopiero wtedy chłopak odsunął się, nadal mając na ustach ten głupkowato-szczęśliwy uśmiech.

- Mogę sobie przypisywać zasługi za wasze zejście się, prawda? - Patrzył na nas jak rozradowany szczeniak, na widok nowej zabawki.

- Właściwie, to Gina... - zaczęłam, ale Harry wszedł mi w słowo.

- Pewnie, stary. - Styles klepnął Mike'a w ramię, a brunet wydał z siebie jakiś okrzyk triumfu. Potem wepchał się do mojego mieszkania, podśpiewując pod nosem coś o konieczności świętowania.


No niech będzie jeszcze jeden dziś.

Jutro raczej nic się nie pojawi, chyba, że wieczorem, ponieważ wybieram się w podróż do stolicy z zamiarem kupna kiecki. To będzie dłuuuuugi dzień...

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz